Rozdział 1

389 13 4
                                    

Nazywam się Kyle. Kyle Broflovski. Chodzę do 4 klasy.
Moim super najlepszym przyjacielem jest Stan marsh. Razem z Kenny'm, Cartman'em i Stan'em, trzymamy się razem. Tworzymy raczej dosyć zgraną paczkę.

Ten dzień początkowo był taki jak zawsze. Wstałem, ubrałem się, umyłem zęby i poszedłem do szkoły. Był tam już na mnie czekający Stan oraz Kenny.

- Hej Kyle! - powiedział Kenny na co odpowiedziałem mu z radością:
- Cześć Kenny.
Stan się szczerze uśmiechnął na mój widok.
- słyszałeś o tym co zrobił Cartman? - spytał mnie Stanley.
- Co ten spaślak znowu odjebał? - zapytałem podirytowany wiedząc że po Cartman'ie można się spodziewać wszystkiego.
- Powiedział wszystkim że mieliście się pobić na boisku ale nie przyszłeś bo stchórzyłeś. - dokończył za Stana blondyn w pomarańczowej kurtce.
- Co on kurwa sobie pomyślał?! - wykrzyczałem zdenerwowany.
- myślę że on w ogóle nie myślał, Kyle. - powiedział Stan.
- gdzie on jest? - zapytałem zirytowany chcąc znaleźć jak najszybciej Cartmana.
- Chyba w kiblu. - powiedziała bez zastanowienia się Kenny.

Niemal od razu pobiegłem w stronę którą wskazał mi blondyn. Gdy już byłem w pomieszczeniu, faktycznie, okazało się że był tam ten spaślak. Miałem ochotę mu rozwalić jego łeb.

- Co ty sobie myślałeś, grubasie?! - wykrzyczałem zdenerwowany.
- Ciebie też miło widzieć, Kyle. - Powiedział spokojnym tonem z chytrym uśmieszkiem na twarzy Cartman.
- Nie mam ochoty na twoje gierki, Cartman. Gadaj czemu to zrobiłeś! - krzyknąłem patrząc zabójczym wzrokiem na Cartmana.

Brunet nie zamierzał odpowiedzieć na moje pytanie. Zamiast tego, wpatrywał mi się w oczy i chytrze uśmiechał. Miałem go dosyć!

Zamachnąłem się i z całej siły uderzyłem bruneta z pięści w twarz.
Wsadziłem w to tak dużo siły że grubas niemal się przewrócił.
Złapał się za policzek i patrzył na mnie wściekłym wzrokiem.

- dzisiaj, po lekcjach, odbędzie się prawdziwa bójka na boisku. Ja i ty, Kyle. - powiedział Cartman jakby miał ochotę mnie zabić i upokorzyć przy wszystkich.
- Zgoda. - powiedziałem lekko nie pewnie. Chciałem przywalić mu jeszcze raz ale stwierdziłem że zachowam to na później. Niby chciałem go pobić, i to bardzo, ale nie miałem ochoty na bójki.

Była już ostatnia lekcja. Wiedziałem że za niedługo będę musiał nakopać temu spaślakowi. I dobrze, bo miałem na to wielką ochotę.

Old enough for love? :: {style sp} {pl}Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz