Rave czuł się coraz bardziej komfortowo w domu Avery. Wróżka, którą niedawno uznawał za swojego potencjalnego oprawcę okazała się całkiem sympatyczna. Mimo to nie tracił czujności. Nie jadł dużo by zmniejszyć ryzyko zatrucia, spał mało a obudzić go mógł najmniejszy szmer. Avery ciągle było w domu. Dużo do niego mówiło, co sprawiało, że kot coraz bardziej oswajał się ze słowami. Sam nie odzywał się za wiele, ale czuł się pewniej.
Jego rany nieco się zagoiły. W domu Avery było ciepło, a ten cały „kominek" o którym wspomniało faktycznie dawało jeszcze więcej. Ogień wewnątrz nawet był ładny. Czasami zdawało się, że tańcem opowiada jakąś historię. Odnośnie historii, Avery znało ich mnóstwo. Nietrudno było ukryć to, jak Rave lubił ich słuchać.
„Będzie mi ich brakować kiedy już stąd ucieknę"
Tak samo zatęskni za ciepłem i wygodą koców i poduszek. Nie był przyzwyczajony do zostawania w jednym miejscu zbyt długo. Wiedział, że i to w końcu przeminie razem ze śniegiem. Był na to przygotowany.
Kiedy już czuł się wystarczająco swobodnie, by chodzić po całym domu, usłyszał nagle obcy głos. Męski, głęboki głos. Spłoszony uciekł na piętro. Razem z obcym mu mężczyzną do domu wszedł zapach zwierzęcia. Chineša. Od razu pojawiła mu się myśl: „Na nią też będę musiał od teraz uważać?"
Była to chineša, której Erix nadał imię Tutar. Zabierał ją ze sobą prawie wszędzie, chyba, że nie mógł. Zatem także w odwiedziny do Avery, które miało nawet przygotowane dla niej przysmaki. Rave przez cały czas siedział na górze. Zamknął się w łazience. To było jedyne pomieszczenie, w którym tak łatwo dało się zamknąć na klucz. Okno było małe, ale dałby radę przez nie uciec, gdyby zaszła taka potrzeba. Idealna kryjówka. Nie ufał ani Avery, ani obcemu mężczyźnie, ani temu zwierzęciu. Nie zamierzał wychodzić.
-Rave? Nie musisz się chować, wszystko w porządku.- usłyszał nagle głos Avery zza drzwi.
„Nie wierzę ci, nie wierzę ci, nie wierzę ci, w nic ci nie wierzę!" myślał, ale nie powiedział nic.
-To mój przyjaciel, Erix. Jeśli nie jesteś teraz gotowy, poznacie się później. Obiecuję, że nie zrobi ci nic złego.- mówiło nadal.
„Knują coś. Chcą mnie zabić! Wiedziałem, że coś takiego się wydarzy!"
Nie wiedział, czy miał powód do strachu. Nie ufał nikomu oprócz siebie samego. Bał się Erixa, choć nawet go nie widział. Po raz pierwszy od dawna pozwolił sobie na lęk. Taki, który całkowicie go pochłonął. Sprawił, że z trudem przychodziło mu oddychanie. Sprawił, że najgorsze myśli wzięły górę. Podjął bardzo spontaniczną decyzję:
„Uciekam stąd. Nie dam się zabić!"
Zmienił formę na mniejszą i bardziej futrzaną, by zmieścić się w oknie. W tamtej chwili nie obchodziły go koce, jedzenie, dostęp do wody czy schronienie przed zimnem i deszczem, a później śniegiem. Obchodziło go to, że obcy mężczyzna miał zamiar się go pozbyć, a przynajmniej tak mu się wydawało. Brzmiało to irracjonalnie, ale nie dla kogoś, kto ledwo zaczynał się przyzwyczajać do jednej osoby, która niemal przestała być podejrzana. Teraz była taka na nowo.
Wyskoczył przez okno i uciekł. Biegł przed siebie. Miał nadzieję, że nikt go nie zauważył. z całej siły starał się pozbyć strachu. Zatrzymał się na chwilę, by uspokoić oddech.
„Jestem żałosny. Nie mogę bać się takich rzeczy. Strach mnie zabije!"
Rave miewał dość ostre myśli jak na niespełna dwunastolatka. Wychowywał się w trudnych warunkach. Pozwalanie sobie na strach było dla niego oznaką słabości. Bał się tylko, gdy miał przed sobą wilkołaka. Wilkołaków nienawidził najbardziej. To właśnie jeden z nich pozbawił go oka, gdy miał dziesięć lat. Oprócz wilkołaków, bał się samego strachu.
CZYTASZ
Delusional
FantasyErix Bizeveron, pracujący jako kartograf i jednocześnie władający mieczem młody elf po 10 latach ponownie zostaje trafiony strzałą amora. (to nie jest romans, przysięgam) Okładka: https://pin.it/6XPHcmt