Rozdział 1

275 18 7
                                    

Paryż, trzy miesiące później

Siedział w wygodnym fotelu bezmyślnie przełączając kanały telewizora. W drugiej dłoni trzymał niemal pusty już kieliszek jego ulubionego wina.

To był jeden z tych wieczorów, kiedy nie potrafił się na niczym skupić. Zawieszał się, a jego głowę wypełniały wydarzenia sprzed trzech miesięcy. Czasami patrząc w swoje odbicie w lustrze miał ochotę zwymiotować. Nienawidził się za to, że przekreślił ich szanse na cokolwiek. Sam podjął tą decyzję. To było w cholerę idiotyczne posunięcie. Idiotyczne, egoistyczne i tchórzliwe.

Przez lata hodował w sobie najpierw żal, potem wściekłość na Gguka, za to, że go zostawił i co sam zrobił? Nie chciał tego, ale bał się. Tak cholernie się bał, że nie uda im się dogadać w kwestii wspólnej przyszłości. Musiał to uciąć, zanim znów pochłonęłoby go to uczucie. Teraz już wiedział, że zrobił to za późno. Miłość ożyła i rozprzestrzeniła się w jego wnętrzu. Zajęła serce, głowę...

Wciąż miał przed oczami zaskoczone i zawiedzione spojrzenie Gguka, kiedy wracając z Octagonu wysadził go przed jego apartamentowcem informując, że nie może z nim zostać. Miał do załatwienia jedną sprawę. I właśnie ta sprawa zaprowadziła go tutaj.

Zaprowadziła go do mieszkania Lee Joon-Gi, w którym pomieszkiwał od powrotu do Francji.

***

Seul, dwa dni przed powrotem do Francji

Taksówka mknęła po niemal pustych seulskich ulicach. Mężczyźni siedzieli w milczeniu, wtuleni w siebie. Taehyung delikatnie przeczesywał dłonią długie czarne jak noc loki swojego kochanka. Gdy samochód zatrzymał się pod apartamentowcem, w którym mieszkał Jeon, ten wysiadł ciągnąc za sobą rękę Kima. Czując niespodziewany opór odwrócił się patrząc ze zdziwieniem w utkwione w niego oczy Tae.

- Hej? Co jest? No chodź - roześmiał się posyłając chłopakowi swój najpiękniejszy z uśmiechów.

- Nie mogę dzisiaj u ciebie nocować. Muszę załatwić coś ważnego.

- Tae, jest trzecia nad ranem... Co ty chcesz załatwiać o tej porze?

- Spotkamy się jutro Ggukie. Wybacz - podniósł jego dłoń do swoich ust i złożył na niej delikatny pocałunek.

Uśmiech chłopaka momentalnie zgasł - Ty nie żartujesz - raczej stwierdził niż zapytał.

- Będę jutro o 18. Do zobaczenia - puścił jego dłoń i zamknął drzwi. Widział jego smutne spojrzenie, którym odprowadzał odjeżdżające auto.

Podał kierowcy nowy adres. Dotarłszy pod interesujące go drzwi zawahał się, ale to był tylko moment. Już po chwili energicznie w nie zapukał. Drzwi uchyliły się i oczom Kima ukazał się Lee Joon-Gi.

- A więc mówiłeś poważnie - uśmiechnął się - Wejdź, proszę.

Taehyung szybkim krokiem podszedł do mężczyzny. Jedną ręką chwycił go za tył głowy wpijając się w jego usta, drugą zaś pchnął drzwi, które zatrzasnęły się z hukiem.

***

Paryż, obecnie

Lee Joon-Gi wrócił około 22. W domu przywitała go przejmująca cisza i ciemność. Mężczyzna zdjął marynarkę i odłożył na jednym z foteli swoją elegancką aktówkę. Usiadł ciężko w drugim fotelu, tym samym w którym jeszcze kilkadziesiąt minut temu siedział Taehyung. Doskonale widział, co się dzieje.

If We Ever Meet AgainOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz