Juliette.
Czekałam w samochodzie gdy Valentino poszedł wybrać pierścionek zaręczynowy. Chciał wybrać go sam, wziął jeden który miałam na palcu by wziąć odpowiedni rozmiar. Śmiać mi się chciało, bo nigdy nie wyobrażałam sobie takich zaręczyn ale niech mu będzie. Skoro tak ma być i skoro pierścionek ma być na moim palcu zanim spotkamy się z Paolo.
Wzięłam głęboki oddech widząc jak wychodzi od jubilera. Denerwowałam się. Nie wiedziałam jaki wybierze, a jeśli chodzi o biżuterię naprawdę byłam wybredna. Nie to, że będę marudzić gdy mi się nie spodoba ale wolałabym by mi się podobał.
Usiadł na miejscu kierowcy, wyciągnął w moją stronę małe beżowe pudełeczko. Przełknęłam ślinę i chwyciłam je niepewnie.
- jeśli ci się nie spodoba, to pójdziemy wymienić i wybierzesz taki który będziesz chciała.
Przytaknęłam lekko głową i otwarłam pudełko. Zamrugałam kilka razy. Pierścionek był naprawdę piękny. Był zrobiony w stylu tiary, był element liści. Było mnóstwo małych diamentów i jeden dość spory.
- ja tego nie założę.
Powiedziałam i spojrzałam na niego przerażona. Zmarszczył brwi.
- myślałem, że ci się spodoba.
Skinęłam głową.
- podoba i to bardzo, ale musiał być cholernie drogi i będę się bała, że go zgubię albo nie wiem..
Westchnął, wyciągnął pierścionek. Chwycił moją dłoń i wsunął na palec serdeczny prawej ręki.
- jeśli zgubisz to zamówimy taki sam nowy.
Pokręciłam głową na boki.
- ale musiał być naprawdę drogi.
Wzruszył ramionami.
- tylko milion.
Otworzyłam szeroko oczy.
- ja pierdole, to już jestem ci winna trzy i pół.
Uniósł brew do góry. Odpalił silnik i ruszył.
- nie jesteś mi nic winna, po prostu bądź i to mi wystarczy.
Przygryzłam policzek od wewnętrznej strony i nic nie odpowiedziałam.
Jakim cudem taki mężczyzna jest zabójcą? Powinien być skurwysynem bez uczuć, bez jakichkolwiek ludzkich odruchów.. A on do tej pory jest najlepszą osobą którą spotkałam w życiu i słowami oraz czynami upewnia mnie tylko w tym, że dobrze robię, że zgodziłam się na "zapłatę" w postaci małżeństwa.
Całą drogę milczałam. On również milczał, dopiero gdy wjechaliśmy na podjazd i zbliżaliśmy się do posiadłości Paolo odezwał się.
- za każdym razem gdy tutaj będziemy, będę otwierał ci drzwi samochodu. Wiem, że tego nie chcesz i w innych miejscach nie będę tego robił ale tutaj mi pozwól. I nie chodzi o to by pokazać się ze strony dżentelmena, a o to by w razie potrzeby przyjąć kulkę za ciebie.
Mówił bez ogródek, a ja zamarłam.
- o czym ty mówisz? Jaką kurwa kulkę?
Zapytałam.
- Julietto, proszę. Nie panikuj bo prostu pozwól mi to robić.
Przełknęłam ślinę, zatrzymał się pod drzwiami ogromnego domu. Skinęłam lekko głową.
- jeśli będziesz czuła się niekomfortowo, podrap się po skroni bo ten gest jestem w stanie zauważyć nawet jeśli będziesz stała obok i nie będę patrzył bezpośrednio na ciebie.
CZYTASZ
YOU ARE MY LIGHT
RomanceOn jest płatnym zabójcą. Ona skrzywdzona przez pięć potworów w postaci ludzi. Jak bardzo połączy ich ciemność? +18