Przewrotny los

378 27 12
                                    

- Będziesz tatą skarbie, chociaż pewnie już wiesz. Zawsze jako pierwszy wiedziałeś o wszystkim, niezłego psikusa mi zrobiłeś, nie ma co. - westchnęła. - Powiedz mi Bartuś, co ja mam teraz zrobić, sama ? Wiem, że nasi bliscy z pewnością mi pomogą, ale to nie to samo gdybyś tu był. Doradził, pocieszył, odciążył. - jej postać jako jedyna znajdowała się na cmentarzu, którym zawładnęły krople deszczu. Obijały się o czerń płaszcza blondynki.

- Jak ci tam jest, co ? Mam nadzieję, że z dumą patrzysz na mnie i mi pomożesz. Tak jak obiecałeś, pomagać mi pomimo braku twojej fizycznej obecności. Kocham cię, do jutra! Tylko bądź na czas...

Nie mogłam znaleźć sobie miejsca, kręciłam się po domu w oczekiwaniu na przyjazd rodziców Bartka. Miałam mieszanie uczucia z jednej strony cieszyłam się, że będę miała tak wspaniałą pamiątkę po moim zmarłym mężu, natomiast z drugiej przypływały obawy o dalszą przyszłość. Czułam, że nie jestem gotowa na samotne macierzyństwo. Ilekroć próbowałam zwizualizować sobie małego Bartusia biegającego po domu, automatycznie uciekałam myślami w bok. Byłby taki szczęśliwy, założenie rodziny było dla niego priorytetem. Byłby i pewnie jest! Patrzy się tam z nieba i z pewnością dopilnuje, aby wszystko było dobrze, zaopiekuje się nami.

- Fausti! Wszystko w porządku ? Pokaż się dziecko. - do domu wbiegła zdenerwowana mama Bartka, bała się że coś złego stało się wybrance jej zmarłego syna. - Wszystko w porządku, mam do państwa pewną sprawę, która nie może czekać. - próbowała wyswobodzić się z objęć teściowej.

- Przepraszam, od odejścia Bartka jestem przewrażliwiona. Czasami działam zbyt impulsywnie, co chcesz nam powiedzieć kochana ? - usiedli na beżowej sofie, która swoją miękkością przytuliła ich do siebie. - Może napiją się państwo czegoś ? - jej ciało uwydatniało jej stres, nie umknęło to uwadze rodziców. - Fausti kochana, siadaj między nami. Co się dzieje ? Dlaczego zwracasz się do nas oficjalnie ? Przecież jesteśmy rodziną, jesteś żoną naszego syna. - kobieta przysunęła do siebie młodą dziewczynę i mocno przytuliła, blondynka nie protestowała, poddała się czułością oraz wsparciu teściowej. - Przepraszam, to przez stres. Muszę państwu powiedzieć bardzo ważną rzecz, nie wiem jak zacząć. Od kilku dni próbuję przepracować w swojej głowie wiadomość, która spadła na mnie zupełnie niespodziewanie. - rodzice wymienili spojrzenia, wzruszyli z bezradności ramionami. - Skarbie, powiedz nam najlepiej wprost. Nie szukaj w głowie przemówień, spowodują tylko większy stres. - dziewczyna odsunęła się, wyprostowała, położyła ręce na kolanach. Czuć było napięcie, które wisiało w powietrzu. Po wzięciu głębokiego oddechu, odważyła się powiedzieć sekret, który uciska jej serce.

- Zostaniecie dziadkami. - nastała cisza, głucha cisza. Splot ostatnich tygodni, dni wywrócił życie bohaterów o 180 stopni. Ilość skrajnych emocji, nie jedną osobę powaliłyby na ziemię i nie pozwoliły wstać. - Ja to znaczy ja... nie wiem co mam powiedzieć. Nie dawno pożegnaliśmy syna, a teraz pojawi się w naszym życiu mały człowiek, który będzie w sobie nosił cząstkę jego duszy. - ojciec bruneta wstał i zaczął przechadzać się od drzwi tarasowych do jadalni i z powrotem. - To jest cud! Dziewczyny, to jest cud! Jakby to wszystko zaplanował, pozostawił po sobie tyle pamiątek. Najpierw Melody, róże a teraz swojego potomka. - próbował ukrywać łzy, nie wiązały się z bólem lecz szczęściem. - Bardzo bałam się waszej reakcji, byłam przerażona i dalej jestem. Nie poradzę sobie sama, małe dziecko wymaga tyle siły oraz uwagi. - kobieta kucnęła przed dziewczyną a za nią stanął mąż. - Faustynka, przecież masz nas. Pomożemy ci we wszystkim, Bartek będzie nad wami czuwał. Spokojnie kochana, wszystko się ułoży. Przeprowadzisz się do nas a twój dom będziesz mogła wynająć, lub na odwrót. Jak tobie będzie wygodniej, jesteś teraz najważniejsza Ty i maleństwo, które nosisz pod sercem. - po policzkach Fausti zaczęły spływać łzy, mama jej ukochanego gładziła swoimi delikatnymi dłońmi jej twarz, ratowała pocieszeniem. - Właśnie nasz wnuk! - dodał z radością w głosie. - Albo wnuczka... - wtrąciła kobieta. - Nie wiem co bym bez was zrobiła, dziękuję...

Rodzice Bartka zabrali swoją ukochaną synową na wspólny obiad, planowali przyszłość w której dzielili się swoimi wizjami wspólnego życia. Nie w sposób nachalny, lecz przyjemny dla każdej ze stron. Padały opowieści o dzieciństwie zarówno Bartka jak i Fausti, która wspominała czasy z rodzicami. Wierzyła, że gdyby byli obecni skakali by pod sufit z radości. Wnuki z pewnością były jednym z ich marzeń, których nie zdążyli doświadczyć. Wspólny posiłek zakończyła wizyta u ginekologa, na którą umówiła się bohaterka. Teściowe dzielnie, pełni ekscytacji stali pod kliniką, wyczekiwali wieści czy lekarz potwierdzi ciążę.

- I jak ? - zapytała kobieta, gdy tylko otworzyły się drzwi. - Proszę bardzo, czwarty tydzień. - podała rodzicom zdjęcia z badania usg oraz wyniki krwi. - Lekarz oficjalnie potwierdził ciążę, nie wierzę że to mówię ale jestem przeszczęśliwa. - wspólny uścisk oraz łzy wzruszenia jeszcze bardziej zbliżyły rodzinę Kubickich.

Starsza część rodziny prosiła, aby Fausti tak jak oni wróciła do domu. Zaczęło robić się ciemno, więc podróżowanie nie należy do bezpiecznych, tym bardziej samemu. Jednak bohaterka słynie z upartości, obiecała że bezpiecznie wróci do domu natomiast najpierw chce odwiedzić Bartka i pokazać mu zdjęcia prezentu, jaki przyniosła im noc poślubna. Droga stała się wyjątkowa śliska, lód pokrywał ulice. Radość przykryła uważność, samochód wpadł w poślizg. Dało się usłyszeć jedynie głośni pisk, po którym nastała grobowa cisza... przykryta mglistą osłoną wieczoru.

Gdzieś pomiędzyOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz