22

7.2K 253 12
                                    

Valentino.

Po dwóch tygodniach Juliette całkowicie doszła do siebie. No może nie do końca ale było znacznie lepiej i rana się ładnie zagoiła. Wciąż bolała ją przy większym wysiłku ale było już znacznie lepiej.

- kupimy sobie psa?

Zapytała gdy oglądaliśmy jakieś romantyczne gówno na Netflix.

- jeśli chcesz, ale nie chcę żadnego szczurka.

Skinęła głową.

- kupimy takiego zaczepno obronnego. Wiesz, on będzie zaczepiał, a my bronić.

Zaśmiałem się na jej słowa.

- czyli chcesz przytulankę, a nie psa.

Wzruszyła lekko ramionami.

- no weź..

Patrzyła na mnie tymi dużymi oczami. Przejechałem dłonią po twarzy.

- jakiego byś chciała?

Zapytałem.

- czyli się zgadzasz?

Skinąłem głową.

- super bo za miesiąc już będzie do odebrania i zaklepałam nam jednego.

Zamrugałem kilkakrotnie. Jak to już zaklepała?

- a gdybym się nie zgodził?

Zapytałem.

- to bym go i tak przyniosła i byłbyś tym starym który się nie zgadzał ale i tak najbardziej się nim zajmuje.

Przewróciłem oczami. I tak bym się zgodził nawet jeśli by powiedziała, że to pierdolona Chihuahua.

- to Cavalier.

Zmarszczyłem lekko brwi, a ona wzięła głęboki oddech.

- spaniel.

Wyjaśniła, a ja ściągnąłem brwi do środka jeszcze bardziej nie potrafiąc znaleźć w głowie wyglądu tego psa.

- pod kamieniem żyjesz?

Zapytała.

- ostatnio zwykle pod tobą.

Uniosłem brew, a ona szturchnęła mnie łokciem i zaczęła coś stukać w telefonie. W końcu pokazała mi jak wygląda pies.

- nie jest zły.

Powiedziałem w końcu.

- nie jest zły?

Powtórzyła oburzona.

- to jest najsłodszy pies jakiego widziałam i będzie nasz.

Westchnąłem.

- dobra, ale to ty się nim zajmujesz i uczysz wszystkiego.

Uśmiechnęła się szeroko i wtuliła w moją klatkę piersiową.

- jesteś najlepszy.

Uśmiechnąłem się na te słowa i pocałowałem jej skroń. Oglądaliśmy dalej film. Odezwałem się przy końcowych napisach.

- wychodzę dziś wieczorem.

Uniosła głowę i spojrzała na mnie z lekką dezorientacją.

- nie mogę przeciągać tego w nieskończoność, a już zbyt długo czekają.

Chyba zrozumiała bo skinęła głową.

- o której wrócisz?

Wzruszyłem lekko ramionami.

- nie mam zielonego pojęcia ale..

Odchrzaknąłem i zmarszczyłem lekko brwi.

- jak wrócę nie chce żebyś się wystraszyła.

Odsunęła się lekko.

- czego?

- zwykle załatwiam zlecenia szybko, nie lubię się brudzić ale w tym przypadku zmienię taktykę.

Pokręciła głową na boki.

- myślisz, że warto?

Wyszeptała i znów wtuliła się w mój tors.

- zasługują na wszystko co najgorsze co zrobili tobie, Amy i wszystkim kobietom.

Objąłem ją i pocałowałem jej skroń.

- zasługują ale..

Zawahała się chwilę.

- ale?

Westchnęła.

- ale chciałabym mieć to już za sobą. Jeśli wrócisz cały we krwi, nie będę się bać ale będę się zastanawiać co im zrobiłeś..

- nie powiem ci.

Przerwałem jej.

- no właśnie.

Wziąłem głęboki oddech bo już naprawdę nie miałem pojęcia co mam kurwa zrobić. Z jednej strony chciałem się zabawić, z drugiej strony naprawdę nie lubiłem się kurwa brudzić.

- postaram się zrobić jak najmniej bałaganu.

Skinęła lekko głową i już więcej się nie odezwała.

YOU ARE MY LIGHT Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz