Rozdział 11

174 6 0
                                    


-Powiedz mi jeszcze raz ,dlaczego tu jesteśmy -powiedział Timothee.

Aurora ścisnęła mocno jego dłoń i pociągnęła w stronę schodów ruchomych prowadzących na drugie piętro Bloomingdale' s .Nienawidziłam zakupów i ta podróż miała być torturą ,ale trzeba było to zrobić .

-Lisa weselna -mruknęła .

Timothee prędzej czy później musiał upaść ,a lista weselna sprawiła ,ze więcej niż jedna para sie wahała .

Plany ślubne zaczęły sie na poważnie od czasu wizyty matki .Selma dzwoniła codziennie ,choć ku  córki zdecydowała ,ze na zaplanowanie wielkiego wydarzenie potrzeba co najmniej roku ,co dało im czas na przekazanie złych wieści ,zanim ktokolwiek wyda dużo pieniędzy .

-Myślałem ,ze nie chcesz się ze mną ożenić -Timothee mruknął .

Aurora patrzyła na niego z rękami na biodrach .

-To tylko po to ,zeby uspokoić mamę .Spojrzysz na naszą listę i doradzisz nam ,czego brakuje .Będzie można skomentować francuska porcelanę ,kryształowe kieliszki i widelce deserowe .

Timothee wzruszył ramionami .

-Wiec mówimy im ,ze zamierzamy sie pobrać ,a oni mówią nam ,czego potrzebujemy ?

-Nie ,mówimy im ,co chcemy jako prezent ślubny -Aurora wyjaśniła -Wybieramy wszystko i jak ktoś chce nam kupić prezent to przychodzi tutaj i przegląda sporządzoną przez nas listę .

-Dobrze -odpowiedział -Lubię to .Dzięki temu nie zostaniemy z dziesięcioma tosterami i jedną okropną lampą .

-Niczego nie zakończymy -przypomniała mu -To tylko próba ,bo nie zdecydowałam sie cię poślubić .

-Jeszcze -dodał .Objął ją ramieniem i przyciągnął do siebie .-Ale bardzo mnie lubisz ,prawda?

Aurora pomyślała ,ze nie wie ,jak bardzo miała rację .Tak bardzo mu sie to podobało .Każdego dnia coraz trudnej mu było przekonać samego siebie ,ze nie jest najdoskonalszym mężczyzną na świecie ,,dopóki nie przypomniała sobie ,ze wszystkie jego dziewczyny myślały to samo ,zanim zostawił je zdezorientowane i załamane.

-Jesteś świetnym facetem -przyznała -I nie jestem odporna na twoje uroki .

-A ja nadal nie wyciągnąłem swojej najlepszej broni .

Aurora zastanawiała sie ,co chciał przez to powiedzieć .Razem zwiedzili wydziały porcelany i kryształów .Było tak wiele do wyboru ,ze Aurora rozbolała głowa na samą myśl o tym .

-Zacznijmy od czegoś łatwego -zasugerowała -Prześcieradła i ręczniki .

Timothee poszedł za nią do działu z bielizną domową .Aurora spojrzała na niego przez ramie i zobaczyła ,jak marszczy brwi ,patrząc na długie rzędy różnokolorowych ręczników kąpielowych .Wybrała jasną róże i pokazała mu je .

-Ten -powiedziała Aurora .

Spojrzał na nią z powątpiewaniem .

-Może dla ciebie ,ale ja sie tym nie owijam ,jak wyjdę spod prysznica -wziął granatowy ręcznik -Chcę ,to .Przynajmniej w tym kolorze mogę spojrzeć na siebie w lustrze .

Aurora starała sie nie wyobrażać sobie go nago ,owiniętego w ręcznik .Przełknęła i zaczęła sie zastanawiać ,czy mają tam przezroczyste ręczniki .

-Musimy wybrać tylko jedno -powiedziała -Małżeństwo to jest to .Myśl jak jeden .Musisz nauczyć się poddawać .

-Tak ,oczywiście i czy muszę akceptować jasnoróżowe ręczniki ?

Aranżowana  umowa  małżeńską.Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz