Rozdział 7

152 13 5
                                    

- Co wy tutaj robicie?

- Tae, to przedstawiciele firmy, która zorganizuje promocję waszego filmu - wyjaśnił Lee.

- Po moim trupie - warknął Kim i wyszedł trzaskając drzwiami.

Prezes "Lee Dumont" stanął zszokowany. Tae był osobą dość impulsywną, ale coś takiego?

- Proszę usiąść i się rozgościć. Zaraz wrócę.

Wchodząc do swojego gabinetu dostrzegł stojącego przy oknie Kima. Był odwrócony do niego plecami jednak starszy od razu zauważył, że coś jest mocno nie tak. Blondyn trząsł się cały.

- Tae?

Chłopak na dźwięk głosu starszego odwrócił się w jego stronę - Skąd oni się tam wzięli Joon? To niemożliwe, że oni... że mój własny ojciec... z tym gnojem... - niespodziewanie z gardła Kima wyrwał się głośny szloch.

Lee patrzył na chłopaka z rosnącym niepokojem - Tae? Kim jest ten mężczyzna?

Ten spojrzał na niego ogromnymi, smutnymi, pełnymi łez oczami - To człowiek przez którego straciłem moich rodziców i straciłem... siebie... - chwycił dłonie starszego - Nie możesz podpisać z nimi umowy. Nie chcę, żeby dotykali się czegokolwiek, co w jakimś stopniu należy do mnie... Nie mogą...

- Usiądź Tae. Czy jest szansa, że powiesz mi, co się stało?

- Joon - blondyn spojrzał na niego smutnym wzrokiem. Jego oczy błyszczały od nagromadzonych w nich łez, które powoli spływały po bladych policzkach.

Brunet był nieco oszołomiony zachowaniem swojego byłego partnera. Taehyung jawił mu się zawsze jako diabelnie silna osobowość. W tej chwili miał przed sobą kruchego, niemal rozpadającego się w sobie chłopca, którego musiało spotkać coś naprawdę strasznego.

- Zostań tutaj, dobrze? Zaraz do ciebie wrócę.

Lee wyszedł. Wrócił po dość krótkiej chwili. Przykucnął przy wciśniętym w fotel Kimie - Już po sprawie - powiedział, a widząc pytający wzrok młodszego dodał - Zakończyłem to. Nie podpiszemy z nimi umowy.

Ledwie dokończył zdanie, kiedy ręce Taehyunga oplotły się wokół jego ramion, a z gardła ponownie wyrwał się żałosny szloch - Dziękuję Joonie.

Ten zaś chwilę później zapakował młodszego do swojego auta - Jedziesz do mnie. Nie pozwolę, żebyś został dzisiaj sam.

Taehyung nawet nie zaprotestował. Był wdzięczny Joonowi, że pomimo rozstania potrafił przejąć się jego sprawą.

Późnym wieczorem wciąż siedzieli w salonie, tak jak zawsze lubili to robić. Lampka wina i dobry film, czy też serial.

W pewnym momencie Lee wyłączył niespodziewanie telewizor - Tae, czy mógłbyś wyjaśnić dlaczego nie podpisałem z nimi umowy?

- Tak, wiem. Muszę to powiedzieć - blondyn narzucił na plecy pled, zrobiło mu się dziwnie zimno. - To że byliśmy z Ggukiem parą już wiesz. Byliśmy razem pięć lat, do chwili, kiedy pewnego dnia włączyłem telewizor i dowiedziałem się, że ożenił się dzień prędzej z jakąś bardzo bogatą dziewczyną.

Brwi starszego powędrowały do góry. Wiedział, że mężczyźni rozstali się w jakiś niefajny sposób, ale nigdy nie wnikał w szczegóły.

- To niespodziewane rozstanie przypłaciłem silną depresją, przez którą dwukrotnie otarłem się o śmierć. W efekcie wylądowałem w szpitalu psychiatrycznym. A tam... - głos chłopaka zadrżał - Tam poznałem jego... Oh Sehun, to ten mężczyzna, który towarzyszył dzisiaj mojemu ojcu - zacisnął pięści tak, że aż pobielały mu kostki, a pod paznokciami, które wbiły się w skórę pojawiły się kropelki krwi.

If We Ever Meet AgainOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz