Zgoda

921 36 9
                                    

Promienie słońca coraz bardziej przedzierały się przez moje zasłony. Czułam delikatne ciepło, nie wiedziałam czy jest ono spowodowane bezpośrednio nim czy podekscytowaniem dzisiejszego dnia. Stoję przed szafą już jakieś 10 minut i nadal mimo wysypujących się z niej ubrań, dla mnie jest pusta. Chcę zrobić wrażenie na Filipie a z drugiej strony muszę pamiętać o tym, że idziemy na kręgle. Jak mam połączyć szyk z wygodą ? Postanowiłam nie czekać dłużej ubrałam pierwsze lepsze rzeczy, wsiadłam do samochodu i ruszyłam w stronę galerii. Miałam wrażenie, że los się na mnie uwziął. Nic, kompletnie nic nie mogłam znaleźć. Z każdym kolejnym sklepem moja nadzieja obniżała się do poziomu zera. W momencie gdy miałam wychodzić moim oczom ukazał się idealny, piękny komplet. Nie zastanawiając się dłużej zebrałam potrzebne rzeczy i wróciłam do domu. Gdy podjechałam pod drzwi garażowe, zauważyłam Bartka siedzącego na schodach prowadzących do domu. Widziałam, że trzyma w rękach płaszcz który pożyczył. Miałam rację, że wróci szybciej niż mi się wydaje. Otworzyłam drzwi od samochodu, z tylnego siedzenia wyciągnęłam zakupy i powolnym krokiem zmierzałam w jego kierunku. Wstał i przywitał mnie szerokim uśmiechem, ale jego oczy pozwoliły wyczytać prawdę. Coś jest nie tak, to nie jest ten sam Bartek.

- Cześć Fausti, proszę i dziękuję za pomoc. - podał mi do ręki płaszcz i lekko przytulił.

- Nie ma za co, dobrze że nie złapała Cię żadna choroba.

- Mhm, możemy porozmawiać ? Mam do Ciebie pewną sprawę. 

Wahałam się, ale w ostateczności wyraziłam zgodę.

- Dobrze, zapraszam. - wskazałam ręką na drzwi.

Położyłam torbę na fotelu, nalałam do szklanek wody i usiedliśmy przy stole naprzeciwko siebie.

- Słucham, co to za sprawa ?

- Nie wiem jak zacząć.

Zauważyłam, że zaczynają trząść mu się ręce. Gwałtownie w przypływie emocji, złapałam za nie.

- Od początku, najlepiej od początku.

- Dobrze, a więc jestem zmuszony prosić Cię o pomoc. Moi rodzice, rodzina nie wiedzą że nasza wspólna droga w tym momencie stoi pod znakiem zapytania. Ciągle o Ciebie pytają, męczą mnie pytaniami. W moim życiu nastąpił pewien problem, chodzi o moją mamę zdiagnozowali u niej chorobę nowotworową. Martwi się o mnie, widzi w jakim jestem stanie a jedyną osobą przy której zawsze mimo kłód rzucanych pod nogi czułem szczęście byłaś ty, Fausti. Wiem, że to o co proszę jest szaleństwem ale czy mogłabyś przez jakiś czas pomóc mi i udawać przed nią, że między nami wszystko jest okej ?

Zamarłam, nie wiedziałam co mam powiedzieć. Czułam całkowitą pustkę w głowie, było mi go strasznie żal chciałam jak najszybciej go przytulić a z drugiej strony ciągle bolało mnie w jaki sposób mnie potraktował i teraz prosi mnie o takie rzeczy.

- Bartek ja nie wiem co mam powiedzieć. Jak Ty to sobie wyobrażasz, mamy udawać zakochaną parę po tym wszystkim co się wydarzyło. Okazywać sobie czułości na moment, chwile która szybko minie a my zostaniemy zgnieceni emocjonalnie.

Zaczęły mi lecieć łzy, wróciły wszystkie emocje związane z naszym oddaleniem a przy tym wszystkim przytłaczał mnie widok Bartka, który był bezradny a w jego oczach malował się ogromny smutek. Nie wytrzymałam, gdy z jego pięknych oczu skapnęły mu na koszulkę krople łez. Podeszłam do niego, on objął mnie w pasie i mocno przytulił. Położyłam rękę na jego głowie i przyłożyłam ją do mojej klatki piersiowej, następnie ułożyłam swoją głowę na jego. Chciałam przejąć jego myśli i emocje, dać chociaż chwilę zapomnienia. Trwaliśmy w tej sytuacji dłuższą chwilę aż brunet się uspokoił. Nachyliłam się do niego, popatrzyłam mu w oczy i powiedziałam, że jutro dam mu odpowiedź. Podziękował i wyszedł a ja musiałam wziąć zimny prysznic, aby moja głowa przestała parować. Nastąpiła godzina 16:30, Wika stała już pod moimi drzwiami pełna gotowości do rywalizacji a ja byłam gdzieś indziej.

- Gotowa?- rzuciła w moim kierunku.

- Tak, tak możemy iść.

- Coś się stało ? Twój adorator, jednak spękał ?

- Co ? A niee, będzie na czas spokojnie. - w ogóle nie miałam ochoty na rozmowy i jakąkolwiek rozrywkę.

Wika była tak jak ja zachwycona Filipem, czarował nas obie. Tylko, że ja tym razem potrafiłam trzeźwo na to wszystko patrzeć. Jego słowa trafiały do mnie, ale momentalnie się odbijały. Poza moją kolejnością, każdą chwilę wykorzystywałam na to aby złapać za telefon i wybierać numer Bartka. Gdy już byłam blisko, jakaś siła mnie powstrzymywała. Nawet nie zauważyłam gdy skończył nam się czas.

- Odwiozę Was, Wika może najpierw Ciebie ?

- Ooo, ktoś tu chyba zajedzie do Fausti na dłuższą chwilę ?

- Masz mnie, haha. Nie znudziło Cię jeszcze moje towarzystwo ?

- Fausti! - potrząsnęła mną Wika.

- Tak, o co chodzi ?

- Już nie ważne, wsiadajcie dziewczyny.

Odwieźliśmy Wikę, była bardzo szczęśliwa. Miałam wrażenie, że przejęła ode mnie całe wczorajsze szczęście. Filip zaproponował abyśmy spędzili jeszcze chwilę u mnie sam na sam. Nie było mi to po nosie, ale ostatecznie się zgodziłam. Leżeliśmy na kanapie, gdy w pewnym momencie przybliżył się do mnie i złożył na moich ustach pocałunek. Nie protestowałam, natomiast gdy włożył rękę pod moją bluzkę coś we mnie pękło i powiedziałam, Stop! Był lekko zdezorientowany, ale nie mogłam inaczej.

- Myślałem, że chcesz. Inaczej nigdy bym tak nie postąpił.

- Bo chciałam, nawet nie wiesz jak ale pewne sytuacje sprawiły, że już sama nie wiem czego chcę.

- Mogę wiedzieć jakie, może będę w stanie Ci pomóc. - nawet nie wiedział w jakim był błędzie.

Opowiedziałam mu o sytuacji z Bartkiem oraz o jego prośbie. Był zaskoczony, nie próbował udawać, że jest inaczej.

- Chcesz tego ? - zapytał z nutą nadziei, że zaprzeczę.

- Wiem, że będę cierpieć ale tyle razem przeszliśmy. Nie jestem w stanie mu odmówić, nie teraz. Jesteś na mnie zły ?

- Nie, podziwiam Cię. Podziwiam to ile jesteś w stanie zrobić dla bliskich, nawet jeśli złamali Ci serce.

- Jeżeli nasza wspólna droga ma sens, to jeszcze kiedyś się zejdziemy. - wytarł palcem łzę spod mojego oka.

- Zawsze będziesz miała w moim sercu ogromne znaczenie, to się nie zmieni. Natomiast wybacz, ale nie będę czekał.

- Nie oczekuję tego od Ciebie, to moja decyzja w którą stronę w tym momencie zmierza moje życie. Dziękuje za Twoją wyrozumiałość, może to głupio zabrzmi ale przyjaciele ?

- Haha, no trochę dziwnie w tej sytuacji. Mimo wszystko, przyjaciele!

Przytulił mnie, ucałował moje czoło i zniknął za ciemnością dębowych drzwi. Złapałam za telefon, nie mogłam czekać dłużej. Gdy po kilku sygnałach ponownie usłyszałam głos Bartka, nogi mi się ugięły. Płakaliśmy oboje, nie wiem gdzie nas poprowadzi moja zgoda na to szaleństwo, ale czuję że jeszcze nieznana dla mnie droga odkryje przede mną swoje piękno. 

Gdzieś pomiędzyOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz