Rozdział 18

264 8 0
                                    


Timothee chodził po swoim biurze ,wpatrując się w otwarty program na biurku .Liczył dni ,odkąd ostatni raz widział Aurorę ,aż do zatrzymania się czwartego lutego .

-Ani za wcześnie ,ani za późno -mruknął .Dziesięć dni to rozsądny okres .

Przestał chodzić i spojrzał na telefon .Dlaczego do niej nie zadzwonić i mieć to za sobą ?Usiadł przy swoim stole ,wybrał numer Lisy i czekał .

-Mówić?

-Część ,John ,jestem Timothee Chalamet .

-Cześć Tim .Jak się masz?

-Dobrze .Czy jest tam Aurora?

-Poczekaj minutę .Pomaga Lisie przy obiedzie .

Timothee usłyszał ,jak John wykrzykuje imię Aurory ,a chwilę później odgłos dłoni na słuchawce. 

-Cześć?-odezwał sie w końcu jej głos .

-Cześć ,jak się masz?

-Ok .Tim .A ty?

Postanowił zignorować pytanie i przejść od razu do rzeczy .

-Czy masz plany na Walentynki ?

Zapadła cisza i Timothee odliczał sekundy .Wydawało się ,ze minęło całe życie ,ale w rzeczywistości doliczył tylko do trzech ,kiedy znów się odezwała .

-Nie .

-Chcesz ze mną wyjść ?Możemy iść na kolację i potańczyć .Lubisz tańczyć ,prawda?

-Tak .

Timothee jęknął wewnętrznie .To wcale nie szło dobrze .Aurora nie była zbyt entuzjastyczna .

-Co mówisz?

-Ok .To może być zabawne .Jaki czas?

-Przyjadę po ciebie o siódmej .Czy uważasz ,ze to w porządku ?

-Bardzo dobrze .Do tego czasu .Timie.

-Cześć -odłożył słuchawkę i oparł czoło o zimną powierzchnię stołu .

-Nic mi nie jest ?

Timothee podniósł głowę ,opierając brodę na stole .Pani Bella stała w drzwiach .

-Nic mi nie jest -odpowiedział -Myślałem ,ze już wyszłaś.

-Czekałam na biuro podróży z biletem do Denver -weszła i zostawiła bilet lotniczy na stole -Wyjeżdża w poniedziałek rano i wraca w sobotę w środku popołudnia .

-Myślałem ,ze wróci w piętek .Sobota to Walentynki .

-Zadzwonili ,zeby przełożyć piątkowe spotkanie z architektami na kolację .Mówią ,ze zostanie przedłużony i nie udało mi się złapać lotu na sobotę rano .Nie wiedziałam ,ze masz plany na Walentynki .

-Myślę ,ze będę na czas .

-Coś jeszcze ?-zapytała .

-Tak .Czy znasz dobre miejsce do tańca w tym mieście ?Mam tu na myśli miejsce w starym stylu ,z zespołem grającym stare ,romantyczne piosenki .Miejsce do powolnego tańca .

Pani Bella uśmiechnęła się .

-Nie przychodzi mi to teraz do głowy ,ale mogę to sprawdzić .

Wyszła z biura ,a Timothee odchylił się na krześle i splótł ręce za głową .Kolacja była łatwa .Znałem kilka dobrych restauracji .Jego sekretarka pracowała nad aspektem tanecznym .

-Kwiaty -mruknął -Oczywiście angielskie róże .Duży bukiet w kolorze kremowo-żółtym .

Sięgnął do kieszeni marynarki i wyjął małe aksamitne pudełko ,które zwykle nosił ze sobą .Otworzył je i wyjął pierścionek z brylantem .Kilka tygodni temu myślał ,ze jego zakup był wielkim błędem ,ale po raz pierwszy ,odkąd Aurora opuściła dom ,miał powody ,by mieć nadzieje ,ze pierścionek pewnego dnia trafi na jej palec.

Aranżowana  umowa  małżeńską.Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz