Valentino.
Po dwóch tygodniach Juliette całkowicie doszła do siebie. No może nie do końca ale było znacznie lepiej i rana się ładnie zagoiła. Wciąż bolała ją przy większym wysiłku ale było już znacznie lepiej.
- kupimy sobie psa?
Zapytała gdy oglądaliśmy jakieś romantyczne gówno na Netflix.
- jeśli chcesz, ale nie chcę żadnego szczurka.
Skinęła głową.
- kupimy takiego zaczepno obronnego. Wiesz, on będzie zaczepiał, a my bronić.
Zaśmiałem się na jej słowa.
- czyli chcesz przytulankę, a nie psa.
Wzruszyła lekko ramionami.
- no weź..
Patrzyła na mnie tymi dużymi oczami. Przejechałem dłonią po twarzy.
- jakiego byś chciała?
Zapytałem.
- czyli się zgadzasz?
Skinąłem głową.
- super bo za miesiąc już będzie do odebrania i zaklepałam nam jednego.
Zamrugałem kilkakrotnie. Jak to już zaklepała?
- a gdybym się nie zgodził?
Zapytałem.
- to bym go i tak przyniosła i byłbyś tym starym który się nie zgadzał ale i tak najbardziej się nim zajmuje.
Przewróciłem oczami. I tak bym się zgodził nawet jeśli by powiedziała, że to pierdolona Chihuahua.
- to Cavalier.
Zmarszczyłem lekko brwi, a ona wzięła głęboki oddech.
- spaniel.
Wyjaśniła, a ja ściągnąłem brwi do środka jeszcze bardziej nie potrafiąc znaleźć w głowie wyglądu tego psa.
- pod kamieniem żyjesz?
Zapytała.
- ostatnio zwykle pod tobą.
Uniosłem brew, a ona szturchnęła mnie łokciem i zaczęła coś stukać w telefonie. W końcu pokazała mi jak wygląda pies.
- nie jest zły.
Powiedziałem w końcu.
- nie jest zły?
Powtórzyła oburzona.
- to jest najsłodszy pies jakiego widziałam i będzie nasz.
Westchnąłem.
- dobra, ale to ty się nim zajmujesz i uczysz wszystkiego.
Uśmiechnęła się szeroko i wtuliła w moją klatkę piersiową.
- jesteś najlepszy.
Uśmiechnąłem się na te słowa i pocałowałem jej skroń. Oglądaliśmy dalej film. Odezwałem się przy końcowych napisach.
- wychodzę dziś wieczorem.
Uniosła głowę i spojrzała na mnie z lekką dezorientacją.
- nie mogę przeciągać tego w nieskończoność, a już zbyt długo czekają.
Chyba zrozumiała bo skinęła głową.
- o której wrócisz?
Wzruszyłem lekko ramionami.
- nie mam zielonego pojęcia ale..
Odchrzaknąłem i zmarszczyłem lekko brwi.
- jak wrócę nie chce żebyś się wystraszyła.
Odsunęła się lekko.
- czego?
- zwykle załatwiam zlecenia szybko, nie lubię się brudzić ale w tym przypadku zmienię taktykę.
Pokręciła głową na boki.
- myślisz, że warto?
Wyszeptała i znów wtuliła się w mój tors.
- zasługują na wszystko co najgorsze co zrobili tobie, Amy i wszystkim kobietom.
Objąłem ją i pocałowałem jej skroń.
- zasługują ale..
Zawahała się chwilę.
- ale?
Westchnęła.
- ale chciałabym mieć to już za sobą. Jeśli wrócisz cały we krwi, nie będę się bać ale będę się zastanawiać co im zrobiłeś..
- nie powiem ci.
Przerwałem jej.
- no właśnie.
Wziąłem głęboki oddech bo już naprawdę nie miałem pojęcia co mam kurwa zrobić. Z jednej strony chciałem się zabawić, z drugiej strony naprawdę nie lubiłem się kurwa brudzić.
- postaram się zrobić jak najmniej bałaganu.
Skinęła lekko głową i już więcej się nie odezwała.
CZYTASZ
YOU ARE MY LIGHT
RomanceOn jest płatnym zabójcą. Ona skrzywdzona przez pięć potworów w postaci ludzi. Jak bardzo połączy ich ciemność? +18