Rozdział 5. Dziwna sprawa.

40 4 11
                                    

   W tamtym momencie oddechy wszystkich obecnych na sali balowej zatrzymały się. Dwudziestodziewięcioletni faun zginął. Nigdzie nie było narzędzia zbrodni a świadkowie twierdzili, że dookoła nie kręcił się nikt podejrzany. Ciało zostało poddane sekcji. Większość mieszkańców z niecierpliwością czekała na jej wyniki, choć nie było pewne, czy zostaną ujawnione.

   Erix martwił się o Avery, które w pełni zaangażowało się w tę sprawę. Chciał, aby na chwilę przestało o tym myśleć. Mimo oczywistych różnic w charakterze przyjaźnił się z Avery całe swoje życie i zawdzięczał tej wróżce bardzo wiele. Zapukał do drzwi domu Avery.

-Dzień dobry, kto to wreszcie raczył się pokazać!- powiedziało, zanim Erix zdążył się odezwać.

-Wychodzimy. Ochłoniesz trochę.- stwierdził i pociągnął przyjaciela za rękę.

   Avery nie miało czasu na wyrażenie sprzeciwu. Zresztą, nie miało zamiaru odmawiać. Razem postanowili pójść w mniej zatłoczone miejsce, aby uniknąć nacisku ze strony mieszkańców pytających o sprawę śmierci na balu. Udali się więc za wioskę.

   Erix zauważał zmęczenie przyjaciela, jednak kiedy spędzali razem czas wszystkie troski zdawały się uciekać. Białowłosy zdołał powiedzieć wróżce o swojej przyjaźni z Loganem. Właściwie chciał to zrobić już od jakiegoś czasu, ale on i Avery nie mieli okazji się spotkać. Elf czuł się nieco winny przez to, że tak długo nigdzie razem nie wyszli. Wiedział, że Avery nienawidzi samotności. Obiecał sobie, że będzie poświęcał mu więcej czasu.

Po około godzinie wspólnego spędzania czasu nastrój Avery nagle się zmienił. Uśmiech zszedł mu z twarzy.

-Sekcja!- krzyknęło tylko.

-Co?- dopytał Erix.

-Wyniki sekcji zwłok. Muszę tam być. Przepraszam, to naprawdę ważne.

Lekko uśmiechnęło się do Erixa, przeprosiło ponownie i odleciało na swoich dużych, niebieskich skrzydłach. Elf westchnął.

„Przynajmniej na chwilę je od tego odciągnąłem"

Wracając ze spotkania przechodził obok zamku, w którym właśnie znajdowało się Avery. Pod główną bramą znajdował się wyjątkowo duży powóz, do którego przypięte były cztery konie. Elf domyślił się, że tym pojazdem przyjechali medycy odpowiedzialni za przekazanie wyników sekcji zwłok. W sali balowej pewnie nadal trwało śledztwo.

***

-Wyniki jasno wskazują na to, że była w to zamieszana czarna magia. Generale, zdajesz sobie sprawę z zagrożenia?- zapytał jeden z pracujących przy śledztwie detektywów, choć było to bardziej pytanie retoryczne.

-Oczywiście. Dlatego chcę, żebyście dowiedzieli się o tej sprawie jak najwięcej. Przeszukajcie dom ofiary jeszcze raz. Wyślijcie kogoś do przesłuchania bliskich osób. Musimy to rozwiązać zanim pojawi się więcej ofiar.- Avery brzmiało nawet bardziej surowo, niż chciało.

Miało podejrzenia, że incydent z dziwnym cieniem z terenu Wyższej Rangi miał z tym coś wspólnego. Nie chciało jednak wysuwać pochopnych wniosków, dlatego starało się jak tylko mogło, aby dowiedzieć się jak najwięcej o tej dziwnej sprawie.

Chciało zakląć, ale w porę ugryzło się w język. Jeżeli cień faktycznie miał coś wspólnego ze sprawą zabójstwa, sytuacja była tragiczna. Avery usiadło na krześle, żeby pomyśleć nad całą sytuacją. Poczuło chłodną dłoń na swoim ramieniu. Podniosło głowę i ujrzało niebieskoskórą kobietę o długich włosach. Jej czerwone oczy patrzyły na wróżkę współczująco. Była ubrana nieformalnie. Avery posłało jej drobny, wymuszony uśmiech.

-Wasza Wysokość-

-Odwołałam na razie treningi. Nie chcę, żebyś się aż tak przemęczało.- poinformowała władczyni.

-Dziękuję.

-Avery... obiecuję, że dołożę wszelkich starań, aby wam pomóc. Ja i mój mąż. Oboje bardzo się martwimy.

-Nie ma takiej potrzeby.

-Oczywiście, że jest. Nie możemy siedzieć bezczynnie gdy stało się coś takiego. Nie możemy też pozwalać ci robić więcej, niż jesteś w stanie.

W jej oczach można było dostrzec zmartwienie. Avery podziękowało, a władczyni uśmiechnęła się czule. Przed tym, jak odeszła, delikatnie pogładziła generała po ramieniu.

***

Logan wykładał towar na zewnątrz sklepu, gdy zauważył Erixa przechodzącego nieopodal. Od razu pobiegł do niego pełen emocji.

-Erix!- zawołał, a oczy elfa rozjaśniły się.

-Logan, cześć.- przywitał się.

-Słyszałem o zabójstwie w zamku! Byłeś tam, prawda? Wiesz, co się stało?- Logan zdawał się przejęty.

-Na razie nic nie wiadomo. Avery mówiło, że dzisiaj dostanie wyniki sekcji zwłok.

-Myślisz, że coś ci zdradzi?

-Nie mam pojęcia. To może być zbyt poufne.

-Rozumiem... a tobie nic się nie stało?

Erix trochę ucieszył się na to pytanie, choć to normalne, że przyjaciele się o siebie martwią. Odpowiedział przecząco z lekkim uśmiechem na ustach. Jego serce biło mocniej, gdy tylko słyszał jego głos lub na niego patrzył. Bizeveron zaproponował Loganowi pomoc w sklepie, na co ten się zgodził.

-Słuchaj...- odezwał się wilkołak rozpakowując rzeczy ze skrzynek.

-Tak?

-Wiesz, że zbieram teraz pieniądze na dom... ale w tym sklepie nie zarabiam zbyt dużo...

-Więc?- dopytywał Erix.

-Chciałbym znaleźć jakąś drugą pracę, żeby dorobić.

-Pomogę ci w tym.- stwierdził elf bez zastanowienia. -Ale... masz już jakiś pomysł?-

-Jeszcze nie... ale pomyślę o tym. Dam ci znać.- Logan uśmiechnął się, zadowolony, że jego przyjaciel chce mu pomagać w tylu rzeczach.

Erix sam myślał o tym, w jaki sposób ma pomóc Loganowi w znalezieniu pracy. Póki co jednak nie zadręczał się tym zbyt długo. Zapukał do drzwi swojego rodzinnego domu. Otworzyła mu je kobieta o białych włosach i pogodnym spojrzeniu. Była to Izara Bizeveron, jego matka. Miała na sobie długą, fioletową sukienkę, a we włosy miała wpleciony kwiat. Przywitała syna ciepło i zaprosiła do środka. W niewielkim domu unosił się zapach świeżo upieczonego ciasta. Erix wszedł do kuchni połączonej z jadalnią i pokojem gościnnym. Przy stole siedział również jego ojciec – Bastian Bizeveron – mężczyzna o wysportowanej budowie, w końcu był emerytowanym rycerzem. Zarost podkreślał jego rysy twarzy. W ręku trzymał filiżankę, którą raz na jakiś czas podnosił z małego talerzyka stojącego na brązowym obrusie zdobiącym stół. Naprzeciwko niego siedziała Misty, która uśmiechnęła się szeroko na widok brata, po czym podbiegła by go objąć. Erix przywitał się ze wszystkimi, po czym również zajął miejsce przy stole.

Często odwiedzał swój dom rodzinny, kontakty z rodzicami i siostrą były dla niego bardzo ważne. Jego ojciec, choć czasami nieco surowy, był bardzo rodzinną i empatyczną osobą. W ten sposób starał się wychować swoje dzieci. Izara zawsze służyła pomocą każdemu, kto jej potrzebował i nie było momentu, a przynajmniej Erix nic takiego nie pamiętał, żeby była dla kogokolwiek niemiła. Przez to w domu od samego progu czuć było rodzinną, ciepłą i przyjazną atmosferę. Spory się zdarzały, to oczywiste, szczególnie, gdy Erix wchodził w swoje nastoletnie lata. W tamtym okresie miał wrażenie, że miejsce, do którego teraz tak często wraca, pragnie opuścić raz na zawsze.

DelusionalOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz