21

8.7K 248 33
                                    

Juliette.

Valentino zadzwonił do Brandona, a ten podał mu numer do Mii i Lucasa. Zadzwonił do nich, wytłumaczył całą sytuację Aidena, a oni zgodzili się od razu. Oczywiście będą widnieć jako rodzice adopcyjni ale z wpływami Valentino nie musieli przechodzić całej procedury.

Po małego Aidena przyjechali drugiego dnia i widziałam, że to dobrzy ludzie i tym bardziej nie żałowałam swojej decyzji. Wspólnie ustaliliśmy, że możemy się z nim widywać ale damy sobie trochę czasu by sytuacja z handlem się nieco uspokoiła bo jeśli się rozkręci i ktoś będzie chciał nam namieszać w życiu, że pozbyliśmy się "towaru" to zrobi to w przeciągu kilku miesięcy.

A dziś wychodzę.

Valentino od rana lata po klinice jak szalony i wypytuje pielęgniarki jak o mnie dbać czy jak zmieniać opatrunek i co ile bo uparł się, że to on będzie robił.

Wzięłam prysznic jeszcze w klinice, oczywiście Valentino musiał mi pomóc bo też się na to uparł. Pomógł mi się ubrać, bo oczywiście on tak chciał. Pomógł dojść do samochodu.

W drodze do domu nie wytrzymałam i się odezwałam.

- jeśli będziesz robił to cały czas w domu to się pokłócimy.

Spojrzał na mnie przez moment.

- jeśli będę robił co?

Zapytał, a ja wzięłam głęboki oddech.

- zostałam postrzelona ale już jest wszystko w porządku, a ty obchodzisz się ze mną jak z jajkiem.

Westchnęłam. Nie odezwał się całą drogę. Zatrzymał się pod domem i zablokował drzwi samochodu bym nie mogła wyjść. Skierował na mnie swój wzrok.

- o mały włos cię nie straciłem, widziałem jak gaśniesz Juliette. Możesz na mnie krzyczeć, obrażać się i robić to co wy kobiety robicie by działać nam na nerwy ale i tak się będę tobą opiekował.

Powiedział twardo.

- będę o ciebie dbał, się opiekował, martwił i troszczył bo to powinienem robić jako twój mąż i chcę to robić więc mi pozwól.

Skinęłam po chwili głową bo zapewne sama robiłabym to samo gdy to on zostałby postrzelony.

- więc jak nie poradzę sobie z podtarciem dupy to też mi pomożesz?

Zażartowałam.

- wiesz, nabrałeś wprawy przez te dni, a mój tyłek jest niewiele większy od tyłka Aidena.

Dodałam. Przejechał zrezygnowany dłonią po twarzy.

- moja pomoc ma swoje granice, Juliette. A naprawdę nie swojego gówna mam dość na dobrych kilka lat.

Zaśmiałam się.

- żartowałam.

Odetchnął z wyraźną ulgą.

- cieszę się, że wróciłaś, że znów świecisz i jesteś tutaj ze mną.

Wyszeptał po chwili. Pochyliłam się lekko w jego kierunku i poczułam lekkie ciągnięcie w okolicach brzucha na co syknęłam.

- mógłbyś się przybliżyć odrobinę?

Zapytałam, a on to zrobił jednak faktycznie tylko milimetr.

- jeszcze troszeczkę.

Powiedziałam, a on dalej się drażnił.

Zaraz mnie kurwica weźmie.

YOU ARE MY LIGHT Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz