EPILOG

2K 135 19
                                    

Victor

Ponad tydzień wcześniej

Przedstawienie dobiegło końca. Nawet mediom znudziło się już uwiecznianie naszych gęb w ponurej scenerii cmentarza. Dostaliśmy czas na wytchnienie do jutra, czyli momentu, w którym na światło dzienne wyciągnięty zostanie kolejny temat. Zastanawiałem się, czy tym razem będzie to decyzja sądu dotycząca pozostania mojej matki w areszcie czy raczej kolejny odwyk Kenzy w Szwajcarii, na który wylatywała wieczorem. Niektóre redakcje otrzymały kilka pozwów o nękanie, więc nie szczerzą się tak, jak wtedy, gdy wszystko się zaczęło.

Rodzinny grobowiec Derbezów był największą budowlą na cmentarzu. Gdy ponad dekadę wcześniej ojciec zarządził rozbudowę, dziwiłem mu się. Wtedy wewnątrz pozostało sporo miejsca. Teraz mogę uznać, że była to jedna z jego nielicznych słusznych decyzji.

- Pójdziemy już – powiedziała Kenza, którą trzymał pod ramię Oscar.

Zarówno na mojej, jak i na ich twarzach nie dało się dostrzec smutku. Na potrzeby przedstawienia, które musieliśmy odegrać dla świata, wydobyliśmy z siebie neutralność, a w rzeczywistości każdy z nas miał ochotę otworzyć najdroższego szampana i świętować śmierć tego popaprańca. Jednocześnie wydarzenia, które rozegrały się tydzień wcześniej w naszym rodzinnym domu prawdopodobnie oznaczały początek końca potęgi Derbezów. Sądziłem, że nasza reputacja nie udźwignie smrodu, który nadal ciągnął się za kradzieżą „Księżniczki Izabeli", oskarżeń matki o trzykrotną próbę zabójstwa oraz zlecenie zabójstwa. Śmierć ojca, który został zastrzelony w geście samoobrony przez własną córkę, również ściągnęło na nas wiele pytań. Akcje firmy spadły, a partnerzy wycofywali się. Biznes budowany na zaufaniu tonął.

- Jesteśmy w kontakcie – powiedziałem do rodzeństwa.

Nasi starzy może i byli popieprzeni, ale spajali nas. Zastanawiałem się, czy kiedyś jeszcze usiądę z tą dwójką przy rodzinnym stole. Czas miał pokazać.

Kenza i Oscar ruszyli główną alejką w kierunku bramy. Ja zostałem sam przed grobowcem, który podczas pogrzebu został skomentowany jako „przesadnie duży, czyli wprost proporcjonalny do ego Derbezów". Uśmiechnąłem się słysząc tę uwagę, ale gdy odwróciłem się, by dostrzec jego autorkę, kobieta spięła się i w popłochu wycofała się do dalszych rzędów.

- Ładna ceremonia.

Nie mogłem liczyć na samotność.

Obok mnie pojawił się smukły mężczyzna w prochowym płaszczu. Miał na głowie całkiem gustowny, brązowy kapelusz. Oczy zasłaniały mu okulary z czarnym szkłem.

- Ten komplement należy się zakładowi pogrzebowemu – rzuciłem, wkładając dłonie w kieszenie spodni.

- W środku nie zrobiło się tłoczno? – rzucił, patrząc w kierunku grobowca.

Zaskoczył mnie ten komentarz. Dotychczas mężczyzna nie dał się poznać jako żartowniś. Nawet nie mogłem sobie przypomnieć, czy kiedykolwiek usłyszałem z jego ust żart.

- Wyostrzył ci się humor – zauważyłem.

- Miałem ostatnio sporo wolnego czasu, aby nad tym popracować.

- Gdybyś nie posłuchał się mojej matki, nie musiałbyś teraz żyć jak szczur.

To było nasze pierwsze spotkanie, odkąd Sara zeznała, że Javier pomagał mojej matce przy próbie jej zabójstwa. Gdy się o tym dowiedziałem, miałem ochotę go zabić. Jednak para ze mnie uleciała, bo od lat był wierny naszej rodzinie. Uznał Sarę za wroga i działał instynktownie.

- Mogę być szczery? – zapytał.

- Tak.

- To wszystko, by się nie zaczęło, gdybyś w przypadku tej dziewczyny postąpił tak jak z poprzednimi.

Wypuściłem głośno powietrze.

Miał rację. Mogłem obwiniać tylko siebie, bo raz zechciało mi się zachować jak człowiek.

- Pięć kobiet i żadnych śladów.

- Nie zapomnij o tej z firmy. To ty spieprzyłeś robotę. – Nadal byłem zły na Javiera, więc miałem ochotę wytknąć mu każdy błąd.

- Wtedy budowano sąsiedni grobowiec. – Wskazał na o połowę mniejszą budowlę od naszej. –Twój ojciec przetrzymywał tę kobietę w domu aż dwa dni, więc musiałem szybko pozbyć się ciała, bo zaczęło się rozkładać. Samobójstwo wyglądało wiarygodnie.

- Ale dziennikarzyna zaczął drążyć – przypomniałem mu.

Przez kilka lat Molla był drzazgą w moim palcu. Już wcześniej powinienem coś z nim zrobić, ale facet był jak kot, który miał kilka żyć. Na szczęście i te się mu skończyły.

- Dlatego się nim zajęliśmy – odparł.

Patrząc na rodzinny grobowiec, marzyłem, abym pewnego dnia obudził się i dowiedział, że wszelki ślad po nim i jego zawartości zaginął.

- Ta kobieta z ogrodu też tam jest? – zapytałem.

- Tak.

- Moja jedyna ofiara, ale musiałem ją zabić...

Nie pamiętałem twarzy tamtej kobiety. Wtedy myślałem tylko o tym, aby chronić Sarę.

- Nie jesteś jak ojciec. – Dłoń Javiera znalazła się na moim ramieniu. Zazwyczaj nie pozwalał sobie na taką śmiałość. – I nigdy nie będziesz. On zamordował siedem kobiet, a ty tylko chroniłeś rodzinę. Nikt poza nami nie wie, że w rodzinnym grobowcu poza Derbezami pogrzebano również sześć innych ciał. Ja tę tajemnicę zabiorę do grobu.

Zawsze chodziło o rodzinę. To dla niej sprzedałem duszę diabłu. Walczyłem do końca, aż oni sami się poddali. Czy było warto? Tak.

- Co dalej? – zapytał, zabierając rękę z mojego ramienia.

- Zamierzam odzyskać kobietę, którą kocham. Stworzyć z nią rodzinę, dla której znów będę gotów zawrzeć pakt z diabłem. Derbezowie odzyskają swoją potęgę.

KONIEC

*******************************************************************************

Dziękuję, że dotarliście ze mną do końca tej historii. Mam nadzieję, że Wam się podobała. Było sporo intryg i zawiłości, więc też nie mogło się zakończyć stuprocentowym happy endem. 😉 Zostawiam Was z lekkim znakiem zapytania na końcu, ale tak będzie ciekawiej. 😊 Jeszcze raz dziękuję każdej osobie, która przebrnęła przez rozdziały, za każdą gwiazdkę i każdy komentarz.

Pozdrawiam

Angelika

IzabelaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz