════ ⋆★⋆ ════
Było już późne popołudnie gdy wszyscy byli już spakowani i w praktyce gotowi aby opuścić hotel. Po włożeniu walizek do samochodu, grupowo zdecydowali aby udać się na jakiś obiad zanim opuszczą te miasto. Według planu Billa, postanowili jechać w stronę lotniska przy czym zatrzymają się w jakiejś restauracji. Na szczęście ich tam nie brakowało. Tak wiec się stało. Bill wsiadł za kierownice, tom usiadł obok a Georg i Gustav na tyle. Straumatyzowany wcześniejszym uderzeniem się w głowę postanowił tym razem pozostać oparty jedynie o fotel. Młodszy przypominając sobie tą sytuacje, parsknął śmiechem.
Po półgodzinnej drodze, razem udali się dumnie do przytulnej restauracji w pobliżu lotniska – Kennedy's. Ich lot do Wielkiej Brytanii był zaplanowany na godzinę dziewiętnastą a mokra dopiero siedemnasta, więc mieli więcej niż wystarczająco czasu na spożycie ostatniego posiłku w mieście, które nigdy nie śpi.
Zdecydowali się opuścić Nowy Jork wcześniej niż planowali, nie dlatego, że ich beztroski, wolny czas dobiegła końca, czy z powodu jakichkolwiek zobowiązań zawodowych. Nie, przyczyną tego nagłego wyjazdu były sprawy sercowe. Tom, główny gitarzysta ich zespołu, przeżywał wstrząs emocjonalny. Zakochał się w nietypowej dziewczynie, która jako jedyna była w stanie skraść jego serce. Była jak miasto, które mieli opuścić – tajemnicza, tętniąca życiem i nie do odparcia. Przy tym zawsze pewna siebie, nie do powstrzymania jak i zdecydowana.
Jednakże Sophie była jak hipnotyzująca melodia, która nie odpowiadała uczuciom rozbrzmiewającym w sercu Toma. Pragnęła jedynie fizycznej intymności, jaką oferował Tom, ale co z jego miłością? To była zupełnie inna historia. Przypadkowy kontakt Sophie stanowił uderzający kontrast z namiętnym uczuciem Toma. Sposób w jaki chłopak był głęboko zakochany, doprowadził go do bardziej niż złego samopoczucia.
Siedząc w słabo oświetlonej restauracji, w oddali widzieli startujące samoloty, których reflektory odbijały się w kałużach na pasie startowym. Subtelna cisza połączyła grupę. Gustav i Georg jednocześnie podnieśli sok jabłkowy, wyrywając Toma i Billa ze stoickiego oszołomienia.—Za nowe początki— Rzekł Bill z pewną melancholią w głosie, gdy spojrzał ze współczuciem na Toma.
To było coś więcej niż toast – było to echo koleżeństwa, świadectwo ich zrozumienia trudnej sytuacji Toma. Nikt nie chciał nawet wracać do owych złych momentów jakie bez wątpienia mu towarzyszyły na każdym kroku. Przyjaciele jak i brat zawsze starali się wspierać gitarzystę, wiedząc, że ma problemy, które nie ułatwiają mu życia.
Bez słowa, unosząc szklanki, wszyscy wydali lekki brzęk szkła. Gustav, perkusista, jako pierwszy przerwał ciszę. Zawsze pełniąc funkcję strażnika pokoju w grupie jak i tęgi uroczego, spokojnego dzieciaka, skłonił kolektyw do przywołania miłych wspomnień z pobytu w Nowym Jorku.
Bill natychmiast przypomniał sobie o pamiętliwym występie w klubie. Wszyscy zaczęli się śmiać, nawet na twarzy Toma pojawił się delikatny uśmiech.
Angażując się w dyskusje, powracając do muzycznej podróży i przeżywając na nowo przygody, ich duchy zaczęły powoli się odradzać. Mimo ich nietypowej natury, nawet nie był potrzebny alkohol, który w większości takich okazji im towarzyszył. To był ich ostatni dzień w Nowym Jorku i ostatnia noc w tym wspaniałym mieście promieniującym możliwościami.Po skończeniu posiłku, pustych szklankach, śmiechach rozbrzmiewających w ścianach restauracji, nadszedł czas, aby pożegnać się z Nowym Jorkiem. Ze zbiorowym westchnieniem wstali, opuszczając zacisze restauracji w oczekiwaniu na lotnisko.
Podczas gdy Bill wraz z Gustavem i Georgiem opuścili lokal nie zaprzestając ożywionej i radosnej rozmowie, Tom zatrzymał się w drzwiach czując znajomą wibracje w prawej kieszeni luźnych spodni. Marszcząc brwi wyciągnął telefon z kieszeni i odebrał połączenie.—Gdzie jesteś? Stoję pod drzwiami do twojego pokoju już z kwadrans— Barwny głos Sophie wydobył się ze słuchawki telefonu.
—Wracaj do domu, już nie wracam. Wybacz, że bez pożegnania, jednak nie spotkamy się już— Tom odparł z powagą. Jego głos zanikł delikatnie czując ucisk w gardle. Gdy wypowiedział Sanę słowa, sam zrozumiał, że to już koniec.
—Co ty pierdolisz?! Jesteś na lotniku? Tom?!— Głos dziewczyny natychmiast zmienił ton.
—Muszę kończyć. Żegnaj— Ciemno włosy rozłączył się po wypowiedzianych słowach. Chcąc znaleźć wzrokiem brata, bez trudu ujrzał go stojącego przy samochodzie. Bill stał z założonymi ramionami na piersi i niezbyt przyjazną miną.
Tom natychmiast podbiegł wręcz do bliźniaka.—Nie mów mi tylko, że to ona— Powiedział przeczuwając, że rozmowa telefoniczna Toma toczyła się właśnie z ową brunetką.
Łapiąc bezpośredni kontakt wzrokowy z Billem, chłopak wzdrygnął obojętnie ramionami i wsiadł do samochodu zostawiajac brata w niepewności.—Tom, coś ty znów narobił — Bill westchnął ciężko po czym ponownie wsiadł za kierownice kierując się tym razem docelowo na lotnisko.
════ ⋆★⋆ ════
CZYTASZ
RUHM || Tom Kaulitz
Fanfiction,,-Kochasz mnie, prawda?- -Co ty gadasz, seks to tylko zabawa- -W takim razie bawmy się tak długo aż mnie pokochasz-„ Pieniądze, seks, alkohol, narkotyki i nie zapominając, sława. Czego chcieć więcej aby książka była ciekawa? Zapraszam do czytania...