Białe światła czarne serce

637 14 1
                                    

Ja umarłam prawda?

To nie jest nie kończący się sen?

Mnie już nie ma i już nie będzie ja już nie żyje uciekłam z tamtego świata i dołączyłam do Mony, mamy i babci prawda?

Jestem i będę na nich patrzyć z góry bo już mnie nie ma jestem w niebie.

Otworzyłam oczy ja żyje ja tu jestem ja nie odeszłam nie dołączyłam do mamy, babci Mony ja żyje czemu jak to możliwe że żyje?

Byłam w jakieś sali nikogo nie było byłam sama jak światło zostałam sama. 

Byłam podpięta pod jakieś kable czy coś i miałam maskę ale ja jeszcze żyłam.

Ktoś wchodził do sali byli to moi bracia i lekarz nawet nie wiem ile tu jestem nie chciałam im patrzeć w oczy było mi wstyd strasznie ale to strasznie się czułam.

Czemu nie pozwolili mi w spokoju umrzeć tylko muszą oni cierpieć na mój widok.

- H-hailie? 

- Malutka?
Nic nie mówiłam nie chciałam po chwili przyszedł doktor i zaczęli mnie badać.

- Hailie odezwij się. - Powiedział mój najstarszy brat. 

Nie chciałam odpowiadać ale wiedziałam że nie mam wyjścia kątem oka spojrzałam w górę na sufit i nie chciałam nawet im spojrzeć w  oczy nie mogłam. Bo wiem że niepotrzebnie teraz będą się o mnie martwić a ja tego nie chciałam tylko chciałam.

Chciałam?

Nawet nie wiem czego chciałam.

Czego oczekiwałam. 

Vincent nie odpuszczał i ciągle chciał usłyszeć z moich ust co ja zrobiłam ale nie mogłam nic z siebie wydusić zauważyłam Willa który on chciał ze mnie czegoś się dowiedzieć.

Nie mogłam tak długo się nie odzywać chciałabym żeby wyszli wyszli i mnie zostawili. Zauważyłam pielęgniarkę i od razu pomyślałam że najlepszy sposób by był gdybym jej coś powiedziała ale pokazała żeby oni wszyscy wyszli. Ale wszystko na marne ominęła mnie i poszła a z ust Vincenta tylko usłyszałam.

,, Hailie zostawimy cię na chwilę porozmawia z tobą pani psycholog"

Boże to była najlepsza rzecz którą usłyszałam nie odpowiedziałam tylko grzecznie leżałam i czekałam aż oni wszyscy pójdą.

Poszli a ja wyprostowałam się i patrzyłam na zbliżającą się psycholog.

- Dzień dobry Hailie to ty tak?

- Uhm.

- Nazywam się Lara i jestem psychologiem możemy porozmawiać Hailie?

- Uhm.

- Dobrze to w takim razie jak się czujesz?

- W miarę.

Boże Hailie nawet jej nie znasz a teraz jej będziesz wszystko opowiadać głupia jesteś.

- Dobrze a byś mogła opowiedzieć co się stało?

Nie odpowiedziałam jej bo po co co ona mi życie będzie układać?

- Um no okej a mogę wiedzieć przyczynę tego?

- A po co pani ta informacja zmieni mi pani życie czy od razu pobiegnie pani do moich braci i wszystko wyśpiewa.

- Ja tylko chcę ci pomóc Hailie.

- Ale ja nie potrzebuje.

Odpowiedziałam jej to łamiącym się głosem nie chciałam pytań tłumaczeń czy spowiadania się z czegoś co nie było jakoś bardzo straszne.

- Dobrze Hailie na dziś to tyle.

Poszła a ja leżałam ja łóżku z łzami w oczach ale potrzymałam się od płakania.

Znowu ktoś szedł tym razem to był lekarz znowu ale no nic musiałam go przeżyć.

- Dzień dobry.

- Uhm.

- Jak się pani czuje?

- No a jak mam się czuć?

- No dobrze muszę panią zbadać i podać leki.

- Jakie leki?

- Przeciw bólowe iii.

- ii?

- Już nic.

- Słucham jakie.

- Na uspokojenie.

- Po co.

- Nie widzi pani że jest to potrzebne?

- Nie wiedzę takiej potrzeby.

Lekarz nie odpowiedział i podłączył mi kroplówkę i miałam mieć zaraz pobieranie krwi ale zanim to to zrobił mi jeszcze jakieś badania i poszedł.

Zauważyłam wchodzącego do sali Willa i Vinca od razu się zestresowałam a serce co raz szybciej biło.

- Hailie.

Kurwa no nie mogłam myślałam że zaraz zemdleje a przed oczami  byli oni.

- Hailie popatrz na nas.

Nie błagam nie nie chcę. Ale z drugiej strony nie uniknę tego więc postanowiłam zrobić to co powiedział mi Will.

Podniosłam głowę i czekałam aż zaczną mówić. 

- Jak się czujesz - Zaczął Will.

Nie odpowiedziałam. A oddech mi się przyspieszył.

- Spójrz na mnie Hailie. - Powiedział Vince.

A ja lekko i powoli spoglądałam na niego z szklanymi oczami.

- A teraz powiedz jak się czujesz.

Nie odpowiedziałam.

- Proszę malutka.

- D-dobrze.

- Czemu to zrobiłaś malutka?

Nie miałam odwagi powiedzieć coś po prostu czekałam. Strasznie było mi duszno i słabo.

Chciałam wstać z łóżka i udać się do łazienki. Ale Will i Vincent mi nie pozwolił i też byłam przypięta do jakiś kabli i kroplówek.

- Miałaś duże szczęście malutka.

Poczułam straszny ból w klatce i zaczęły trzęść mi się ręce.

- Vince ona ma atak paniki.

Nie docierało do mnie ani jedno słowo nie mogłam złapać powietrza a Will chciał mnie uspokoić a pielęgniarka dawała mi leki na uspokojenie. Nigdy nie przeszłam takiego uczucia ani nie miałam z tym styczności strasznie nie chciałam z nikim rozmawiać ani nikogo widzieć.

- Malutka.

- Hailie.

Minęło piętnaście minut a ja mimo że było lepiej dalej płakałam poczułam straszne kucie w sercu i nie mogłam oddychać.     


Rodzina Monet ,,zagubiona"Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz