Rozdział 13

22 3 0
                                    

Święta szybko mi przeleciały. Kochałam je za to, że w tym cudownie magicznym czasie wszystko było piękne. Te święta oprócz faktu, że spędzam je po raz pierwszy bez mamy, były równie piękne. Prezenty znajdujące się pod choinką były dla mnie nieważne. Ważniejszy był dla mnie czas z rodziną, którego czasami mi brakuję.

Tego dnia miał się odbyć Sylwester. To było jedno ze świąt, które bardzo lubiłam. W szczególności dlatego, ponieważ przychodzili do mnie moi wspaniali przyjaciele.

Zaskoczona wydarzeniami, zerknęłam na godzinę w telefonie i po tym poczułam nagły przypływ przerażenia. Widniała tam 2 PM. Za godzinę mieli przyjść do mnie moi przyjaciele. Już miało być wszystko gotowe. Pędem zeszłam po swoich schodach, będąc w różowych kapciach, czarno-szarych spodniach i czarno-białej bluzce w kratkę od piżamy. Na szczęście był na dole porządek. Odetchnęłam z ulgą i nagle moich uszu dobiegł dźwięk dzwonka do drzwi. Podeszłam do nich, a przez wizjer zobaczyłam moich przyjaciół stojących z torbami zakupowymi, które były pełne jakiś produktów. Zszokowana otworzyłam im drzwi.
- Przychodzimy z pomocą! - rzekła Karen, na co wszyscy podnieśli swoje torby.
- Co to jest? - spytałam, biorąc torbę od Diega, a tam zobaczyłam kilka szklanych butelek szampana bezalkoholowych. - Posrało was?! - odparłam, czując napływ lekkiej złości na widok hurtowej ilości szampana.
- O co ci niby chodzi? Okres masz? - powiedział Diego. W tym momencie jeszcze bardziej się wściekłam, a stojące obok niego Karen i Adeline spojrzały na niego równie zdenerwowane jak. Niewiele brakowało, a z mojej wściekłości zaczęłaby wylatywać mi piana śliny z buzi. Natomiast Carter i Asher spojrzeli na naszą trójkę, jak na walnięte psychicznie. Zapewne też nie wiedzieli, że kobietom nigdy nie mówi się tego typu słów. Po/stawiłam torbę na ceglanym podłożu i uderzyłam Diega w głowę, na co on jedną ręką przyłożył ją w to miejsce.
- Ała. Walnięta jesteś? - odparł obolały chłopak.
- No chyba ty, Diego! - odpowiedziała mu wrednie Karen.
- Ale o co wam chodzi? - spytał Asher.
- Chyba o to, że określił zdenerwowanie Steph, jako okres - powiedział Carter.
- Dokładnie o to nam chodzi - odparłam, spoglądając na wszystkie torby, które na szczęście nie były pełne szampana. Były pełne różnych jedzenia z wyjątkiem jednej, w której był przepis na ciasto czekoladowe oraz składniki. Wyjęłam leżący przepis i zaczęłam czytać listę składników na ciasto i polewę czekoladową.

Składniki:
80 g masła
100 g czekolady gorzkiej lub deserowej (lekko gorzkiej 50%)
1/2 szklanki (125 ml) mleka
2 jajka
150 g (3/4 szklanki) cukru
150 g (1 szklanka) mąki
1 łyżeczka proszku do pieczenia

Polewa
100 g czekolady
25 g masła

Po chwili wpuściłam wszystkich do mojego domu. Najpierw zaczęłam przytulać Karen, Adeline, Cartera i pominęłam stojącego obok Cartera Diega, który po tym spojrzał na mnie pełen zszokowania i lekkiej złości. Potem przytuliłam Ashera, ale na sam koniec Diega, którego potem boleśnie kopnęłam, na co szybko się zgiął i położył na podłodze.
- Nie mogę - zaśmiała się Adeline, z którą przybiłam mocną piątkę. Gdy Diego wstawał z podłogi spojrzał wściekle na mnie, wysyłając mi wzrokiem jakiś sygnał, na co ja to odwzajemniłam, a następnie uśmiechnęłam się. Poszliśmy wszyscy do kuchni, a ja na głos zaczęłam czytać przepis na ciasto czekoladowe. Ja czytałam, Asher i Diego gotowali, Karen dbała o muzykę, a Adeline i Carter natomiast wyciągali z różnych półek potrzebne przyrządy, typu tortownica.
- Jajka ogrzać na przykład w misce z ciepłą wodą. Dno małej tortownicy o średnicy 21 centymetrów wyłożyć papierem do pieczenia, zapiąć obręcz. Piekarnik nagrzać do 175 stopni Celsjusza - przeczytałam, na co Asher i Diego spojrzeli pełni szoku. - No co, tutaj tak piszę.
- JEST NAPISANE KURWA! - odparła zdenerwowana Adeline, która ewidentnie kochała poprawiać ludzi pod względem językowym. Ja robiłam to samo, tyle, że pod względem ortograficznym.
- Matma się kłania misie - sapnął Asher. - Dawaj mi linijkę - powiedział do mnie, wyciągając w moją stronę swoją lewą rękę.
- Po co ci niby? - zapytał Diego, na co ja zmęczona jego debilizmem spojrzałam na niego.
- No co za debil - rzekłam, łapiąc czoło swoją ręką. - Po to, aby sprawdził, czy faktycznie tortownica ma średnicę 21 centymetrów. Ale Asher nie musisz, ona ma 21 centymetrów - rzekłam, na co Asher przytaknął mi głową w podziękowaniu.
- Co dalej? - zapytali Asher i Diego jednocześnie.
- W rondelku umieścić pokrojone masło oraz połamaną na kosteczki czekoladę, podgrzewać na minimalnym ogniu ciągle mieszając, aż składniki się roztopią i otrzymamy gładką masę czekoladową. Odstawić z ognia, dodać mleko i wymieszać - ponownie przeczytałam, na co oni niezwłocznie zrobili to.
- Następne - poprosił czarnowłosy.
- W misce ubić jajka z cukrem (około 4 minuty) na puszystą masę - powiedziałam.
- Kolejne - znowu poprosił Asher, na co ja przekartkowałam stronę.
- Do drugiej miski przesiać mąkę, dodać proszek do pieczenia i dokładnie wymieszać.
- Dawaj.
- Ile razy można kurwa prosić o kolejne? - zapytał zirytowany Diego. Stwierdziłam już u niego dwubiegunowość. Wszyscy postanowiliśmy to zignorować. Prawie wszyscy.
- Diego, rób i nas nie wkurwiaj - odparła Karen.
- W ogóle z jakiej racji to Karen puszcza muzykę? - spytał blondyn.
- Bo ona ma najlepszy gust muzyczny, nie tak jak ty - rzekłam wściekła na chłopaka. Kontynuowałam jednak czytanie kolejnej kropki z przepisu.
- Do mąki dodać ubite jajka oraz masę czekoladową i zmiksować na minimalnych obrotach miksera lub wymieszać rózgą tylko do połączenia się składników w jednolite ciasto - czytałam z uśmiechem na twarzy na wieść, że powoli kończyliśmy przyrządzanie ciasta.
- Dawaj kole... - zaczął mówić Asher, na co Diego stojący obok niego przyłożył mu palec do ust.
- Nie.
- Przelać je do tortownicy, wstawić do piekarnika i piec przez około 43 minuty do suchego patyczka - powiedziałam, na co Diego spojrzał na mnie pełen zdziwienia.
- Co to jest niby suchy patyczek? - spytał.
- Sprawdzasz czy ciasto jest dobre. Kiedy wyjęty z ciasta patyk jest suchy, oznacza to, że ciasto jest upieczone i możemy wyjąć je z piekarnika - oznajmiłam chłopakowi.
- Coś jeszcze? - zadał mi pytanie Asher.
- Tak - przytaknęłam, przenosząc wzrok na kartkę z przepisem. - Polać polewą: do garnka włożyć połamaną na kosteczki czekoladę i pokrojone masło, cały czas mieszając podgrzewać na małym ogniu aż czekolada się roztopi (lub rozpuścić w mikrofali) - skończyłam czytać, odkładając przepis na stół.

Everything will be fine | Tom 1Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz