Impreza firmowa trwała w najlepsze. Nie brakowało dobrej muzyki, pysznego jedzenia i alkoholu do zagaszenia pragnienia. Wystarczyła godzina, żeby wszyscy się rozluźnili i swobodnie przemieszczali się pomiędzy stolikami. Oczywiście to nasz stolik był najczęściej oblegany ze względu na Zhongliego. Każdy chciał podejść do wielkiego bossa i pogratulować mu udanego projektu. Zdarzyło się, że i do mnie ktoś podszedł, dziękując za ciężką pracę, jako sekretarz Najwyższego. Nie powiem, było to miłe. Nic nie motywuje człowieka do działania bardziej niż kilka komplementów.
- Gratuluję Panie Outlander! - obok mnie pojawił się Thoma, który dumne dzierżył kieliszek i butelkę wódki. - Kolejne zwycięstwo!
Usiadł na wolnym miejscu, gdzie siedział Xiao. Nie wiem, gdzie wywiało go i resztę. Przy stoliku zostałem tylko ja, Kazuha i Lumine. Możliwe, że poszedł porozmawiać w bardziej spokojnym miejscu z Childem albo Zhonglim... Nie wiem, nie zamierzam za nim chodzić. Wiem, że nie zrobi nic głupiego, więc nie mam czym się martwić.
- I wzajemnie Panie Yashiro. - zaśmiałem się, podsuwając mu kieliszek do napełnienia. - To zwycięstwo to zasługa wszystkich.
- Zgadzam się. - zawtórował, nalewając trunku do pełna. - Ale sam przyznasz, że też odwaliłeś kawał dobrej roboty. My odpowiadamy za realizację, ale ty trzymasz wszystko w jednej całości. - nachylił się do mojego ucha. - Nie mówiąc o zastępowaniu szefa firmy.
- Staram się, jak mogę. Zależy mi na Zarch tak samo, jak jemu. - uniosłem kieliszek. - Za Zarch!
- Za Zarch!
Przechyliłem kieliszek i wypiłem wszystko do dna. Blondyn skrzywił się, na co zareagowałem śmiechem. Zawsze narzekał, że alkohol smakuje ohydnie, ale mimo to pił dla towarzystwa. Nie kwestionowałem jego rozumowania.
- Tak szczerze to zdziwiłem się, że kogoś ze sobą zabrałeś. - zaczął temat tabu, którego się obawiałem. - Zawsze przychodziłeś sam, więc miałem obok Ciebie wolne miejsce. A tak to brakuje mi kompana do kieliszka. Cały mój stolik to słabi zawodnicy...
- Po prostu ty masz za mocną głowę. - przekręciłem oczami.
- Wiesz co Aehter... - nachylił się w moją stronę, zniżając głos. - Twój towarzysz wierci mi dziurę w plecach już przez jakiś czas. Nasz wzrok skrzyżował się kilka razy i nie wiem... Krzywo na niego spojrzałem, czy coś?
Zmarszczyłem brwi i rozglądnąłem się po sali. Faktycznie. O jedną ze ścian opierał się szarmancko Xiao, dzierżąc w jednej dłoni drinka z parasolką. Jego spojrzenie było wbite w naszą dwójkę. Nigdy wcześniej nie widziałem, by tak patrzył. Jego wzrok był ostry, przeszywający, jakby polował na swoją ofiarę. Poczułem uderzenie gorąca i przeszywające mnie ciarki.
- Nieeee... On... On po prostu źle się czuje w tłumie. - wymyśliłem coś na poczekaniu. - To jego pierwsza taka impreza i chyba nie czuje się najlepiej wśród tylu obcych ludzi.
- Skoro tak mówisz.
- Przepraszam na chwilę. Zaraz wrócę.
Wstałem od stolika i skierowałem się do toalety. Nieznacznie kiwnąłem głową w stronę Xiao, by ruszył za mną. Zrozumiał, bo zaczął w pośpiechu dopijać swojego drinka.
Wszedłem do środka, rozglądając się, czy nikogo nie ma w pobliżu. Kabiny były puste, podobnie jak pisuary. Może nie jest to idealne miejsce na rozmowę, ale nie chce mi się szukać innego, spokojnego miejsca. Korzystając z okazji, stanąłem nad umywalką i delikatnie przemyłem swoją twarz, która była już lekko zaczerwieniona. Jeśli nie przystopuję na moment, to źle skończę.
- Kto to był? - usłyszałem lodowaty głos Xiao.
- Może ty mi powiesz, czemu straszysz moich współpracowników? - założyłem ręce na piersi.
- Kto to był?
- Uh.. Thoma. Jeden z moich podopiecznych i weteran grupy A. - westchnąłem, łapiąc się na głowę. - Powiesz mi, co Cię ugryzło?
Xiao podszedł do mnie i unieruchomił mnie, opierając ręce po obu stronach marmurowego blatu. Jego twarz była na tyle blisko, że równie dobrze mogłem upijać się alkoholem z jego wydychanego powietrza. Oparłem dłonie na jego klatce piersiowej, próbując go od siebie odsunąć. Gdyby teraz ktoś wszedł, mielibyśmy przesrane. Ja miałbym przesrane.
- Xiao... - warknąłem. - Odsuń się. Jak ktoś wejdzie to..
- Był za blisko. - przerwał mi.
- Co? - uniosłem brew. - Za blisko? Kto? Thoma?
W jednej chwili dotarło do mnie, o co chodzi. Xiao był zazdrosny. Ten morderca bez serca aktualnie kipiał z zazdrości o swojego kochanka. Chcąc nie chcąc uśmiechnąłem się szeroko i przeniosłem swoje ręce na jego rozgrzane policzki.
- Czy ty właśnie odkryłeś, czym jest zazdrość? - nie przestawałem się uśmiechać.
Nie odpowiedział mi. Nawet nie mrugnął. Zastygł w miejscu. Musiał teraz odgrywać wewnętrzny monolog kłócąc się z samym sobą, co on właśnie odwala. Widząc go w takim stanie, naprawdę nie mogłem powstrzymywać uśmiechu. Nachyliłem się do niego i złożyłem na jego ustach motyli pocałunek, po którym nieco się otrząsnął.
- Tyle musi Ci wystarczyć. Resztę dostaniesz, jak wrócimy do domu. - zaśmiałem się. - Oj ty głupku... Przecież wiesz, że kocham tylko Ciebie. Za Tobą ruszyłem na jakąś dziwną wojnę gangów, zostałem postrzelony, dla Ciebie nauczyłem się posługiwać nożem... I ty myślisz, że jakiś Thoma, który uzupełnia kosztorysy w Excelu, Ciebie przebije?
- Aether...
- Rozwieję Twoje wątpliwości w domu. - przerwałem mu. - A teraz odsuń się, zanim ktoś we...
Nie zdążyłem dokończyć, a Xiao wbił się w moje usta, namiętnie mnie całując. Jęknąłem przeciągle i oddałem ten gwałtowny, chaotyczny pocałunek. To wszystko działo się tak szybko. Łapczywie próbowaliśmy zaczerpnąć oddechu pomiędzy krótkimi oderwaniami. Jego dłonie zaciskały się boleśnie na moich pośladkach, powodując kolejne jęki z mojej strony. Nie byłem dłużny. Złapałem go za włosy, zaciskając na nich pięść. Mruczał mi prosto w usta i sugestywnie pocierał się swoimi biodrami... To było niebezpieczne. Musiałem to przerwać, nim ktoś nas przyłapie.
Xiao był szybszy. Nigdy nie powinienem wątpić w instynkt najlepszego mordercy w mieście. W czas odsunął się ode mnie, poprawił swoje włosy i odkręcił wodę w umywalce, udając, że myje ręce. Sam automatycznie odwróciłem się i zacząłem gwałtownie przemywać twarz, która musiała być zniszczona od tego nagłego przypływu emocji. Po chwili do toalety wszedł facet, który odpowiadał za serwery w naszej firmie. Skinął do mnie głową i zniknął za drzwiami kabiny.
Moje serce biło jak oszalałe, a co najgorsza nie mogło się uspokoić. Co się właśnie stało i dlaczego?
- Wracajmy do domu. - głęboki głos Xiao pozostawił na mojej skórze przyjemne ciarki. - Dłużej nie wytrzymam.
Nie musiał mi dwa razu powtarzać. Sam byłem na skraju wytrzymałości. Chwyciłem go za rękę i pociągnąłem za sobą w stronę wyjścia z budynku.
...
W poniedziałek podziękuję Thomie za "rozmowę".
***
Ohayo!
Myślałam, że dziś tego nie napiszę, bo siadając, miałam brak weny, chęci i byłam w cholerę zmęczona (nadal jestem xD).
Od razu informuję: Kolejny rozdział będzie rozdziałem 18+. Więc przygotujcie swoje serca i psychikę ♥
Do napisania,
Sashy ;3
CZYTASZ
Love's Comin' With Me | XIAO & AETHER |
FanfictionPo wydarzeniach w Zonie i wyczerpującym szukaniu Childe'a, Xiao i Aether w końcu mogą odetchnąć w swoich własnych czterech ścianach. Pomimo wielu przeszkód ich życie zaczęło powoli się układać... Ale Aether ma pewne wątpliwości, czy wszystko jest w...