Niezawodny przyjaciel

384 31 4
                                    

Stan Bartka po powrocie zaczął się gwałtownie pogarszać, stawał się coraz słabszy. Proste, codzienne czynności stały się porównywalne do wejścia na Mount Everest. Jego oczy powoli zaczynały gasnąć, wzrok stawał się bledszy. Zamknął się w sobie, przytłoczyła go nagła niemoc. Każda próba kontaktu kończy się krzykiem i wylewaniem łez w osobnych pokojach, mnie przeraża coraz bliższy koniec natomiast Bartek nie może pogodzić się z utratą sprawności. Dzisiaj czeka nas wizyta u lekarza, przy każdej kolejnej mój żołądek oraz gardło zaciskają się dając dyskomfort. Wyglądamy jak zombie, nie śpimy po nocach. Mój narzeczony z powodu bólu, natomiast ja zrywając się co chwilę i sprawdzając czy oddycha. Zupełnie jak matka, która sprawdza oddech maleństwa leżącego w łóżeczku. Nachylam się nad nim i zerkam czy aby na pewno jego klatka piersiowa się unosi a oddech jest dalej wśród nas. Od rana nie mogłam doprosić się Bartka o to aby pozwolił mi pomóc sobie podczas kąpieli. Widziałam, że ledwo stał na nogach. Potwornie się o niego bałam, jeden gwałtowny ruch i nieszczęście gotowe. Prośby, groźby nie skutkowały. Cholerna męska duma! Postanowiłam wezwać posiłki, złapałam za telefon i po kilku sygnałach udało mi się dodzwonić do mojej ostatniej deski ratunku. Podczas oczekiwania zrobiłam brunetowi jego ulubione kanapki, na tacy również znalazły się tabletki i gorąca herbata słodzona miodem z pasieki sąsiada. Siedział na skraju łóżka i wpatrywał się w dal, odłożyłam tacę i czekałam na rozwój wydarzeń.

- Jesień, prawda że piękna ? Żywe kolory, spadające liście. - prowadził monolog, nawet na mnie nie spojrzał. - Tak to prawda, nasza ukochana pora roku. - stałam po drugiej stronie łóżka z założonymi rękami, próbując powstrzymywać łzy. - Bartuś przygotowałam dla ciebie śniadanie, zjedz proszę. - złapałam go za rękę. - Nie jestem głodny. - burknął. - Ale zobacz, wszystko to co lubisz. Starałam się dla ciebie, zjedz proszę. Musisz wziąć leki. - gadałam jak nakręcona, aby tylko mi nie przerwał i nie zaprzeczył. - Nie jestem głodny, czego nie rozumiesz! - krzyknął, od razu się wyprostowałam. Musiałam wyjść z pokoju, zbiegłam do salonu z którego chwilę później zaczęło dobiegać pukanie do drzwi. Nerwowo zaczęłam wycierać oczy w celu pozbycia się łez, kierując się w stronę korytarza. - Zajmę się tym, zostań na dole. - powiedział Przemek widząc w jakim jestem stanie, przytulił mnie i pobiegł do sypialni. Usiadłam na kanapie czekając na rozwój wydarzeń, nie mogłam opanować moich drżących nóg. Otworzyłem drzwi do sypialni, wiem że mój przyjaciel jest chory i jego dni są policzone, ale nie mogłem patrzeć jak traktuje Fausti. Kobietę, która całkowicie się dla niego poświęciła, wszedłem i trzasnąłem drzwiami. Podskoczyłam, gdy usłyszałam huk dochodzący z góry. - Co ty wyrabiasz, co ?! - stanąłem przed Bartkiem. - Daj mi spokój! - burknął obrażony. - Nie pozwolę ci się nad sobą użalać, wstawaj. - Nie, zostaw mnie! - wyrwał się. - Powiedziałem wstawaj do cholery! Ładnie zjesz śniadanko, zażyjesz leki, pomogę ci się umyć i zawiozę was do lekarza. - cały czas trzymałem go za ramię, aby się nie wyrwał. - To nie ma sensu! Zostawcie mnie wszyscy! - krzyknął mi prosto w twarz. - Jak możesz! Traktujesz swoją narzeczoną jak ostatnią szmatę, pomiatasz nią. Co się z tobą do cholery dzieje chłopie. Nie widzisz jak cierpi widząc twój stan zdrowia, musisz jej dokładać ? - oparłem się o biurko i próbowałem wyciszyć emocje. - Myślisz, że mnie to nie boli ?! Codziennie patrzę jak się poświęca, płacze po kątach abym nie widział. Opiekuję się mną ostatkiem sił, a ja jedynie co mogę zrobić to jej powiedzieć dziękuję! - szarpnął mnie za koszulkę i przyciągnął do siebie. - Jaki ze mnie facet co ! Jaki !? No powiedz! Ze wszystkim jest sama. Już dawno miałem jej powiedzieć, żeby odeszła do Filipa który był jej zapomnieniem. - nie wytrzymałem. - Ogarnij się stary, słyszysz! Ona cię potrzebuje, dobrze wiesz że cię kocha. Nigdy cię nie zostawi, zamiast gadać bzdury o rozstaniu pomyśl o ślubie. - widziałem jak jego oczy błysnęły. - O czym ty mówisz. - jego zaciśnięte ręce na mojej koszulce się rozluźniły. - Ja umieram Przemek, tu nie będzie szczęśliwego zakończenia. Co ja mam zrobić, żeby chociaż na chwilę wywołać uśmiech na jej twarzy ? - oczy napełniły się łzami. - Walcz, nie utrudniaj jej życia i kochaj. Wystarczy... - Przepraszam, przepraszam. - wpadł w moje ramiona, nie powstrzymywał łez. - Boję się wiesz, tak potwornie się boję Przemo. - jeszcze długo rozmawialiśmy, szczerość pozwoliła nam wyrzucić z siebie negatywne emocje. Bartek zjadł, wziął leki i przy mojej pomocy udaliśmy się do łazienki. Po schodach wchodziła Fausti, poruszona naszą długą nieobecnością. - Spokojnie kochana, zaraz będzie gotowy do wyjścia. - uśmiechnąłem się do blondynki. - Nie, stop! Niech Faustynka pomoże mi się odświeżyć. - spojrzała na mnie zdziwiona. - Jesteś tego pewny ? - spytała nieśmiało, Bartek złapał ją za rękę i otworzył drzwi od łazienki. - To ja poczekam na dole. - rzucił Przemek i zaczął schodzić na dół.

