19

7.6K 245 2
                                    

Valentino.

Minął tydzień. Uparłem się, że to ja będę zajmował się chłopcem i tak zwykle nie spałem. Do tej pory nie wiedziałem, jak noworodek może dać w kość. Miałem dość po tym tygodniu. Oczy same mi się zamykały. Aiden tylko by jadł, robił kupę i spał. Oczywiście w nocy musiał płakać, a ja nie wiem co mu się nie podobało. Zdawałem sobie sprawę, że potrzebuje mamy i innego ciepła niż to które daje mu ja ale na tą chwilę nie było to możliwe.

Siedziałem na fotelu i karmiłem chłopca gdy wszedł do sali Harry.

- od rana podawaliśmy tylko leki przeciwbólowe więc powinna się jutro obudzić.

To była cudowna wiadomość. Nie dlatego, że nie radzę sobie z chłopcem tylko dlatego, że w końcu usłyszę jej głos i będę mógł spojrzeć w te piękne, duże niebieskie oczy. W momencie gdy Harry potwierdził, że operacja się udała i trzeba czekać byłem cały czas spokojny. Czekałem cierpliwie aż postanowią ją wybudzić. Może gdyby nie fakt, że zajmowałem się noworodkiem to inaczej bym to przeżywał ale on skutecznie odwracał uwagę od tego, że Juliette jest w śpiączce. Ale też wiedziałem, że nie dzieje jej się krzywda więc mogłem zająć się chłopcem.

- powinieneś odpocząć bo na początku na pewno będzie potrzebować twojej pomocy.

Skinąłem głową.

- próbuje ale nie do końca mi wychodzi z tym małym diabłem.

Harry się zaśmiał na moje słowa.

- jeśli chcesz to wezmą go pielęgniarki.

- nie.

Zaprzeczyłem od razu.

- gdyby to było moje dziecko, nie mógłbym go podrzucić pierwszej lepszej osobie gdy jest ciężko.

Zobaczyłem coś w oczach Harrego ale nie do końca byłem pewien co. Uśmiechnął się po chwili.

- myślę, że to już jest twoje dziecko.

Spojrzał na śpiącą królewnę.

- wasze.

Poprawił się i wrócił do mnie wzrokiem.

- wiem, że nie może mieć dzieci bo była u ginekologa w mojej klinice.. wiem też, że do tej pory ty ich nie chciałeś i wcale się nie dziwię po tym co spotkało ciebie ale nie jesteś taki sam jak on i nigdy nie będziesz.

Już chciałem się odezwać ale mi na to nie pozwolił.

- gdybyś był taki jak on, z pewnością nie wziąłbyś chłopca na tą sale i z pewnością byś nie przejmował się jego losem.

Wzruszyłem lekko ramionami.

- widziałem jak Juliette na niego patrzyła i..

Przerwał mi.

- też to widziałem, i ty patrzysz dokładnie tak samo ale próbujesz stłumić to w sobie.

Znów wzruszyłem ramionami.

- to nie jest dobry pomysł, wiesz o tym.

Powiedziałem, a on kolejny raz się zaśmiał.

- udam, że tego nie słyszałem.

Przewróciłem oczami na te słowa.

- Dźwięk odkurzacza go uspokoi, jest taka aplikacja, ściągnij i zadziała. Wierz mi, przerabiałem niedawno to samo z wnuczką.

I wyszedł. Wziąłem głęboki oddech i spojrzałem na Aidena który zasnął przy butelce.

- damy radę młody.

Wiedziałem, że nikt tu już nie przyjdzie bo pielęgniarki zmieniły opatrunek z pół godziny temu. Położyłem chłopca w łóżeczku i ściągnąłem koszulę bo do spania była cholernie niewygodna. Położyłem się na wolnym łóżku i patrzyłem na Juliette.

Jutro się obudzi. Jutro usłyszę jej głos, zobaczę uśmiech i oczy. Jutro znowu będzie świecić najjaśniej jak tylko potrafi.

Zamknąłem w końcu oczy chcąc zasnąć jednak Aiden zaczął płakać. Wziąłem głęboki oddech, podniosłem się z łóżka. Wyciągnąłem chłopca i zacząłem krążyć z nim po pokoju chcąc go uspokoić.

Trwało to prawie całą noc bo gdy już zasnął i chciałem go odłożyć on się budził. Zrezygnowany odszukałem w telefonie aplikacje z dźwiękiem odkurzacza. Pobrałem i włączyłem. Od razu się uspokoił. Położyłem go na łóżku i sam położyłem się obok. Objąłem go, uważając tym samym by główkę miał na zewnątrz ale resztę ciała w moim lekkim uścisku by nie spadł. W końcu zasnął, ja również.

YOU ARE MY LIGHT Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz