Legendarni ludzie to wysokie, ponad trzymetrowe stwory o długich, ciemnych włosach. Chodzili zgarbieni, z długimi ramionami ciąganymi po ziemi. Mieli one moc tak ogromną, że nie sposób ją opisać. A przynajmniej nie zostało to dokładnie opisane w księgach.
Ludzie nie istnieją. Tej starej legendy używa się głównie do straszenia niegrzecznych dzieci, nikt nie traktuje jej poważnie. Nikt, oprócz Rave'a.
Avery opowiedziało mu o tej legendzie na statku. Chłopiec siedział zasłuchany, obejmując rękę Avery, której za nic nie chciał puścić.
- Oni naprawdę istnieją? – zapytał cicho, nie chcąc obudzić Erixa, który dopiero zaznał spokoju od swojej choroby morskiej.
- Nie, skarbie – wróżka uśmiechnęła się – To tylko legenda. Taka historyjka, nie ma żadnych ludzi.
Wierzył mu. Wierzył we wszystko, co Avery mówiło. Czasami z lekką wątpliwością, ale nauczył się mu ufać. W końcu Avery jeszcze ani razu go nie oszukało. Czuł się bezpieczny.
Statkiem odrobinę trzęsło, poruszał się pod wpływem morskich fal. Oprócz tego podróż była raczej spokojna i przebiegła bez większych problemów, nie wliczając w to Erixa, który raz na jakiś czas wyrzucał na zewnątrz zawartość swojego żołądka. Rave spał wtulony w Avery. Statki nadal go trochę przerażały, ale obecność wróżki działała uspokajająco. Po godzinach podróży, już o świcie dotarli na Region Fauna. Od razu uderzyła ich bardzo niska temperatura i sypiący śnieg. Niedaleko portu znajdował się hotel, do którego Avery zamierzało odprowadzić Erixa i Rave'a, a później zająć się tym, dlaczego się tu znalazło. Miało wielką nadzieję, że sprawa pójdzie szybko i nie będą musieli zostawać na Regionie Fauna zbyt długo. Nie lubiło tego miejsca. Bynajmniej nie dlatego, że było tu tak zimno. Chodziło o pewne wydarzenia z przeszłości, do których wolałoby nie wracać.
- Daleko ten hotel? – spytał Erix po chwili drogi.
- A co, zamarzasz? – rzuciło Avery.
- Chcę coś zrobić. To ważne.
Avery przewróciło oczami domyślając się, o co chodzi przyjacielowi.
- Logan sobie poradzi – powiedziało z delikatną irytacją w głosie.
- Zamknij się! – krzyknął Erix – Nie znasz jego sytuacji.
Rave podskoczył lekko i złapał Avery za rękaw.
- Dobra... stary, spokojnie – wróżka odezwała się po chwili ciszy. Wykonało dłonią gest zasuwania ust.
W ciszy kontynuowali drogę. Jedynie raz na jakiś czas ktoś z przechodniów zaczepiał Avery pytając, co je tu sprowadza, albo czy dzieje się coś poważnego, skoro sam generał Remington przybył na region. Avery albo unikało odpowiedzi, albo starało się ich uspokoić. Panika nie była wskazana.
W końcu dotarli do niewielkiego budynku. Weszli do środka. Nie było tam praktycznie nikogo, oprócz kobiety siedzącej w recepcji. Była wysoka i wręcz niezdrowo chuda. Jej ciemnofioletowe włosy opadały jej na podłużną twarz.
- Dzień dobry! – powiedziało z entuzjazmem Avery.
Kobiecina podniosła na nie wzrok i wstała.
- Dzień dobry, generale – wydusiła cicho.
- Znajdzie się jakiś wolny dwuosobowy pokój?
- Numer 15, pierwsze piętro po lewej – kobieta podała Avery klucz, a ono zapłaciło.
Avery zwróciło się do Erixa i podało mu klucz do pokoju.
- Leć, pisz do swojej miłości – rzuciło, a potem spojrzało na Rave'a – Musisz iść z nim.
CZYTASZ
Delusional
FantasyErix Bizeveron, pracujący jako kartograf i jednocześnie władający mieczem młody elf po 10 latach ponownie zostaje trafiony strzałą amora. (to nie jest romans, przysięgam) Okładka: https://pin.it/6XPHcmt