Rozdział 9.

275 19 1
                                    

Layla

Minął już miesiąc od rozpoczęcia mojego szkolenia. Postanowiłam przestać narzekać, bo nic to nie dawało. Ile razy, gdy mówiłam, że nie daję rady albo, że jestem zmęczona, Anakin ignorował mnie i bagatelizował moje odczucia. Nie miałam siły dalej bezskutecznie tłumaczyć mu na okrągło tego samego, więc skończyłam marudzić. Jedyną zaletą tej zmiany było to, że kłóciliśmy się trochę mniej. Moje zmęczenie pogłębiał fakt, że noce wypełniały koszmary, które nie dawały mi spać. 

Dzień moich 19. urodzin nie różnił się specjalnie od innych, mógłby utonąć w codziennej szarości. Usnęłam dosyć wcześnie, ale nie udało mi się zbytnio odpocząć, bo obudził mnie koszmar. Tak było najgorzej, gdy pojawiał się niedługo po tym, jak zasnęłam, bo potem zazwyczaj nie potrafiłam usnąć ponownie. Roztrzęsiona czekałam, aż nadejdzie ranek. 

Czasami wymykałam się ze Świątyni, żeby się przejść, oderwać myśli od okropnych snów. Tamtego dnia zrobiłam tak samo. Otworzyłam okno i powoli zbliżałam się do ziemi po gzymsach Świątyni. Zimne powietrze targało moje włosy, gdy przechadzałam się ulicami Coruscant. Miejsca, które nigdy nie cichnie, zawsze jest pełne ruchu, hałasu i migających świateł. W tamtym momencie wyjątkowo doskwierała mi samotność, podsycana przez wspomnienia tego, jak ostatnie urodziny spędzałam z przyjaciółmi. Z Jaimem, dziewczynami z Rebelii. Łzy zbierały mi się w oczach, co ja robiłam w tym miejscu?! Otoczona mnóstwem ludzi, ale chyba samotna bardziej niż kiedykolwiek w swoim życiu. Czułam się niedopasowana, wciśnięta do grupy zżytej między sobą, ja nie rozumiałam ich, a oni mnie. Każdego dnia zastanawiałam się, jak to zmienić. 

Szłam szybkim krokiem, chłód otrząsnął mnie z resztek snu i wciągnął z powrotem do rzeczywistości. Obserwowałam nocne życie tętniące w mieście, biegnące własnym powolnym rytmem. Zaczęłam odczuwać złość na samą siebie, powinnam skończyć z tym użalaniem się nad sobą, ale nie umiałam. Byłam naprawdę w złej kondycji psychicznej, chciałam przynajmniej nie rozpaść się zupełnie tylko utrzymać w całości. 

Bezustannie w ruchu, dryfowałam myślami po rejonach, do których nie powinnam się zapusczać. Szum i odgłosy tętniącej życiem planety stopniowo coraz bardziej skupiały moją uwagę. Smutek zepchnęła w głąb umysłu migotliwa rzeczywistość. 


Nocne spacery przynajmniej trochę pomagały, gdy zmęczona ruchem wracałam do swojego pokoju, zazwyczaj udawało mi się ponownie zasnąć. Była druga w nocy, gdy z wysiłkiem wdrapałam się przez okno do swojego pokoju i od razu je zamknęłam. 

W ciemności zobaczyłam zarys jakiejś postaci, przerażenie ścisnęło moją klatkę piersiową. Zapaliłam lampkę stojącą na biurku. 

Postacią czekającą na mnie w cieniu okazał się Anakin. Cudownie.

-Co robisz w moim pokoju? - zaczęłam wrzeszczeć - nie możesz wchodzić tu sobie tak po prostu, gdy mnie nie ma! 

-Uspokój się, przyszedłem tutaj, bo pewne osoby powiedziały mi, że lubisz robić sobie małe wycieczki w nocy i rozbijasz się po klubach - popatrzył na mnie z dziwnym wyrazem twarzy - nie chciałem w to wierzyć, postanowiłem sam to sprawdzić i jak widzę to prawda.

Matko kochana, w co ja się wpakowałam? Kto mu nagadał takich głupot? Pewnie ci, którzy tak zawistnie na mnie patrzą, kiedy tylko znajdę się w ich pobliżu.

-Ale to nieprawda, ja nie chodzę na żadne imprezy - próbowałam się tłumaczyć, jednak patrząc na jego twarz, wiedziałam, że prawdopodobnie będzie to kompletnie nieskuteczne - nie mogę spać, wychodzę na spacery, żeby się oderwać i… 

All You Had To Do Was Stay || Anakin Skywalker Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz