Rozdział 1.

570 17 0
                                    

Layla

  Odkąd sięgam pamięcią, zawsze starałam się żyć z nadzieją, że kolejny dzień będzie lepszy od poprzedniego. Nieważne, jak było źle, chciałam optymistycznie patrzeć w przyszłość, wierzyć, że świat ma dla mnie coś lepszego niż to, czego zdążyłam doświadczyć.

  Jednak niedawno cała moja nadzieja umarła. Zaczęła powoli się wykrwawiać, aż padła nieżywa u moich stóp. Dwa miesiące odkąd rozpoczęła się rewolta, którą wzniecili rebelianci, w tym ja, moi przyjaciele i wiele innych. Nasza grupa nie miała nawet żadnej nazwy, różnie nas określano, w zależności od tego, czy wypowiadający ludzie zgadzali się z naszymi poglądami czy nie. Nie próbowaliśmy obalić rządzących, naszym celem było tylko zmuszenie ich do zmian, które ułatwiłyby życie zwykłym obywatelom ale nikt nie zamierzał nas wysłuchać, gdy próbowaliśmy rozmawiać z nimi w pokojowy sposób, więc jedyne, co nam zostało to wzniecenie rewolucji.

  Siły rządowe same nie dawały sobie rady w walce z nami i poprosili o pomoc Jedi, którzy przylecieli na naszą planetę kilka dni temu, aby pomóc w przywróceniu pokoju. Rząd powiedział im, że zaczęliśmy atakować cywilów i nie daje sobie rady z ochroną ludności przed zagrożeniem, jakie stanowimy. Co oczywiście było wierutnym kłamstwem, bo wszystkie cele naszych ataków dobieraliśmy tak, aby jak najmniej niewinnych ludzi ucierpiało. Niestety Jedi nie zadali sobie trudu, żeby faktycznie się przekonać jak wygląda rzeczywistość, tylko uwierzyli im na słowo więc każdego schwytanego rebelianta w dobrej wierze przekazywali władzom, żeby ich "sprawiedliwie" osądziła, nie zdając sobie sprawy z tego, że tak naprawdę skazują nas na pewną śmierć. Po usłyszeniu wielu historii, jakie różne osoby opowiadały o Jedi, spodziewałabym się po nich większej wyrozumiałości, ale oni stali się po prostu naszymi kolejnymi wrogami.

Przez te kilka dni nikt z nas nie mógł czuć się bezpieczny, rozeszliśmy się, każdy w swoją stronę, aby uniknąć aresztowania. Pogodziliśmy się z porażką i wycofaliśmy, aby przeżyć. Jeśli jeszcze z siłami rządowymi mogliśmy walczyć i liczyć na dobry wynik, to starcie z Jedi było dla nas z góry przegrane. Tak przynajmniej stwierdziła większość rebeliantów podczas dyskusji na temat naszych dalszych działań. Jedyne co mi zostało to ukrywać się i czekać, aż zakończy się rzeź. Ja i wszyscy moi przyjaciele byliśmy ścigani i musieliśmy oglądać się za siebie na każdym kroku. Nawet nie wiedziałam, gdzie są w tym momencie, ani czy w ogóle żyją, bo nie utrzymywaliśmy kontaktu, aby się nie wychylać i uniknąć podejrzeń.

Wracałam do mojej kryjówki w górach z dwiema torbami pełnymi jedzenia na zapas, które wyłudziłam od jednego ze sprzedawców na miejskim targu. Słońce jeszcze nie zaszło, ale ja szłam górską ścieżką, więc już błądziłam w półmroku. Zaczęło mi się robić trochę zimno, chciałam jak najszybciej wrócić do jaskini, w której nocowałam w ostatnim czasie. Byłam okropnie zmęczona, ciągłe ukrywanie się i uciekanie poważnie poszarpało moje nerwy. Żyłam w nieustającym napięciu, ledwo wytrzymywałam od nadmiaru złych emocji gromadzących się w mojej głowie.

-Chyba potrzebna ci pomoc? - usłyszałam głos za moimi plecami. Odwróciłam się i ujrzałam wysokiego mężczyznę kilkanaście kroków ode mnie.

-Nie, dziękuję, poradzę sobie - nie ważne, jak przystojny by nie był (a był bardzo), nie mogłam ryzykować zadawaniem się z kimkolwiek, dopóki nie przestanie mi grozić niebezpieczeństwo.

Miał prześliczne oczy w kolorze oceanicznego błękitu i włosy w odcieniu ciemnego blondu. Podszedł bliżej i wziął ode mnie torby mówiąc:

All You Had To Do Was Stay || Anakin Skywalker Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz