14. Wszystko dzieje się po coś.

332 19 2
                                    

Coś w moim brzuchu zacisnęło się na ułamek sekundy słysząc jego chrapliwy ton głosu, ale szybko otrzeźwiałam i prychnęłam.

- uspokój się, chce Ci tylko pomóc. - westchnęłam nie przerywając czynności. - i nie dopowiadaj sobie niczego.

Ostrzegałem. - mruknął unosząc się na łokciach  i złapał mnie w talii wciągając na siebie.

- daj spokój, ile razy trzeba Ci powtarzać żebyś zrozumiał, że nie zaciągniesz mnie do łóżka. - fuknęłam siedząc na nim okrakiem. - Mówiłam już. Nie jesteś w moim typie - dodałam lekko ściszonym głosem. Jego oczy błysnęły, a ręka w sekundzie znalazła się na moim karku przyciągając mnie jeszcze bliżej.

- Jalen odpuść - powiedziałam ostrzegawczo z przyspieszonym oddechem.

- Ja nie odpuszczam. - wychrypiał zmieniając pozycje tak, że to ja byłam teraz na plecach. Chłopak położył rękę na moim udzie i powoli sunął nią do góry marszcząc materiał mojej czarnej spódnicy

- Wiec mówisz, że nie jestem w Twoim typie? - zapytał tak niskim i przeszywającym głosem jak chyba jeszcze nigdy. Skinelam głową wlepiając w niego wzrok.

- Wydaje mi się, że Twoje ciało mówi co innego. - uniósł brew. - cała drżysz gdy tylko Cię dotykam.

I choć bardzo nie chciałam przyznać mu racji, to rzeczywiście miałam gęsią skórkę.
Nie zmieniło to jednak faktu, że nie zamierzam dać mu tej satysfakcji.

- Bredzisz. Dlaczego nie pójdziesz do Isabell? - zapytałam .

- Czy Ty jesteś zazdrosna? - zaśmiał się i uniósł lekko brwi.

- w życiu, nie mam o co. Po prostu pytam. W końcu to ona spełnia z reguły Twoje łóżkowe zachcianki - powiedziałam patrząc prosto w jego ciemne oczy.

- A widzisz ją tu gdzieś? - uniósł ponownie brew uśmiechając się lekko.

- Ah wiec jestem tylko na zastępstwo? - oburzyłam się.

- Nie. Gdybym chciał Isabell to miałbym Isabell. - odpowiedział poważniejąc.

- I myślisz ze jeśli chcesz mnie, to będziesz miał mnie? Zapomnij . - prychnęłam wyrywając się spod jego ciała, po czym wstałam i wygładziłam spódnice.

- Boże, zazdrosna kręcisz mnie jeszcze bardziej. - zaśmiał się przecierając twarz.

- kurwa mać, nie jestem zazdrosna. - wycedziłam przez zęby i wyszłam z sypialni głośno trzaskając drzwiami.

Jezu ja się chyba nie uwolnię od tego durnia.
Czemu tak zawsze musi być?
Dziwnym trafem nagle nikt inny nie mógł się nim zająć tylko musiało paść na mnie.
Zeszłam wściekła na dół i ruszyłam prosto na taras, gdzie w tym momencie w zasadzie przenieśli się już wszyscy.
Mówiąc wszyscy miałam na myśli resztkę ludzi, która jeszcze została i standardową ekipę najbliższych May.

- wracamy? - warknęłam do Lizzy bardziej nieprzyjemnie niż zamierzałam.

- co, Jalen nie dał rady? - zaśmiał się Gabriel, a ja spiorunowałam go spojrzeniem.

- radzę Ci dobrze, zamilcz, bo zmyje Ci ten głupawy uśmieszek z twarzy szybciej niż zdążysz mrugnąć. - zmrużyłam złowrogo oczy. - nie zamierzam więcej ogarniać tego debila. Radźcie sobie z nim sami. - fuknęłam próbując uspokoić szalone bicie serca.

- aż tak z nim źle? - poderwała się do góry zmartwiona Minnie.

- tak myślałam, dopóki nie zaczął swoich gierek jak zwykle.- obruszyłam się przewracając oczami. Zyon zaśmiał się obejmując May tym samym dając jej do zrozumienia żeby z powrotem usiadła.

Violet Lemonade 18+ #1 Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz