Layla
Przez tydzień praktycznie wcale się do siebie nie odzywaliśmy. Ograniczyliśmy komunikację do absolutnego minimum. Anakin wydawał się nie żałować słów, które mi powiedział. Atmosfera podczas naszego każdego spotkania była okropna. Na treningach męczył mnie bardziej niż zwykle, dlatego nieustannie towarzyszyło mi zmęczenie.
Któregoś dnia, nie mogąc już dłużej tego znieść, zapytałam go:
-Jak długo zamierzasz mnie karać milczeniem?
-Wolisz żebym się z tobą kłócił?
-Tak. Przynajmniej rozmawialibyśmy. Jak mamy współpracować nie odzywając się do siebie więcej niż teraz? Powiedz mi - podeszłam do niego bliżej, patrząc mu w oczy - wy wszyscy tacy jesteście? Zimni jak lód, zero jakichkolwiek emocji? Taka skorupa pusta w środku. Nie potrafię tego zrozumieć.
Nie odpowiedział mi, może dlatego, że nie chciał, a może nie wiedział co ma odpowiedzieć na takie zarzuty.
…
Przynajmniej koszmary ostatnio nawiedzały mnie rzadziej. Sny były za to wypełnione wspomnieniami z dzieciństwa. Strzępy moich rozmów z mamą, to jak uczyła mnie stawiać mentalne bariery, aby ukrywać uczucia, a także swoją obecność. Podświadomie korzystałam z tej umiejętności przez cały czas, mimo że nie pamiętałam, w jaki sposób się tego nauczyłam. Wyjaśniało to także, czemu inni Jedi nie wyczuwali mnie przez Moc.
…
Tamtego dnia sesję treningową zaczęliśmy wcześnie, tak jak zwykle. Walczyliśmy ze sobą, w sumie to można powiedzieć, że ja desperacko próbowałam odpierać jego ciosy, nie miałam nawet szansy przejścia do ataku. Mięśnie rąk drżały mi od wysiłku, ledwo trzymałam się na nogach. Nie narzekałam, bo nie chciałam wchodzić w nic niewnoszącą dyskusję z Anakinem, wolałam się przemęczyć niż ryzykować kolejną kłótnię z nim. Byłam tak bardzo zmęczona, że nie miałam siły na złośliwość, mimo że normalnie nie wahałam się mówić tego, co myślę. Chroniczne wyczerpanie odbierało mi resztki energii, przez większość czasu byłam przymulona i śpiąca.
W pewnym momencie Anakin mocno mnie odepchnął od siebie. Normalnie nic by się nie stało, ale zmęczone nogi nie dały rady utrzymać mojego ciężaru. Upadłam do tyłu asekurując się prawą ręką. Dźwięk, który usłyszałam, brzmiał co najmniej niepokojąco, a moją rękę przeszył ból. W tej samej chwili odezwał się komunikator Anakina.
-Wszystko w porządku? - zapytał szybko.
Pokiwałam głową, a on zaczął rozmawiać z osobą, która próbowała się z nim skontaktować przez komunikator i wyszedł z sali. Zostałam sama.
Podciągnęłam rękaw szaty, żeby obejrzeć swoją rękę i przeraziłam się tym, co zobaczyłam. Cholera. Naprawdę uderzyłam o podłogę aż tak mocno? Otwarte złamanie, krew lała się nieprzerwanie i skapywała na ziemię. Panika zacisnęła mnie w swoich żelaznych objęciach. Dadzą radę to poskładać w całość? Chyba się nie wykrwawię, zanim dojdę do skrzydła medycznego? Kurde, no właśnie pasowałoby się ruszyć stąd, ale zawroty głowy były tak silne, że nie dałam rady nawet zrobić kilku kroków. Wszystko rozmazywało mi się przed oczami, ból stał się na tyle silny, że skutecznie uniemożliwiał mi normalną ocenę sytuacji.
Na szczęście chwilę później do sali zajrzał Obi-Wan.
-Wiesz, gdzie jest Anakin? - spytał, nie widząc mojego stanu, bo byłam do niego odwrócona plecami. Pokręciłam głową. Już chciał wyjść, ale powiedziałam:
-Mistrzu Kenobi?
-Coś się stało?
-Potrzebuję pomocy - mój głos był słaby, ledwo słyszalny. Odwróciłam się w jego stronę. Jego oczy rozszerzyły się ze zmartwienia.
Ujął mnie za zdrową rękę i zapytał:
-Dasz radę iść?
Próbowałam, ale nie szło mi najlepiej, chwiałam się, robiło mi się coraz bardziej słabo. Wydawało mi się, że zaraz zemdleję, nie, byłam tego pewna.
-Dobrze, trzeba to zrobić inaczej - powiedział i wziął mnie na ręce. Ruszył w kierunku skrzydła medycznego. Ledwo zdążyliśmy wyjść z sali, a ja straciłam przytomność.
…
Na całe szczęście udało się złożyć moja rękę w całość. Nakarmili mnie mnóstwem leków przeciwbólowych i odprowadzili mnie do pokoju, przynajmniej nie musiałam zostawać w skrzydle medycznym
Obi-Wan przyszedł zobaczyć jak się czuję, a później nareszcie zostałam sama i mogłam odpocząć.
Nie pamiętam, ile czasu spałam, ale chyba nigdy nie obudziłam się tak wyspana. Wstałam głodna i okropnie spragniona. Zjadłam prawie całe pudełko ciasteczek, które miałam schowane w szufladzie na czarną godzinę. Usłyszałam pukanie do drzwi i otworzyłam z wciąż pełnymi ustami. W progu stał Anakin z dziwnym wyrazem twarzy.
-Wejdź - powiedziałam - chcesz ciastko?
-Nie trzeba - odpowiedział - jak się czujesz?
-Wszystko w porządku, udało się poskładać rękę, a niedługo będzie całkiem sprawna.
Patrzył na mnie z troską, czułam się trochę niezręcznie, bo takie zachowanie niezbyt do niego pasowało.
-Obi-Wan opowiedział mi, co się wydarzyło. Dlaczego nie powiedziałaś mi od razu, że się zraniłaś? I to w dodatku najprawdopodobniej z mojej winy - odwróciłam od niego wzrok, niezdolna dłużej znosić tego intensywnego spojrzenia.
-Nie wiem, to po prostu był głupi wypadek - próbowałam coś wymyślić na poczekaniu - chyba spanikowałam przez to wszystko.
Kłamałam. Nie powiedziałam mu, bo obawiałam się jaka będzie jego reakcja. Teraz, gdy o tym myślę, wiem, że to kompletna głupota, ale nie mogę nic poradzić na to, że w sytuacjach stresowych nie myślę racjonalnie. Mam przeczucie, że w przyszłości zrobi się z tego niezły problem. W każdym razie, gdyby Anakin przez większość czasu zachowywał się normalnie, a nie jak ktoś zupełnie nieliczący się z tym, jak jego słowa wpływają na innych, to może nie miałabym takich oporów. Nie byłam tutaj długo, niewiele wiedziałam, ale w tej jednej kwestii miałam pewność. Relacja mistrza z padawanem nie powinna wyglądać w taki sposób. Nie zamierzałam też całej winy zrzucać na Anakina, a z drugiej strony nie widziałam wyjścia z tego bałaganu.
-Dobrze, nieważne, tylko proszę cię, jak następnym razem przez przypadek ci coś zrobię…
-To był wypadek - uważałam, że to wszystko spowodowało moje zmęczenie - mówiłam to już wcześniej.
-W porządku - wyraźnie nie chciał się ze mną kłócić - po prostu, gdy będzie działo się coś złego, chcę być pierwszą osobą, która się o tym dowie. Popatrzył na mnie wyczekująco.
Pokiwałam głową w odpowiedzi.
-Nie będę ci przeszkadzał, potrzebujesz odpoczynku - uśmiechnął się do mnie - dobrej nocy.
-Dobranoc - rzuciłam, gdy zamykał drzwi.
Ja naprawdę go nie rozumiałam. Raz potrafił ugodzić swoimi słowami gorzej niż nożem, a w drugiej chwili wydaje się szczerze o mnie troszczyć. W takich momentach, jak te, widzę przebłyski, które dają mi nadzieję, że nasza relacja się poprawi, żeby później znowu wrócić do tego, co wcześniej. Z drugiej strony nie wiedziałam z czego wynika jego zachowanie, może nie pokazuje mi swojego prawdziwego charakteru, tylko się nade mną lituje? Nie mogłam być niczego pewna w stu procentach, jedyne co było niezaprzeczalną prawdą, to to, że miałam dosyć tej huśtawki emocjonalnej, którą ostatnio fundowało mi życie.
CZYTASZ
All You Had To Do Was Stay || Anakin Skywalker
FanfictionLayla Alcott i jej przyjaciele są częścią zbrojnego buntu wznieconego przeciwko skorumpowanemu rządowi Alderii. Wszystko idzie po ich myśli, dopóki na pomoc rządowi nie przybywają Jedi. Próbująca się ukryć dziewczyna na swoje nieszczęście spotyka An...