Rozdział 18

22 3 0
                                    

Po wielu dniach, zaczęłam dostrzegać ogromne zmiany na mojej głowie - stałam się już łysa. Gdy patrzyłam na siebie w lustrze, czułam się nie tylko dziwnie, ale również... Dumna? Dumna z tego powodu, że wygrywałam z rakiem.

Tego późnego poranka czekałam pod gabinetem mojej pani psycholog wraz z moim ojcem. Czytałam książkę. Po kilku minutach czekania przed moimi oczami stanęła psycholog trzymając w dłoni klamkę otwartych drzwi.
– Zapraszam! – zaprosiła mnie, po czym ja z moim tatą weszliśmy do jej gabinetu i zajęliśmy swoje miejsca. – Cześć Stephanie. Musimy tą wizytę zrobić szybko, a więc teraz zrobisz tylko trochę długie zadanie, okej?
– Dobrze, jakie? – spytałam.
– Zauważyłam, że masz dobre pióro pisarskie. Więc napisz swój pamiętnik z chemioterapii na tak 300 słów. Ma zawierać oczywiście twoje emocje i różne przeżycia. Opowiedz tam o swojej całej przygodzie z rakiem. Okej? – wytłumaczyła, na co ja przytaknęłam.

Dużo główkowałam oraz myślałam nad tym, jak rozpocząć. Wiele kreśliłam, bo uroiłam sobie w głowie, że jest to tragiczne. Ale nagle dopadła mnie wena twórcza i zaczęłam niespodziewanie szybko pisać. Pisałam okrągłe piętnaście minut, co osobiście było dla mnie wielkim zszokowaniem. Zanim go oddałam, chciałam jeszcze przejrzeć wpis. Przeczytałam go sobie w głowie.

"14 stycznia 2024r.

Drogi pamiętniczku!
Zaczęłam tę podróż nie tylko bez mamy, ale również bez mapy, w wirze emocji i niepewności. Słowo "chemioterapia" to dla mnie początkowo było czymś odległym, ale nagle stało się codziennością. Pamiętam, jak pierwszy raz usłyszałam diagnozę – to było jak uderzenie w pusty żołądek, zapowiedź zmian, których nie mogłam przewidzieć.

Sesje chemioterapii zaczęły się jak koszmar. To nie tylko medyczny proceder, ale też emocjonalne przeżycie. Każda dawka leku to walka o moje zdrowie, ale także zmagań z silnymi nudnościami, utratą włosów i osłabieniem, które z każdym dniem coraz bardziej dawało się we znaki.

Codzienne odbicie w lustrze stało się konfrontacją z nową mnie. Straciłam włosy, symbol mojej tożsamości, ale równocześnie odkryłam w sobie siłę, o której nie miałam pojęcia. To niezwykłe, jak ciało potrafi reagować na trujące substancje, a umysł walczyć o nadzieję i o przyszłość.

To, co jednak czyni tę podróż wyjątkową, to otaczający mnie ludzie. Personel medyczny, który traktował mnie z empatią i delikatnością, rodzina i przyjaciele, którzy trzymali mnie za rękę na każdym kroku. Ich wsparcie było moją deską ratunku, gdy czułam się zagubiona w wirze leków i diagnoz.

Z czasem zrozumiałam, że chemioterapia to nie tylko walka z komórkami nowotworowymi, ale też proces przemiany emocjonalnej. Były chwile desperacji, kiedy trudno było znaleźć sens w walce, ale też momenty czystej siły woli, gdy zdecydowałam się stawić czoła kolejnej sesji.

Chemioterapia odcisnęła pewnego rodzaju piętno na moim życiu. Nauczyła mnie wdzięczności za zdrowie, doceniania codziennych chwil i empatii dla innych walczących. To doświadczenie stało i nadal staję się częścią mnie, nie jako upamiętnienie trudów, ale jako przypomnienie siły, jaką mam w sobie.

Teraz, patrząc wstecz, widzę nie tylko walkę, ale i proces odkrywania samej siebie na nowo. Chemioterapia to nie tylko historia choroby, ale opowieść o sile, determinacji i nadziei, która tkwiła we mnie, gdy myślałam, że nie mam już sił.

Dziękuję Ci za wysłuchanie,
Twoja Stephanie!"

Po przejrzeniu, oddałam pani mój wpis do pamiętnika. W pełnym skupieniu czytała go. Zauważyłam, że dosłownie wciągnęła się w to. Na jej twarzy dostrzegłam uśmiech i dumę. Z tej kartki przeniosła wzrok na mnie.
– Stephanie – zaczęła, wypowiadając moje imię z kompletnym spokojem. – To jest... Piękne. To jak przelałaś swoje uczucia i myśli na kartkę papieru. Jest to przepięknie napisane i częściej będę chciała, abyś mi coś pisała, ponieważ doskonale ci to wychodzi. Jestem z ciebie dumna! – odparła z uśmiechem na ustach. Podała mój wpis mojemu tacie. Dokładnie tak samo jak pani, czytał w skupieniu. Niby była to krótka nota, ale widziałam, że lekko się wciągnął. Na sam koniec uśmiechnął się promiennie i oddał kartkę Sinclair.
– Córciu. Ty masz ogromny talent. Chyba zostaniesz pisareczką – odparł. Rozkosznie.
– Cieszę się tato, że ci się podoba. Aczkolwiek wolałabym zostać przy aktorstwie i czytaniu książek. Nie nadaję się na autora książek.
– No masz rację. Nadajesz się na pisarza – powiedział zadowolony, na co ja się lekko poirytowałam.
– Tato. Pisarzem jest na przykład Shakespeare. Albo Charles Dickens? Na pewno nie jakiś autor, który od tak wydaję książki – wytłumaczyłam mu, głośno wzdychając. – A tak właściwie mogłabym panią o coś zapytać? – spytałam pani Sinclair.
– Oczywiście – potwierdziła, przytakując mi głową.
– Dlaczego zamiast rozmawiać o uczuciach, pani generalnie każe mi coś pisać. Pomijając pierwszą sesję – zapytałam na chwilę przerywając. Bo zaczęłam przetwarzać w głowie pierwszą sesję. Jednak kazała mi coś pisać. – Właściwie nie. Na pierwszej też miałam pisać.

Everything will be fine | Tom 1Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz