Czułam napięcie bijące od mężczyzny. Nie potrafiłam odczytać kierujących nim emocji, lecz na pewno nie dało się ich przyrównać do lekkiego wiatru. Żądał ode mnie odpowiedzi, a ja mogłam mu ją dać. Ukrywanie tego, kim byłam i co sprowadziło mnie do tego domu nie stanowiło mojej gry. To Victor chciał ukryć moją tożsamość.
Zrobiłam kolejny krok w tył, a tym samym stanęłam na krawędzi. Nie miałam już drogi ucieczki.
- Macie ze sobą coś wspólnego – Oscar odezwał się po krótkiej ciszy, przechylając głowę lekko na bok. – W waszych spojrzeniach szaleje burza.
Oczy mężczyzny straciły jakikolwiek wyraz. Wyglądał przez to jak manekin. O tym, że żył świadczyła jedynie unosząca się spokojnie klatka piersiowa. Dlatego nie wiedziałam, czego mogłam się po nim spodziewać. Jego nastrój zmieniał się niczym górska pogoda.
W końcu się poruszył. Naparł na mnie, przez co spodziewałam się, że spadnę z pomostu. Jednak objął mnie w talii, przyciskając mocno do siebie.
- Jeżeli stoisz przeciwko jednemu z nas, stoisz przeciwko rodzinie – wyszeptał, trzymając mnie przy sobie.
- Oscar!
Mężczyzna gwałtownie odsunął mnie od siebie, przesuwając na bok. Dzięki temu dostrzegłam Victora, wchodzącego na pomost.
- Nie powinieneś być na wywiadzie? – Do głosu Oscara ponownie wróciła neutralna energia.
- Najpierw rozmawiają z ojcem – wyjaśnił, zatrzymując się przed nami.
Stałam zdezorientowana, wpatrując się w brzeg za plecami starszego z braci. Nie miałam pojęcia, co wydarzyło się przed chwilą.
- Ojciec chce, abyś do czternastej przygotował całą dokumentację dla ubezpieczyciela.
Rozmowa mężczyzn docierała do mnie, jakby toczyli ją za ścianą.
- Już się robi, braciszku.
- Do zobaczenia, Saro.
Dopiero słysząc swoje imię, wyrwałam się z letargu.
Oscar minął brata i szedł wzdłuż pomostu, a po chwili wszedł w ścieżkę prowadzącą między drzewami i zniknął mi z oczu.
- Co jest? – Victor złapał mnie za podbródek, nakierowując moje oczy na siebie.
- Kim wy jesteście? – Odsunęłam się. Nie chciałam, aby mnie dotykał. – Jakąś pieprzoną mafią? Bo tak się zachowujecie.
Chyba dopiero do mnie dotarło, że słowa i zachowanie Oscara przeraziły mnie. Najwyraźniej przebywając z Derbezami powinnam się do tego przyzwyczaić.
- Nie jesteśmy żadną mafią. – Zmarszczył brwi.
Nie umknęło mi, że spoglądał na mnie, jak na wariatkę. Sama zaczynałam się tak czuć.
- O co pytał cię Oscar?
- Kim jestem, bo nie przywozisz do rodzinnego domu swoich kurw! – warknęłam.
Mężczyzna lekceważąco przewrócił oczami.
- Co mu odpowiedziałaś?
- A co powinnam? – Posłałam mu gniewne spojrzenie.
Drżałam w środku, gdyż mieszały się we mnie strach z wściekłością. Żałowałam, że nie mogłam zadać mu bólu wzrokiem – zasłużył sobie.
- Kazałam iść mu z pytaniami do ciebie, ale najwyraźniej nie miał ochoty – odpowiedziałam, choć nie musiałam.
- Nie rozmawiaj z nikim na nasz temat. – Znów mi rozkazywał.
CZYTASZ
Izabela
RomantikSara wiedzie dość spokojne życie . Wszystko zmienia się za sprawą jednego telefonu z informacją, że ciało jej młodszej siostry zostało wyłowione z rzeki w Sewilli. Świat wali się kobiecie na głowę. Czuje, że wraz ze śmiercią siostry utraciła część s...