- Obudź się, Aether... - usłyszałem cichy szept nad moim uchem.
Mruknąłem coś niezrozumiałego i przeciągnąłem się na całej długości. To był błąd. Poczułem ból na plecach oraz całej dolnej części mojego ciała. Otworzyłem ospale oczy i spojrzałem z wyrzutem na przyczynę moich boleści. Sam tego chciałem. Nie mam prawa się go czepiać. Ale nikt mi nie zabroni trochę mu po marudzić.
- Przyniosłem kawę.
... No i jak go tu nie kochać?
Uniosłem się delikatnie na ramionach i usiadłem na brzegu łóżka, owinięty w kołderkę. Byłem całkiem nagi. Nie miałem na sobie nawet bokserek. Wczoraj.. A raczej dzisiaj, musiałem odpaść zaraz po fakcie. Nie pamiętam... Ile razy poszliśmy na całość?
- Jesteś zły?
Mój wzrok powędrował na goły tors ciemnowłosego. Miał na sobie parę czerwonych śladów, które musiałem zostawić minionej nocy. Jego plecy też musiały zostać przeze mnie podrapane. Nie ograniczałem się w niczym i nigdzie. Podobnie jak Xiao... Dłonią automatycznie złapałem się za ramię. W miejscu, gdzie zostawił swój odcisk zębów, pojawił się obszerny plasterek. Szkoda.. Myślałem, że będę mógł z rana popodziwiać jego dzieło.
- Aether?
- Hmm? - spojrzałem na niego zagubionym wzrokiem. - Przepraszam, zamyśliłem się. Nie jestem zły, może trochę obolały. - uśmiechnąłem się, łapiąc go za dłoń. - Byłeś niesamowity. Zresztą jak zawsze.
- Cieszę się. - pocałował mnie w czubek czoła. - Jesteś głodny?
- Nie, nie je.. - w tym momencie w moim brzuchu zaburczało na cały pokój. - ... Mam ochotę na naleśniki?
- Dobrze. - zaśmiał się, wychodząc z pomieszczenia.
***
Zajadałem się ciepłymi naleśnikami z dżemem truskawkowym, jednocześnie obserwując podrapane plecy mojego partnera. Kurczę... Naprawdę byłem dumny z ran, które mu zadałem. Czy czasem czerpanie przyjemności z bólu drugiej osoby nie podchodzi pod sadyzm? Jednocześnie znoszenie zadawanego przeze mnie bólu nie robi z Xiao masochisty? Nie wiem, czy w ten sposób nie odkrywamy nowych fetyszy.
- Będę musiał na chwilę wyjść. - Yaksha usiadł obok mnie z talerzem swoich naleśników. - Dzwonili z Agencji i chcą się ze mną spotkać.
- Z Agencji? - przełknąłem naleśnika. - Po co? Nie jesteś na wczesnej emeryturze, czy coś?
- Jestem tylko zawieszony. To normalne, że po pewnym czasie będą chcieli, bym wrócił do... pracy. - podrapał się po karku. - Ostatnio dostaję też dużo zleceń od Kaeyi. Odkąd znieśli mi zakaz opuszczania miasta, mogę wychodzić poza jego obszar i działać na własną rękę.
- Wiesz... Nie myślałeś może o zmienieniu... zawodu?
Xiao przerwał jedzenie i spojrzał na mnie zmartwionym wzrokiem. Zmarszczyłem brwi, widząc jego wyraz twarzy, Powiedziałem coś niestosownego?
- Wolałbyś bym nie był mordercą, prawda? - zaśmiał się krótko. - Wybacz mi, ale już nigdy nie zmyję z siebie krwi ludzi, którzy nie żyją...
- Nie o to mi chodziło. - przerwałem mu, zanim się rozkręcił. - Nasza relacja jest wyjątkowa, ponieważ od początku wiedziałem, kim jesteś. Wiem, że jest to coś, w czym siedzisz od dawna i to wszystko jest częścią Ciebie. Ale.. Wiem, że jest to też niebezpieczne i tak naprawdę martwię się tylko i wyłącznie o Twoje bezpieczeństwo.
- Nic mi nie będzie.
Nic już więcej nie powiedział. Też nie chciałem drążyć tematu, który nie był zbyt wygodny. Jeśli Xiao wróci do pracy, to nie pozostaje mi nic innego, jak go wspierać i modlić się każdego dnia, by wrócił cało z misji. Nawet jeśli jest najbardziej doświadczonym mordercą, nie oznacza to, że jego noga nigdy się nie powinie. Wydarzenia w Zonie są bardzo dobrym przykładem. Chociaż to też była po części moja wina.
Ciemnowłosy skończył jeść, pozmywał naczynia i bez słowa poszedł na piętro. Zapewne się przebrać w ciuchy "robocze". Skończyłem jeść swoją porcję i jak cień ruszyłem za nim. Nie chciałem, byśmy rozstawali się w napiętej atmosferze. Naprawdę nie miałem nic złego na myśli. To czy wróci do zabijania, czy nie, nie ma dla mnie żadnego znaczenia. Zakochałem się, gdy był mordercą, zacząłem z nim chodzić, gdy został zawieszony z mojego powodu i zamierzam kontynuować z nim ten związek, gdy wróci do Agencji... Czemu ten zakuty łeb nie może tego zrozumieć?!
Tak jak podejrzewałem, Xiao był w pokoju i się przebierał. Oparłem się o framugę i w ciszy obserwowałem go, dopóki nie skończył zapinać ostatniego paska. Miał na sobie czarne, zwężane u dołu bojówki i czarny dopasowany top. By dodatkowo przypiąć materiał spodni do swoich nóg, po obu stronach zapiął zwężające pasy. Na koniec założył glany, sięgające mu do połowy piszczeli. Całościowo prezentował się mrocznie i... seksownie.
- Skończyłeś już się ślinić na mój widok? - zażartował. - O co jeszcze chodzi?
- Powiedziałem coś złego? - zapytałem, podchodząc bliżej niego. - Nie chcę, byś zrozumiał mnie źle. I czuję, że jak teraz tego nie przegadamy, to dojdzie do jakiegoś nieporozumienia.
- Aether... Ja też nie chcę tego robić. - przejechał dłonią po moim policzku. Nie przepuściłem okazji i wtuliłem się we wnętrze jego dłoni. - Wiem, że się o mnie martwisz. Ale jeszcze bardziej martwię się o Ciebie.
- Dlaczego temat znowu schodzi na mnie? Tutaj nie chodzi o Aethera! Wiem, że Alatus jest tą częścią Ciebie, dla której zabójstwo to pikuś, a adrenalina to drugie imię. Ale jesteś też Xiao, a Xiao jest moim chłopakiem, o którego mam prawo się martwić. Kocham zarówno obie wersje Ciebie.
- Tylko Alatus jest niebezpieczny, a Xiao nie zdołał Cię ochronić na czas. Wiesz, co przeżywałem w Zonie? Jeśli znowu coś, by Ci się stało...
- Mieliśmy nie wracać do wydarzeń z Zony! - przerwałem mu zdenerwowany. - Tak, wtedy oberwałem, ale nie doszłoby do tego, gdybym nie był obolały po stosunku z Tobą! Ty też wtedy nie byłeś w najlepszej formie po tym narkotyku i zostałeś postrzelony. - zrobiłem dwa głębsze wdechy i uspokoiłem się. Resztę dodałem już łagodniejszym głosem. - Xiao... Mogę nie być doświadczony tak, jak ty. Ale czy kiedykolwiek zastanowiłeś się, jak udało mi się wtedy wydostać?
- Muszę już iść Aether. Wrócimy do tej rozmowy później wieczorem, dobrze? - ucałował mnie w czoło. - Rozumiem, jakie masz obawy, ale spróbuj też zrozumieć mnie. - uniósł mój podbródek, bym spojrzał mu w oczy. - Ej.. Ja też nie chcę się tak rozstawać. Mam wyrzuty sumienia.
- Eh.. Wróć bezpiecznie. - wtuliłem się w niego.
Ty też nie wiesz o mnie wielu rzeczy, Xiao...
***
Yoo~
Myślałam, że dziś już nie napiszę tego rozdziału xD Naprawdę nie mam siły... Jeszcze zimno się zrobiło... Do dupy z tym wszystkim.
Idę myśleć nad sensem istnienia.
Do napisania!
Sashy ;3
CZYTASZ
Love's Comin' With Me | XIAO & AETHER |
FanfictionPo wydarzeniach w Zonie i wyczerpującym szukaniu Childe'a, Xiao i Aether w końcu mogą odetchnąć w swoich własnych czterech ścianach. Pomimo wielu przeszkód ich życie zaczęło powoli się układać... Ale Aether ma pewne wątpliwości, czy wszystko jest w...