Rozdział 14.

250 15 1
                                    

Layla

Następne dni upływały mi bardzo przyjemnie. Atmosfera między mną a Anakinem znacząco się rozluźniła, nie denerwowałam się już tak bardzo i proszę, wszystko lepiej mi szło. Nabrałam trochę pewności siebie, co motywowało mnie do dalszej pracy.  

Przyzwyczaiłam się do miłej wersji Anakina, dalej uwielbiałam działać mu na nerwy, ale dogadywaliśmy się o wiele lepiej niż wcześniej. Moja ręka dość szybko się zagoiła i mogłam wrócić do normalnych treningów. 

Jednak moja pewność co do przyszłości nie była stabilna. Przeszłam już przez tyle wstrząsów, że nie potrafiłam w pełni cieszyć się z tego, co dzieje się obecnie, bez głosu z tyłu głowy podpowiadającego mi, że wszystko za chwilę się zmieni. Tym razem było tak samo. 


Późnym wieczorem wracałam do swojego pokoju, niosąc kilka książek wypożyczonych z biblioteki. Jedne z wielu drzwi w korytarzu były otwarte. Słyszałam głosy Obi-Wana i Anakina. Powinnam pójść dalej, nie zatrzymywać się, wyszłoby mi to na dobre, ale niestety coś mnie podkusiło, żeby zostać i posłuchać. Nie byłam w stanie powstrzymać ciekawości, zachowałam się okropnie, ale czułam wręcz przymus sprawdzenia, czego dotyczy ich rozmowa. 

Oczywiście trafiłam najgorzej, jak tylko mogłam. Rozmawiali o mnie.

-Ale to naprawdę nie powinno wyglądać w taki sposób… - głos Anakina był wyraźnie zmęczony. 

-Anakinie, posłuchaj - Obi-Wan starał się go uspokoić - powinieneś w końcu przestać się nad tym nieustannie zastanawiać.

-Jak mam przestać myśleć o tym, że postawili mnie w sytuacji, w której nie chciałem się znaleźć? Powiedziałem im, że nie chcę mieć padawana, zwłaszcza nie chciałem, żeby to była Layla, a oni mnie po prostu zignorowali, nawet nie chcieli pomyśleć nad tym, co mówiłem… Teraz utknąłem z nią na nie wiadomo, jak długi czas i nawet nic nie mogę z tym zrobić. 

Poczułam ukłucie w klatce piersiowej, jakby ktoś pchnął w nią ostrzem. Nie dałam rady dłużej tego słuchać, najciszej jak potrafiłam, oddaliłam się stamtąd. Właśnie tak kończyło się podsłuchiwanie. Szłam szybko, prawie biegłam, aż znalazłam się w moim pokoju i zatrzasnęłam za sobą drzwi. Odłożyłam książki na biurko i opadłam na podłogę. Oparłam się plecami o bok łóżka. 

Nic nie mogło zatrzymać myśli pchających się ze wszystkich stron do mojej głowy. Dlaczego to mnie zawsze spotyka coś takiego? Najpierw Raisa, która musiała zająć się mną po śmierci matki, bo nie miałam nikogo innego, kto mógłby to zrobić, a teraz Anakin, który utknął ze mną, bo go do tego zmusili. Historia zatoczyła koło. Ciągle byłam dla kogoś ciężarem, niepotrzebnym balastem.  

Usta zaczęły mi drżeć, a oddech stał się urywany. Czułam się jakbym znowu miała 7 lat i była samotnym dzieckiem, które znalazło się w miejscu, gdzie nikt go nie chce. Minęło dwanaście lat od tamtego czasu, a ogarnęła mnie identyczna bezradność. Nie sądziłam, że kiedykolwiek jeszcze doświadczę czegoś takiego. Może mi po prostu nie jest przeznaczone żadne miejsce w całej galaktyce, do którego mogłabym przynależeć. W inne, spokojne dni bez problemu potrafiłam odegnać takie pesymistyczne myśli, ale teraz miały nieograniczoną możliwość nękania mojego umysłu. 

Po twarzy ciekły mi łzy. Gdy zerwałam z Adrienem, obiecałam sobie, że nigdy już nie będę płakać przez żadnego mężczyznę. Kolejna porażka. Z piersi wyrwał mi się niekontrolowany szloch. Nie pamiętam kiedy ostatnio było aż tak źle, musiałam przestać, podnieść się i iść dalej, tak jak zawsze. Jednak zaplątana w sieć własnych emocji nie umiałam sama się z niej wydostać. Przynajmniej teraz. 


Po jakimś czasie wyczerpana płaczem zasnęłam. Głowa mi pękała, a plecy bolały od spania na siedząco na podłodze. Musiałam się jakoś doprowadzić do porządku, popatrzyłam na siebie w lustrze, wyglądałam jak siedem nieszczęść. Tusz od rzęs był rozmazany po całej twarzy, zaschnięte ślady łez wyglądały wręcz upiornie. Zmyłam to wszystko, ale nadal miałam zaczerwienione oczy. Okropieństwo. 

Nie wiedziałam, co zrobić z tym, co wczoraj usłyszałam. Na razie postanowiłam przestać angażować się w to emocjonalnie, przemyśleć całą sytuację na spokojnie. Będąc w rozsypce i niejakim szoku nie mogłabym podjąć jakiejkolwiek racjonalnej decyzji. 

Weszłam do jadalni, wzięłam śniadanie i usiadłam przy jednych ze stołów. Gdy zobaczyłam Anakina idącego w moją stronę, łzy znowu zaczęły mi się pchać do oczu. Zebrałam się w sobie i je powstrzymałam. 

Przysiadł się do mnie.

-Cześć, wszystko w porządku? - zapytał.

-Tak, a czemu pytasz?

-Nie wyglądasz najlepiej - gdyby tylko wiedział, jaki jest prawdziwy powód. Ale miałam mu o tym powiedzieć? Stwierdziłby tylko, że nadmiernie dramatyzuję, a konfrontacja tylko by pogorszyła to wszystko. 

-Wydaje ci się - powiedziane bez żadnego entuzjazmu nie wypadło przekonująco. 

-Coś się stało - stwierdził - powiedz mi o co chodzi.

-Daj mi spokój, nic się nie dzieje - wybrał sobie cudowny moment na przejmowanie się mną.

-Layla, ale…

-Powiedziałam, żebyś przestał - krzyknęłam, uderzając jednocześnie rękami o stół. 

Mówił tak, jakby przez cały pozostały czas wcale nie traktował mnie okropnie i nie dbał o to, jak jego słowa na mnie wpływają. Ja naprawdę nie rozumiałam jego motywów. Albo jeden rodzaj jego zachowań to pewnego rodzaju fasada, albo on naprawdę był dwulicowy. 

All You Had To Do Was Stay || Anakin Skywalker Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz