Avery wieszało na sznurku za domem pościel, która z samego rana musiała zostać wyprana przez kolejny nocny wypadek Rave'a. Dochodziła siódma rano, Avery było już spóźnione do pracy, ale nie mogło zostawić mokrej pościeli w domu na cały dzień. Poranek nie należał do najcieplejszych, słońce schowane było za delikatnie szarymi chmurami pokrywającymi całe niebo. Wiał lekki wiatr. Nadchodząca jesień dawała o sobie znać.
Rave w tym czasie przyglądał się stojącemu w salonie regale z książkami. Na jednej z półeczek było wolne miejsce – powinna tam stać książka z baśniami, którą Avery ostatnio kupiło, żeby móc mu czytać. Leżała teraz na stoliku w sypialni. Wróżka zawsze zdejmowała z półki tę jedną, omijając wszystkie inne tytuły. Ich też Rave był ciekawy! Zajrzał do paru książek z dolnych półek, do których mógł dosięgnąć, ale żadna z nich nie miała obrazków. Do tego niektóre miały bardzo małe literki. Rave odkładał je wszystkie na podłogę obok. Spojrzał w górę. Na prawie najwyższej półce zobaczył kilkukolorowy grzbiet książki, zdecydowanie wyróżniał się na tle innych. Niewiele myśląc, postawił stopę na najniższej półce i zaczął wspinać się po regale jak po drabinie. Półki lekko się trzęsły, ale Rave się nie poddawał.
Nagle huk. Kilka półek spadło, razem z nimi wszystkie książki i chłopiec, próbujący sięgnąć po tę jedną książkę z kolorową okładką. Rave wydał z siebie cichy pisk. Chwilę siedział na podłodze, a gdy już udało mu się złapać oddech, pobiegł do tylnych drzwi by powiadomić o wypadku Avery, które kończyło wieszać pranie.
- Co tam? – Avery uśmiechnęło się. – Szykuj się, zaraz musimy szybko wyjść.
- Półki spadły! – rzucił Rave.
- Jak to? Co się stało? – spytała wróżka kierując się w stronę domu pospiesznym krokiem.
Kot poszedł za nim. Zamknął za sobą tylne drzwi do domu.
- Rave... coś ty tu narobił? – Avery nie brzmiało na zdenerwowane, bardziej zdziwione.
- Chciałem wziąć książkę – wyjaśnił chłopiec, a później przypomniał sobie, czego Avery ostatnio go uczyło. – Przepraszam.
Avery westchnęło. Spojrzało na bałagan, jaki utworzyły książki. Rave wziął do rąk jedną z nich.
- Słuchaj... - zaczęło. – Nie mamy teraz czasu, posprzątam to jak wrócimy do domu.
- Jesteś złe?
- Nie – by upewnić w tym Rave'a uśmiechnęło się delikatnie. – To był wypadek.
Złapało go za rękę. Musieli szybko dostać się do zamku. Zazwyczaj Avery było już na miejscu około szóstej trzydzieści, wszyscy oczekiwali go tam właśnie o tej godzinie. Gdy dotarli na miejsce, wszyscy zdawali się dziwnie przejęci. Rave ściskał przy sobie książkę, którą zabrał z domu, sam nie będąc pewien, dlaczego. Szli z Avery długim, zamkowym korytarzem, gdy nagle podbiegła do nich jedna ze służących.
- Generale, generale! – zawołała – Królowa natychmiast chce generała widzieć!
- Tak? Co się stało? – zapytało Avery.
- Ja nie wiem, nie wiem... poważny problem! Zagrożenie, zagrożenie...
Służąca odeszła łapiąc się za głowę. Avery od razu skierowało się do królewskiej komnaty i zapukało do drzwi. Odczekało chwilę na pozwolenie, by wejść, po czym to właśnie zrobiło. Ukłoniło się.
- Niech chłopiec zostanie na zewnątrz – rzuciła królowa.
Rave i Avery spojrzeli na siebie. Chłopiec posłusznie wycofał się z pomieszczenia i zamknął za sobą drzwi. Trochę się wystraszył, królowa nigdy nie wyganiała go z pokoju. Zmartwił się. Był bardzo ciekawy, o co konkretnie chodzi, ale nie próbował podsłuchiwać. Królowa miała takie groźne spojrzenie, nie chciał się jej narażać. Postanowił przejrzeć książkę, którą zabrał z domu.
CZYTASZ
Delusional
FantasyErix Bizeveron, pracujący jako kartograf i jednocześnie władający mieczem młody elf po 10 latach ponownie zostaje trafiony strzałą amora. (to nie jest romans, przysięgam) Okładka: https://pin.it/6XPHcmt