Nastał koniec tygodnia. Erixa już od dawna nie było w rodzinnym domu. Rzadko też przyjmował gości, szczególnie w tym tygodniu. Nikt nie był w stanie zrozumieć, co się stało.
Ojcu Erixa udało się nawet złapać Avery, które akurat było w drodze między jednym a drugim miejscem pracy. Razem z wróżką był Rave, który czuł się coraz pewniej w jego towarzystwie. Miał już niemal stuprocentową pewność, że nic mu nie grozi. Na widok obcego mu elfa, schował się za Avery.
- Bastian! Dawno się nie widzieliśmy, co? – uśmiechnęło się Avery ocierając pot z czoła.
- Wiesz, co się dzieje z Erixem? Nie przychodzi, nikogo nie wpuszcza... - elf złapał wróżkę za rękę.
Uśmiech zszedł Avery z twarzy. Spojrzało w ziemię, po czym wróciło wzrokiem w oczy Bastiana. Kiedyś byli ze sobą tak blisko...
- Nie mam pojęcia. Przepraszam. Popytaj Foreswiftów, ostatnio dużo u nich siedział.
- Dziękuję, Avery – Bastian uśmiechnął się.
Sposób, w jaki powiedział jego imię rozległ się w głowie Avery echem. Kiedyś spędzali ze sobą masę czasu. Gdy urodził się Erix, stopniowo przestawali rozmawiać. To zrozumiałe, że syn był ważniejszy od starego przyjaciela. Mimo wszystko, trochę bolało to, jak z najbliższych sobie osób stali się niemal nieznajomymi.
Avery westchnęło i wzięło Rave'a za rękę. Już się tak nie spiesząc, ruszyło w dalszą drogę. Widziało kątem oka jak Bastian odchodzi w stronę sklepu rodziny Logana. Rave przyglądał się sytuacji, ale postanowił nic nie mówić. Gdyby Avery uznało to za ważne, samo by mu powiedziało, tak przynajmniej sądził. Zdecydował się przestać myśleć o sprawie i skupić się na tym, co mieli do zrobienia. Praca Avery była bardzo ciekawa, ale też męcząca. Rave wracając do domu był wykończony, on się właściwie tylko przyglądał. Patrzył na Avery z podziwem. Po dłuższym namyśle doszedł do wniosku, że cieszy się, że postanowiło się nim zająć. Coraz częściej miał ochotę zrezygnować ze swojego planu ucieczki po zimie.
Erix faktycznie spędzał czas w sklepie rodziców Logana. Ich syn miał wrócić tego wieczoru, a elf był z tego powodu bardzo szczęśliwy. Ostatnie dni nie były dla niego proste. Nie mógł się doczekać, aż będzie mógł odebrać go z portu. Usłyszeć jego głos, poczuć jego dotyk i zapytać, jak spędził tydzień. Posłuchać o tym, co robił, nieważne jak nudne by to nie było.
- Erix? Erix! – z transu wyrwał go głos matki Logana.
- Tak? Przepraszam, zamyśliłem się – odpowiedział.
- Ktoś do ciebie przyszedł.
Erix szybko odwrócił się w stronę drzwi. Nie wiedział dlaczego, ale przez chwilę miał wrażenie, że chodzi o Logana. W drzwiach zobaczył jednak swojego ojca.
- Tata? Co ty tu robisz? – zapytał podchodząc do mężczyzny.
- Chodź, musimy porozmawiać. W tej chwili – Bastian złapał syna za rękę.
Wyszli ze sklepu, do którego schodzili się już inni klienci. Bastian spojrzał Erixowi w oczy, a jego wyraz twarzy wyrażał zmartwienie. Westchnął.
- Erix, martwimy się o ciebie. Ja, mama i Misty nie mamy z tobą w ogóle kontaktu – powiedział.
- Miałem pracę do zrobienia – Erix spojrzał w ziemię.
- Pracę? Słyszałem, że zawaliłeś ostatnie zlecenia. Co się z tobą dzieje? Potrzebujesz pomocy? Jesteś chory? I patrz na mnie, jak do ciebie mówię.
- Nic się nie dzieje, po prostu nie miałem na nic siły. Teraz już wszystko będzie normalnie.
- Synu, przecież wiesz, że zawsze możesz z nami porozmawiać.
CZYTASZ
Delusional
FantasyErix Bizeveron, pracujący jako kartograf i jednocześnie władający mieczem młody elf po 10 latach ponownie zostaje trafiony strzałą amora. (to nie jest romans, przysięgam) Okładka: https://pin.it/6XPHcmt