Rozdział 3.

307 18 6
                                    

Layla

Siedziałam na ziemi, oparta o zimną kamienną ścianę, padając ze zmęczenia. Jakiekolwiek próby ucieczki bez początkowej przewagi i czegokolwiek do obrony nie miały żadnego sensu. Postanowiłam odczekać trochę czasu w nadziei, że Jedi straci czujność. Tym razem nie mogłam sobie pozwolić na błąd. W tym przypadku już nawet nie chodziło o moje życie, bo przyłączając się do Rebelii, wiedziałam jakie ryzyko będzie się z tym wiązać, tylko o uniknięcie wydania swoich przyjaciół w ręce władzy. Słyszałam pogłoski, przez jakie okropieństwa przechodzą rebelianci złapani przez rząd w celu uzyskania informacji o naszej grupie i jej członkach. Gdy byli już niepotrzebni i powiedzieli wszystko, co wiedzieli, umierali. Bardziej niż śmierci bałam się tego, że cierpienie zmusi mnie do zdradzenia bliskich mi osób. Dlatego zdecydowałam się, że jeśli mam zginąć, to na moich własnych zasadach.

Nie wiem ile czasu tak spędziliśmy w grobowej ciszy, ale Jedi w końcu zasnął. Głowa osunęła się mu na ramię, a oddech stał się spokojniejszy i miarowy. Dla bezpieczeństwa poczekałam jeszcze trochę zanim zaczęłam działać. 

Wstałam najciszej jak umiałam i podeszłam do mężczyzny. Odpięłam od pasa jego miecz świetlny i przyjrzałam się mu. W tym momencie pomyślałam, że wystarczyłby jeden ruch, aby Jedi był martwy, a moje wszystkie problemy zniknęły. Próbowałam przekonać samą siebie, że to słuszne, ale spojrzałam na twarz śpiącego Jedi i poczułam ogarniającą mnie niemoc. Z bliska wydawał się taki niewinny, wręcz delikatny, a to, że był wyjątkowo piękny dodatkowo pogarszało sytuację. Nie zaprzeczę, byłam wyjątkowo głupia mając taką szansę i jej nie wykorzystując, ale zwyczajnie nie potrafiłam zakończyć jego życia. Nie chciałam mieć jego życia na sumieniu, które wiem, że nie dałoby mi spokoju.

Odwróciłam się od niego i z jego bronią w ręku zaczęłam uciekać. Chociaż tak naprawdę nie nazwałabym tego ucieczką, bo tempo mojego poruszania się było wręcz żałosne. Pozostało mi liczyć, że Jedi obudzi się dopiero, gdy będę daleko od niego. 

Błądziłam w ciemności korytarzami jaskini, mogłabym zapalić miecz świetlny, ale bałam się, że zdradziłoby to moją pozycję i zabrało cenny czas na ucieczkę. Miałam wrażenie, że bolało mnie wszystko, co tylko mogło, najbardziej plecy od uderzenia o ścianę i klatka piersiowa podczas oddychania, bo prawdopodobnie miałam pęknięte żebro. 

Siłą woli nakazywałam sobie nie poddawać się, ale moje wyczerpane ciało odmawiało współpracy. Zaczęło kręcić mi się w głowie, musiałam zatrzymać się i odpocząć przynajmniej chwilę. Myśli przerażająco zwolniły, nie potrafiłam się skupić i zaplanować, co powinnam zrobić w następnej kolejności. Wzięłam kilka głębokich, bolesnych oddechów i ruszyłam przed siebie, nie wiedząc nawet czy zbliżam się do wyjścia, czy tylko brnę dalej w głąb jaskini. 

Po długich minutach żmudnego marszu opadłam na ziemię całkiem pozbawiona resztek sił, z niepokojącym przeczuciem, że już nigdy się nie podniosę. Z moich oczu zaczęły płynąć łzy bezsilności, które mimo moich prób, nie chciały się za nic zatrzymać. Byłam zła na siebie za to, ale jednocześnie nie miałam pojęcia, co innego w takiej sytuacji mogłabym zrobić. Wpadłam w dziwny deliryczny stan derealizacji, w którym już nie czułam lęku, ani nawet gniewu. 

Nie wiem ile to trwało, bo kompletnie straciłam poczucie czasu, ale w pewnym momencie usłyszałam kroki za swoimi plecami. Podniosłam się z ziemi i odwróciłam w stronę dźwięku. Jedi był wyraźnie zdenerwowany. Świetnie, to by było na tyle z mojej ucieczki. 

-Oddaj mi mój miecz - powiedział na tyle spokojnie, na ile był w stanie.

-Nie, jak chcesz go odzyskać, to sam musisz go sobie wziąć - odpowiedziałam i spojrzałam mu prosto w oczy. 

Poczułam, że próbuje wyrwać mi miecz z ręki za pomocą Mocy, więc zacisnęłam mój chwyt na nim jeszcze mocniej, aż Jedi odpuścił. Toczyliśmy bitwę na spojrzenia, powstało między nami nieopisane napięcie, które wzrastało z każdą chwilą. 

-I co zamierzasz niby teraz zrobić? - zapytał z dziwnym wyrazem twarzy.

Nie odpowiedziałam mu, tylko zamiast tego wyciągnęłam przed siebie rękojeść jego miecza świetlnego. Ręka mi drżała z nerwów, ale próbowałam przynajmniej brzmieć spokojnie.

-Pamiętasz co ci mówiłam o tym, jaki los spotyka złapanych przez rząd?

Pokiwał głową w odpowiedzi.

-Wiesz, ja wiem, że nie dam rady się z tego wywinąć, ale nie mogę ryzykować, że zmuszą mnie do wydania innych - byłam zdeterminowana, żeby doprowadzić do końca to, co zaplanowałam - więc jedyne, co mogę zrobić, to umrzeć na własnych zasadach. 

-Zaczekaj, nie możesz przecież… - próbował mnie powstrzymać, ale nie miałam zamiaru go słuchać.

Oczy Jedi rozszerzyły się z przerażenia, gdy odwróciłam rękojeść miecza w swoją stronę i włączyłam ostrze. Bólowi przeszywającemu moją pierś towarzyszył przerażający krzyk mężczyzny. Ułamek sekundy później wszystko ogarnęła ciemność. 

...

Od autorki:
Do wsyztskich którzy dotarli do tego miejsca: ogromnie się cieszę, że tu jesteście!
Dajcie znać, jak wam się podoba 🩷

All You Had To Do Was Stay || Anakin Skywalker Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz