Jest już lepiej

399 16 3
                                    

Byłam już w domu w moim pokoju pełen wspomnień i bólu zmartwień i płaczu byłam sama bez mamy i babci bez mojej przyjaciółki żałowałam żałowałam tego co zrobiłam strasznie jest mi wstyd i przykro nie chciałam tego. Bolało bolało do tej pory to co się stało w ostatnim czasie. Nie długo zaczynam terapię u psychologa każdy się mną martwi czy sobie czegoś nie zrobiłam dlatego było mi wstyd strasznie wstyd. Leżałam na łóżku kątem oka zauważyłam nie wyraźnie na białej półce zegar a wskazówki zegara pokazywały dwunastą leżałam tak chyba z dwie godzinny i czekałam aż będzie noc.

Po chwili ktoś zapukał do pokoju był to Shane od razu kącik moich ust uniósł się do góry a źrenice moich oczu natychmiastowo się powiększyły.

- Hejka małaa. - Wykrzykną piernikowy stwór.

- Hejka Shane.

Natychmiast położył się koło mnie na łóżku z piernikami.

- Jak się czujesz mała?

- Dobrze nawet tylko trochę mi zimno.

Shane od razu wstał i wyszedł byłam trochę zdziwiona i myślałam że po prostu nie chciało mu się ze mną gadać i poszedł do swojego pokoju.

Ale po chwili wrócił z jego bluzą kochałam tą bluzę była ciepła i miękka jak piórko zawsze ją ubierałam jak było mi smutno lub zimno od razu po prawił mi się humor.

- Przyniosłem ci swoją bluzę bo wiem że ją lubisz i jest ci zimno.

- Dziękuje Shane bardzo ci dziękuje.

- Nie ma problemu ubierz ją a ja idę po popcorn i zejdź na dół za pięć minut pooglądamy coś razem w salonie.

- Dobrze.

Mój ukochany brat wyszedł i zamknął drzwi a ja szybko ubrałam bluzę i postanowiłam się udać do łazienki.

Spojrzałam w lustro musiałam trochę ogarnąć twarz i włosy.  Spięłam w luźnego koka i umyłam twarz nowymi kosmetykami które dostałam. Kiedy myłam ręce rękaw od bluzy się sunął się i odkrył rany przez dłuższą chwilę nie mogłam oderwać wzroku do momentu kiedy Shane wykrzyknął żebym schodziła bo już leci kraina lodu.

A więc zeszłam po chwili i udałam się do salonu.

- Jestem już.

- Okejj siadaj.

Minęła godzina i skończyliśmy oglądać krainę lodu niedługo mieli przyjechać Tony i Dylan bo byli na kontroli w szpitalu. Poszłam po szklankę wody i udałam się do pokoju uzupełniać zaległości w nauce.

Usłyszałam jak ktoś wchodzi do domu usłyszałam głos Vincenta był chłody jak zawsze ale nie zamierzałam schodzić bo musiałam się uczyć . Ale długo nie musiałam czekać bo po chwili wszedł mój ulubiony brat .

- Hej malutka.

Szybko się zerwałam z krzesła i poszłam się przytulić do Willa.

- Hejj.

- Jak się czujesz mała?

- Dobrze Will? co z Tonym i Dylanem.

-Są w kuchni Eugenie zrobiła im jedzenie.

- Jak się czują?

- Są na obserwacji lekarzy ale jest już lepiej niż wcześniej. 

- A okej dziękuje Will.

- Nie ma problemu ja już idę jak coś to wołaj mnie.

- Okej papa.

Will poszedł a ja wróciłam do lekcji. Minęło trochę ale w końcu wszystko nadrobiłam i musiałam się udać na obiad który mnie jeszcze bardziej stresował.

Rodzina Monet ,,zagubiona"Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz