Juliette.
Tego momentu obawiałam się najbardziej. Bo muszę wrócić do tamtych wydarzeń i o nich opowiedzieć. To nie był niechciany koszmar który przychodził co noc. Musiałam to opowiedzieć od początku do końca z pełną świadomością.
Przełknęłam ślinę widząc jego przeszywający wzrok. Nawet to, że widział mnie nagą nie przeszkadzało mi jak to, że teraz próbuje przejrzeć mnie na wylot.
Usiadłam na podłodze i oparłam się o łóżko. Patrzyłam na ścianę na przeciwko. Valentino nie poruszył się nawet o milimetr ale wciąż czułam na sobie jego wzrok.
- zacznę od początku..
Zaczęłam powoli i błagałam w myślach by powiedział, że wcale nie muszę ale nie powiedział tego i wiedziałam, że nie powie. W końcu chodziło o jego ojca.
- moja matka zmarła na raka piersi gdy ja i Amy miałyśmy dziesięć lat. Amy była moją siostrą bliźniaczką. Ojciec załamał się po śmierci matki, zaczął pić i brać inne gówna. I gdy cały czas myślałam, że ma jakieś hamulce bo tylko albo aż nas bił, tak jego hamulce puściły kilka dni po naszych osiemnastych urodzinach.
Przełknęłam ślinę.
- Thomas Shelbia, mój ojciec sprzedał mnie i Amy twojemu ojcu by mieć za co się bawić.
Zaśmiałam się gorzko chociaż czułam jak do oczu napływają mi łzy.
- Paolo zamknął nas w jakimś starym magazynie na obrzeżach miasta i kazał złamać bo żadna z nas nie chciała się zgodzić na to co proponował..
Wytarłam łzę która spłynęła po moim policzku.
- twój ojciec chciał nas sprzedać dalej ale by to zrobić musiałyśmy być posłuszne, a żadna z nas taka nie była. Christian Brown gwałcił i zabił moją siostrę, a ja musiałam na to patrzeć. Mnie chcieli złamać w inny sposób. Robert Miller katował mnie i podał mi jakieś gówno przez które nie mogę mieć dzieci, a John Baker próbował zgwałcić gdy po podaniu tego świństwa zaczęłam się opierać jeszcze bardziej. John był najstarszy i najgrubszy z nich wszystkich więc cudem udało mi się uciec. Zawsze gdy przychodzili do magazynu to w pojedynkę bo byłyśmy tam same i niegroźne.
Czułam jak gula w moim gardle nieustannie rośnie.
- koszmary z tamtych dni nawiedzają mnie co noc. Od dziesięciu lat nie przespałam całej nocy, od dziesięciu lat się ukrywam i oglądam się za siebie jeśli już muszę wyjść z mieszkania. Nie mam pracy, kradnę bo boję się wyjść z domu na więcej niż godzinę ciągiem.
Patrzyłam pusto przed siebie. Nauczyłam się dusić wszystkie złe emocje w sobie. Nie miałam odwagi spojrzeć na jego twarz, bałam się co na niej zobaczę.
- jaką mam pewność, że nie kłamiesz?
Usłyszałam. Zaśmiałam się gorzko i dopiero teraz na niego spojrzałam. Nie był zły czy zdziwiony, nie wyglądał też jakby mi nie wierzył ale brakowało mu czegoś czego nie potrafiłam nazwać. Podniosłam się z podłogi. Podeszłam do komody i wyciągnęłam całą dokumentację od ginekologa która potwierdza, że nigdy nie zostanę matką. Położyłam na blacie i przesunęłam w jego stronę.
- nie będę tego czytał.
Skinęłam głową w geście zrozumienia.
- więc zabierz mnie do swojego ojca i zobacz jego reakcję, skoro mu spierdoliłam to musi mnie pamiętać.
Wypaliłam zanim pomyślałam, nie brałam nawet pod uwagę, że mógłby się na to zgodzić. W środku bałam się jak cholera ponownego spotkania z Paolo.
- skąd będę wiedział, że on nie kłamie?
Znów się zaśmiałam.
- przestań pierdolić, ktoś taki jak ty wie kiedy ludzie kłamią i tym bardziej będziesz wiedział, kiedy twój stary kłamie i próbuje coś ukryć.
Uniósł kącik ust i przytaknął.
- jutro odwiedzimy go w porze obiadowej.
Powiedział, a ja miałam ochotę znaleźć się na drugim końcu kraju.
- żartujesz?
Pokręcił głową na boki i podszedł bliżej.
- nie.
Zbladłam.
- on mnie zabije zanim zdążysz mrugnąć.
Zaśmiał się jakbym opowiedziała jakiś dobry żart.
- mój ojciec ma od tego ludzi, więc nic nie zrobi. On bardziej boi się mnie niż ty jego. Poza tym pójdziesz tam jako moja narzeczona więc cię nawet nie dotknie.
Tym razem to ja się zaśmiałam bo to było niedorzeczne.
- o czym ty mówisz?
Zapytałam bo nie potrafiłam uwierzyć w to co usłyszałam. Fakt faktem, napisałam mu, że zgodzę się na wszystko ale to był jakiś cholerny żart.
- nie masz jak zapłacić więc zamiast pieniędzy chcę całą ciebie.
Zamrugałam kilka razy.
- ja pierdole, sama się sprzedam za dwa i pół miliona.
Przewrócił oczami.
- na moje jesteś warta znacznie więcej ale jesteś w kropce więc powiedzmy, że idę ci na rękę.
Zmarszczyłam brwi do środka.
- jaki masz w tym interes?
Zapytałam, a on wzruszył ramionami.
- mam trzydzieści trzy lata, młodszy nie będę, a chciałbym u boku kobietę do której mogę wracać i nazywać żon..
Zaczęłam się śmiać.
- mam być z tobą do usranej śmierci?
Zmarszczył brwi.
- zawsze myślałem, że śmierć u mojego boku nie będzie usrana.
Powiedział zupełnie poważnie. Przewróciłam oczami i sama próbowałam być poważną ale i tak parsknęłam śmiechem.
- poza tym, potrzebujesz bezpieczeństwa, a gdy będziesz ze mną nikt nawet na ciebie krzywo nie spojrzy. Wiesz, mimo wszystko jestem tym przyzwoitym Bernasconi.
Przygryzłam policzek od wewnętrznej strony bo akurat bezpieczeństwo by mi się przydało.
- co z innymi?
Zapytałam, naprawdę zaczęłam się zastanawiać nad jego propozycją. Mam już dość ukrywania się i uciekania.
- innymi?
Udawał głupiego.
- kobietami.
Doprecyzowałam.
- po co mam iść do innych skoro będę miał ciebie?
Byłam zdezorientowana jak cholera bo kto chce kobietę która nie będzie mogła dać dzieci.
- czy ty mnie słuchałeś? Nie mogę mieć dzieci, a każdy je chce mieć i..
Pokręcił głową na boki i mi przerwał.
- ja nie chcę, na mnie nazwisko Bernasconi się skończy.
Odwrócił się i ruszył w stronę drzwi.
- będę spał na kanapie, spakuj się bo zamieszkasz u mnie.
Wyszedł z sypialni, a do mnie jeszcze nie docierało co się kurwa przed chwilą wydarzyło.
CZYTASZ
YOU ARE MY LIGHT
RomanceOn jest płatnym zabójcą. Ona skrzywdzona przez pięć potworów w postaci ludzi. Jak bardzo połączy ich ciemność? +18