Tego dnia od rana padał deszcz. Mimo tego, Erix i tak wybrał się do domu Avery, o ustalonej porze. Na drzwiach zastał jednak karteczkę, z lekko rozmazanym przez deszcz tuszem.
„Przepraszam, jednak mnie nie ma. Wracaj do domu ☹
Avery"
Elf westchnął zirytowany i cofnął się. Nie spodziewał się tego po Avery, które nigdy dotąd nie wystawiło go do wiatru. Wracał powoli i unikał kałuż, które spotykał praktycznie wszędzie. Nie spieszył się. Lubił deszcz. Dźwięk kropel uderzających o ziemię i jego parasol oraz zapach deszczowej pogody uspokajały go. Dotarł do drzwi swojego domu. Chciał otworzyć je kluczem, ale nie musiał. Były otwarte.
„Zapomniałem zamknąć?"
Nie zastanawiając się nad tym wszedł do domu. Skierował się w stronę salonu, w którym zobaczył...
Swoich rodziców, siostrę, Avery i kilku znajomych. Na stole stał tort z zapalonymi świeczkami, a na podłodze niewielki stos zapakowanych prezentów. Na stoliku kawowym znajdowało się parę szklanek, ręcznie robione wypieki oraz napoje, w tym dwie butelki wina.
Mężczyzna na początku nie wiedział, jak zareagować. Rozejrzał się po wszystkich i wszystkim. Gdy w końcu do niego dotarło, że oni wszyscy zebrali się tutaj, żeby świętować jego dwudzieste piąte urodziny, mimowolnie się uśmiechnął. Wszystko stało się jasne.
Jego rodzice mają klucz do jego domu, więc razem z Avery i resztą znajomych mogli się przygotować, gdy on był w drodze do domu Avery i z powrotem. To wszystko było podstępem.
Nie mógł pozbyć się uśmiechu z twarzy. Po raz pierwszy od dawna czuł się tak szczęśliwy. Wśród zebranych gości nie było Logana, o którym często myślał podczas wspólnego świętowania z najbliższymi. Mimo wszystko nie narzekał.
Jeden z prezentów wyjątkowo się wyróżniał. Siedział na kanapie, tuż obok gości. Miał niebieskie futro, a kształtem przypominał bardzo dużą szynszylę. Erix znał to zwierzę – to chineša. Jedną z cech tego gatunku była umiejętność zmieniania kolorów futra. Łatwo było je oswoić. Chinešy to delikatne stworzenia, którym najbardziej odpowiada ciche otoczenie. Mają wrażliwy słuch. Zapewne dlatego zdecydowali się dać go Erixowi – nie należał do głośnych. Przed rozpoczęciem imprezy, wziął stworzonko na ręce z zamiarem odniesienia go do innego pomieszczenia. Pogłaskał go lekko z uśmiechem na twarzy. Poszedł ze zwierzęciem do swojego biura. Położył je na krześle, a ono prawie natychmiast zasnęło. Wrócił do reszty.
Usiadł obok najlepszego przyjaciela. Zerkał do chinešy raz na jakiś czas by upewnić się, że wszystko w porządku.
-Napijesz się wina?- zapytało Avery, ewidentnie już lekko pod wpływem.
-Nie, dzięki.- odpowiedział Erix. -Nie zapraszałoś Logana?-
-Nie miałom kiedy, następnym razem!- odparło. -Mam nadzieję, że ci to nie zepsuło twojego dnia!-
-Skąd, jest świetnie- rzucił elf ze szczerym uśmiechem.
Całość trwała dobre kilka godzin. Goście rozeszli się, gdy słońce zaszło już za horyzont. Erix długo jeszcze wspominał spotkanie i nawet sprzątanie nie było dla niego problemem.
★★★
Avery wracając do domu zobaczyło kątem oka coś, co zwróciło jego uwagę. Mała, futrzasta kulka. Zbliżyło się, by ujrzeć małego, rudego kotka śpiącego na gałęzi drzewa. Był cały brudny i we krwi. Brakowało mu lewego oka. Rodzicielski instynkt obudził się w Avery od razu – delikatnie podniosło zwierzątko, które natychmiast się obudziło. Zaczęło drapać, gryźć i szarpać się. Wróżka za wszelką cenę chciała uspokoić kotka, ale z marnym skutkiem. Postanowiło zabrać go do domu.
CZYTASZ
Delusional
FantasyErix Bizeveron, pracujący jako kartograf i jednocześnie władający mieczem młody elf po 10 latach ponownie zostaje trafiony strzałą amora. (to nie jest romans, przysięgam) Okładka: https://pin.it/6XPHcmt