Byłam zdezorientowana i równocześnie wzruszona, rozmowa potrząsnęła Bartkiem. Ponownie pozwolił na dotyk i bliskość. Siedziałam na rogu wanny, trzymałam w ręku gąbkę pełną piany która koiła plecy bruneta. Opierał swoją głowę o moją klatkę piersiową, wiedziałam że jest mu dobrze. Odczuwałam wrażenie jakby serce miało mi wyskoczyć z piersi, mała chwila intymności a zarazem tak intensywna. Gdy wstałam aby przynieść mu ręcznik, złapał mnie za rękę, przyłożył do serca i powiedział dziękuję...

Chciałam przelać na niego całą swoją miłość, pomogłam mu wyjść aby się nie poślizgnął. Owinął ręcznik na biodrach, ja w tym czasie stanęłam przy umywalce aby podać mu ubrania. Poczułam jego ręce, które błądziły po moim ciele i delikatne pocałunki które zostawiał na mojej szyi. Mimo naszych lęków, zmęczenia dalej siebie pragnęliśmy. Odwróciłam się, przejechałam dłońmi po jego torsie aby ostatecznie złączyć nasze czoła, spojrzeć mu w oczy i zatopić się w pocałunku. Był długi, namiętny oboje tego potrzebowaliśmy. Miłosne uniesienie przerwał Przemek, który zaczął dobijać się do łazienki.

- Emm, ktoś się niecierpliwi. - powiedział Bartek odrywając się od moich ust. - Jeszcze chwilę może poczekać. - szepnęłam mu do ucha. - Zaraz wychodzimy, daj mu się ubrać. - odwróciłam głowę w stronę drzwi, aby przyjaciel usłyszał. Spojrzałam na Bartka i przegryzłam dolną wargę. Oderwaliśmy się od siebie, brunet się ubierał rzucając dwuznaczne spojrzenia a ja poprawiałam makijaż. Droga do lekarza o dziwo nie przebiegała jak dotychczas w ciszy, nie mogliśmy przestać rozmawiać. Nie kończyły nam się tematy, zupełnie jak za dawnych lat. Moment wejścia do kliniki postawił nas do pionu, żarty się skończyły. Pożegnałam Bartka mocnym uściskiem i pocałunkiem w czoło, zniknął za drzwiami gabinetu.

Dzieeeeń dobry! 🤍

Kolejna dawka emocji, czy Bartek dotrzyma słowa i zmieni swoje zachowanie ?

Czy powie Fausti o swoich planach odnośnie powrotu Filipa do jej życia i co ze ślubem ?

Jak myślicie ?

Kochani moi, przytulam Was bardzo mocno!
🫂🤍

Trzymajcie się i niech zdrówko wam dopisuje!
🤍🫵🏻

Widzimy się we wtorek! 🫶🏻🍁

Gdzieś pomiędzyOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz