Ostatnia część misji przebiegła gładko. W drodze na piętro Xiao zabił pozostałą resztę szajki za pomocą shurikenów oraz broni. Miałem czekać za ścianą, aż da mi sygnał, że droga jest oczyszczona i mogę spokojnie wyjść... Ale i tak podglądałem go w akcji. Jego ruchy były przemyślane, pewne, a także pełne gracji. Zabrzmi to dziwnie, ale mógłbym obserwować, jak pracuje cały dzień.
Na piętrze w opuszczonym, obskurnym pokoju, znajdował się metalowy sejf zabezpieczony kłódką z hasłem. Hasła nie znaliśmy, a całość była zbyt ciężka, by ją ze sobą tachać.
- Mam pomysł.
Wyciągnąłem pistolet i strzeliłem kilka razy w stronę zabezpieczenia. Kłódka rozpadła się, umożliwiając nam dostęp do jej wnętrza. Jak na taką zaawansowaną grupę przestępców to strasznie słabe mieli te zabezpieczenia. Jedna osoba zdołała wybić całą grupę, a kompletny amator wykraść dokumenty. Przecież to jest zbyt piękne, by było prawdziwe.
- Mam je! - krzyknąłem i z uśmiechem wręczyłem plik kartek mojemu chłopakowi. - Widzisz? I co ty byś beze mnie zrobił?
- Dokładnie to samo. - przekręcił oczami. - Skąd znasz takie sztuczki?
- Możemy o tym porozmawiać, jak wrócimy do Dołka? Strasznie tu zimno.
To nie był wymówka. Cała struktura tej handlowej karykatury znajdowała się pod ziemią. Jestem pewny, że osoby, które tu pracowały, zadbały o dodatkowo niską temperaturę, by utrzymać ciała przed rozkładem. Na domiar złego zaczynałem mieć duszności. Były tu zamontowane kratki wentylacyjne, ale nie zmienia to faktu, że dopływ powietrza musiał być naprawdę niski.
Odwróciłem się na pięcie i zacząłem kierować w kierunku wyjścia. Nagle poczułem gwałtowne szarpnięcie. Moja twarz zetknęła się z lodowatą ścianą, a reszta ciała została przygnieciona obcym ciężarem.
- Nie wywiniesz się... Skąd znasz takie sztuczki?
Jego chłodny, niski głos spowodował u mnie gęsią skórkę. Nie powinienem w tej sytuacji czuć żadnego podekscytowania. Ale czułem. Jego zimny oddech, odbijał się od mojej szyi. Miałem wrażenie, że jak wystarczająco długo będę milczał, Xiao podejmie kolejne kroki. Zacznie stymulować moje wrażliwe uszy swoim językiem i zębami, pozostawiając czerwone ślady...
- Aether?
- Hmm?
Musiałem nieźle odpłynąć w myślach. Uścisk Xiao nie był już taki mocny jak z początku. Powiedziałbym nawet, że mnie puścił, a ja jak debil przylegałem do ściany w bezruchu. Odsunąłem się od niej i niezręcznie podrapałem po szyi.
- Masz rację, wyjdźmy stąd. Pogadamy w Dołku.
***
Gdy dotarliśmy do naszego bezpiecznego miejsca, Xiao od razu zawinął mnie w kocyk i zagotował mi ciepłą wodę na herbatę. Pierwszy raz widziałem, jak ktoś podgrzewa garnek w kominku. Nie jest to codzienny widok, gdy używa się czajnika elektrycznego. Prawie poczułem się jak w średniowieczu, gdzie ludzie musieli radzić sobie w trudnych warunkach na różne sposoby.
- Nie wydajcie Ci się to dziwne? - zapytałem, gdy ciemnowłosy zajął miejsce obok mnie na materacu. Widząc jego pytające spojrzenie, kontynuowałem swoją wypowiedź. - Handel ludźmi... A raczej ich częściami nie jest ani legalny, ani moralny. Czy taka grupa nie powinna mieć większych zabezpieczeń? Szczególnie na ważne dokumenty.
- To była tylko mała część całej organizacji. - zaczął swoje wyjaśnienia. - Ich zabezpieczenie może nie było jakimś wielkim wow, ale cała struktura organizacji była szczegółowo zaplanowana. Moi poprzednicy zapewne spoczywają w jednej z lodówek. Ogólnie byli dobrze przygotowani na ewentualnego intruza. Zawiniło tylko ich słabe doświadczenie, może zbyt wielkie mniemanie i to, że trafili akurat na mnie.
- Ty tu masz największe mniemanie o sobie. - mruknąłem, siorbiąc herbatkę.
- Słuchaj, Aether... Przepraszam. - westchnął ciężko, odwracając ode mnie wzrok. - Nie chciałem mieć przed Tobą sekretów, nie chciałem wyładowywać swoich emocji na Tobie. To ostatnio... Nie powinienem był tego robić. - schował swoją twarz w dłoniach. - Wiem, że to, czym się zajmuję, jest niebezpieczne. Nigdy nie chciałem narazić Cię na niebezpieczeństwo. Boję się, że gdy po raz kolejny zobaczę Cię bez świadomości w moich ramionach... To dla mnie za dużo.
- Nie zobaczysz. - odłożyłem kubek i chwyciłem go za dłoń, którą się zasłaniał.
Był to moment, który mógłbym zapisać w kalendarzu i udokumentować zdjęciem. Po jego policzku spływała łza. Najzwyklejsza słona łza. Widok płaczącego Yakshy był dla mnie czymś nowym. Nigdy wcześniej nie widziałem go w takim stanie. Ledwo okazywał jakiekolwiek emocje, ale smutek...? Nigdy. Kazuha mi opowiadał, że pierwszy raz widział, jak Xiao płacze, gdy opuszczał Zonę z moją nieprzytomną osobą. Był to tylko ułamek sekundy, ale na tyle wystarczający, że każdy w Agencji mógł się przekonać o tym, że nawet najlepszy, bezlitosny morderca ma uczucia.
- Boże Xiao ty płaczesz.
- Zdaje Ci się. - otarł policzek. - Rozumiesz już, dlaczego ja się martwię. Ale nadal nie potrafię zrozumieć, dlaczego ty się martwisz o mnie. Znaczy... Od początku. - wziął wdech. - Martwienie się w związku jest normalne, ok. Ale ty wiesz, z czym mam do czynienia na co dzień. To nie są zawsze krwawe misje, gdzie ocieram się o śmierć. Widziałeś mnie, jak wychodziłem z gorszych opresji. Więc... Dlaczego nie wierzysz w moje siły?
- To nie jest tak, że nie wierzę, ale to powinno działać w obie strony. Ty też nie dajesz mi szansy, by wytłumaczyć Ci jedną podstawową rzecz: Potrafię się obronić w problemach pierwszego świata. Potrafię dać w ryj oblechowi. Potrafię użyć noża do samoobrony.
- Wtedy w Zonie..
- Kurwa, Xiao! - przerwałem mu. - Nikt by mnie stąd nie wyniósł! Jedynym prawdziwym powodem, dla którego mnie porwano, jest to, że nie mogłem się nawet podnieść po intensywnym seksie z Tobą! I zanim dojdziesz do zbędnych konkluzji... To nie była Twoja wina. Ale gdybym był w pełni sprawny, to tamtego dnia zobaczyłbyś leżące ciała po całym Dołku.
- Jesteś taki pewny, jakbyś już raz coś takiego zrobił. - zaśmiał się, ale widząc mój poważny wzrok, momentalnie przestał. - Aether?...
- Na swoją obronę powiem, że nigdy nie dałeś mi szansy wytłumaczyć. - mruknąłem.
Ciemnowłosy złapał mnie za ramiona i trzymając, odwrócił w swoją stronę. Byłem zmuszony patrzeć w jego złote, lśniące, hipnotyzujące tęczówki. To był ten moment. Chcę mu powiedzieć o sobie wszystko i wyjaśnić te nieporozumienia. Moja historia nie zrobi na nim większego wrażenia. Dla mnie jest to zwykła mieszanka przykrych wspomnień.
- Czy to ma związek z tym, że potrafisz posługiwać się bronią? - jego twarz przybliżyła się do mojej.
- Nie chciałem tego przed Tobą ukrywać! - krzyknąłem, gdy pchnął mnie na łóżko i przyszpilił swoim ciężarem. - Xiao!
- Nie wypuszczę Cię, dopóki mi wszystkiego nie wyśpiewasz. - spojrzał na mnie wzrokiem nieznoszącym sprzeciwu. - To jak?
***
Yoo~
Zbliżamy się do momentu, gdzie poznacie historię z młodości Aethera. Nie spodziewajcie się czegoś wielkiego :)
Ostatnio mam dziwne dni, gdzie ludzie wysysają ze mnie życiową energię. Czasami ciężko mi uwierzyć, że żyję wśród ludzi, którzy są... kurde, oporni w myślach :') - i to bardziej sytuacja z pracy :D Na szczęście będę miała niebawem dłuuugie wolne... Może w tym czasie uda mi się dokończyć historię ^^
Do napisania,
Sashy ;3
CZYTASZ
Love's Comin' With Me | XIAO & AETHER |
FanfictionPo wydarzeniach w Zonie i wyczerpującym szukaniu Childe'a, Xiao i Aether w końcu mogą odetchnąć w swoich własnych czterech ścianach. Pomimo wielu przeszkód ich życie zaczęło powoli się układać... Ale Aether ma pewne wątpliwości, czy wszystko jest w...