24

7.5K 239 12
                                    

Juliette.

Miesiąc później pojechaliśmy odebrać szczeniaka. Valentino nie wyglądał na zadowolonego ale chyba nikt by nie był zadowolony gdy ktoś zasika ci samochód. A Lucian - bo tak nazwaliśmy psa - zsikał się w aucie trzy razy.

Lucek był już z nami kilka dni. Naprawdę starałam się go nauczyć by nie sikał i nie robił kupy w domu ale on miał to gdzieś. Wszystko było pogryzione i sikał non stop. Valentino musiał jechać do klubu by zająć się papierkową robotą, mógłby zrobić to tutaj ale stwierdził, że nie będzie potrafił się skupić przy tym małym diable.

Siedziałam z psem w salonie gdy usłyszałam krzyk mężczyzny.

- Juliette!

Wydarł się.

- lepiej schowaj tego psa bo mu łeb ukręce!

Przełknęłam ślinę. Chwyciłam szczeniaka pod pachę i wyjrzałam z salonu w stronę drzwi wejściowych przy których jeszcze stał. Spojrzałam w dół i zaczęłam się śmiać.

- coś mi właśnie śmierdziało, ale nie potrafiłam zlokalizować tej kupy.

Powiedziałam rozbawiona. Lucek zrobił kupę pod drzwiami, a Valentino w nią wdrepnął.

- jak mogłaś nie widzieć tego gówna?

Zapytał całkiem poważnie.

- no błagam, zlewają się na tych płytkach.

Przejechał dłonią po twarzy.

- zaraz ja cię zleje.

Uśmiechnęłam się na jego słowa.

- kusząca propozycja ale poczekaj aż Lucek zaśnie.

Przewrócił oczami. Ściągnął buty, a ja poczułam jak robi mi się ciepło w okolicy brzucha. Zmarszczyłam lekko brwi i spojrzałam w dół.

- Lucian!

Krzyknęłam oburzona, a pies sikał dalej. Valentino zaczął się śmiać. Podszedł, pocałował moje usta i wziął szczeniaka na ręce gdy już skończył.

- bardzo dobrze, jeszcze mógłbyś jej nasrać do butów.

Zmarszczyłam brwi.

- najlepiej do tych czerwonych, są nowe.

Mówił dalej i ruszył z psem w stronę drzwi tarasowych.

- nie będziesz psa na mnie napuszczał.

Ruszyłam za nim, a on się zaśmiał.

- ja? Dziwnym trafem to zawsze ja mam wszystko zasikane, zasrane i pogryzione.

Wzruszyłam lekko ramionami i splotłam ręce pod piersiami.

- no życie.

Przewrócił oczami. Przybliżył się i pocałował moją skroń.

- idź się wykąp bo z metra czuć te szczochy.

Westchnęłam bo faktycznie śmierdziało jak cholera, ruszyłam w stronę łazienki.

Wróciłam jednak by posprzątać tę nieszczęsną kupę. Niestety to ja chciałam psa więc to mnie przypadło sprzątanie po nim w domu. Nie narzekałam bo wiedziałam, że Valentino i tak po kryjomu sprząta to czego ja nie widziałam bądź gdy ja po prostu spałam.

Gdy wszystko było czyste poszłam w końcu wziąć prysznic. Po paru minutach wykąpana i ubrana w czyste ciuchy poszłam na taras. Oparłam się o framugę drzwi i wpatrywałam się w Valentino który bawił się z Luckiem na trawie.

- mówiłam, że będziesz tym który mówi, że nie chce psa, a i tak się nim zajmuje i się z nim bawi.

Od razu się zatrzymał i przewrócił oczami.

- musiałem zająć się tym szczurem skoro brałaś prysznic.

Powiedział, a ja się zaśmiałam.

- wcale nie musiałeś bo to jest taki leń, że poszedłby spać, po prostu chciałeś, a to różnica.

Uśmiechnęłam się, a on wzruszył ramionami. Lucek przebiegł koło moich nóg i od razu pobiegł na swoje legowisko spać. Spojrzałam na szczeniaka, a następnie na Valentino i uniosłam brew robiąc minę "a nie mówiłam?". Uśmiechnął się pod nosem i ruszył w moim kierunku.

- no może trochę go polubiłem ale to tylko wtedy gdy nie robi swoich potrzeb tam gdzie tylko jest to możliwe.

Zaśmiałam się cicho i wtuliłam się w jego klatkę piersiową. Objął mnie i pocałował w czubek głowy. Słuchałam jego bicia serca.

- lubię tę naszą codzienność.

Powiedział po chwili. Zmarszczyłam lekko czoło, wbiłam brodę w jego pierś i patrzyłam w jego oczy.

- po prostu.. jest spokojnie odkąd to skończyliśmy. Ty nie masz już koszmarów, ja śpię więcej niż wcześniej.. za każdym razem gdy wychodzę, wiem, że gdy wrócę ty tutaj będziesz i wiem, że mam do kogo wracać.

Pocałował czubek mojego nosa.

- i cały czas dla mnie świecisz.

Zmarszczyłam się lekko.

- co?

Zapytał zdezorientowany.

- teraz też świecę dla Luciana, nie zapominaj o tym.

Przewrócił oczami i przytulił mnie do siebie mocniej.

- lubię go.. i może mówię, że zrobię mu krzywdę ale tak naprawdę nigdy bym tego nie zrobił..

Wyszeptał, a ja się uśmiechnęłam delikatnie.

- wiem o tym.

Doskonale zdawałam sobie z tego sprawę. Znów słuchałam bicia jego serca. Staliśmy tak dobre kilka minut, aż w końcu jego serce zaczęło przyspieszać jakby się czymś denerwował. Już miałam zapytać czy coś się stało jednak zaczął mówić.

- nie znam definicji miłości ale..

Zaczął naprawdę powoli, a ja myślałam, że mi serce wyskoczy z piersi albo padnę na zawał.

- ale?

Wyszeptałam, pochylił się lekko do mojego ucha.

- czuję, że cię kocham Juliette.

Powiedział cicho.

- czuję, że kocham cię całym sobą i chciałbym żebyś to wiedziała, że masz mnie całego. Masz mój umysł, ciało, duszę i serce. Należę w całości tylko do ciebie Julietto.

Szeptał, a ja zaraz zemdleje. Za cholerę nie spodziewałam się, że to on wyzna miłość pierwszy, nie spodziewałam się, że w ogóle to zrobi. Ja chciałam zrobić to już kilka dni temu ale cały czas paraliżował mnie strach. Odsunęłam się od niego ale tylko odrobinę. Objęłam dłońmi jego szyję i wpiłam się w jego usta.

- tak bardzo cię kocham Valentino..

Wyszeptałam między pocałunkami. Uśmiechnął się przy moich ustach i całował dalej.

YOU ARE MY LIGHT Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz