4. Lemoniada fiołkowa.

438 29 4
                                    

Delikatne promienie słońca zaczęły muskać moją twarz. W pokoju było zdecydowanie bardziej niż gorąco.
Jęknęłam głośno przecierając oczy. Zamrugałam kilka razy i spojrzałam z pod przymkniętych powiek na moją sypialnie, która bez brokatowym dodatków, już nieco bardziej przypominała coś mojego.
Przeciągnęłam się i zerknęłam na zegarek. Dochodziła 9, wiec stosunkowo jak na mnie dość wczesna pobudka w trakcie jeszcze trwających wakacji. Usłyszałam głośne burczenie w brzuchu, dlatego postanowiłam zwlec się z łóżka jak najszybciej i wykonać poranną toaletę, po czym zejść na śniadanie. Przemyłam twarz i spojrzałam na lekko podpuchnięte oczy. Przyjechałam ręką po włosach próbując choć trochę doprowadzić je do porządku, bo gdybym użyła szczotki przy moim skręcie to wyglądałabym prawdopodobnie jakby właśnie uderzył we mnie piorun. Ziewnęłam przeciągle i wyszłam z łazienki. Uchyliłam drzwi od pokoju i zmarszczyłam brwi na podejrzaną ciszę.
Wyszłam na korytarz i wychyliłam się przez poręcz schodów, żeby dojrzeć czegoś na dole. Dom sprawiał wrażenie pustego, co przyjęłam z uśmiechem.
Oznaczało to, że tak na prawdę nie muszę robić niczego ze swoim wyglądem i mogę zejść na śniadanie w takim wydaniu w jakim stoję teraz.
Pewnie gdyby chodziło o nasz dom w Thousand Oaks, to nawet bym się nie zastanawiała, ale ponieważ jesteśmy tutaj, gdzie nie czuje się jeszcze zbyt swobodnie, to jednak wolałam się upewnić.
Już miałam schodzić na dół kiedy nagle coś mnie tknęło.
Biorąc pod uwagę wczorajszy stan Lizz'y miałam spore wątpliwości, co do tego że dziewczyna już wstała, dlatego w pół kroku zmieniłam zdanie i odwróciłam się w stronę drzwi do pokoju Gabriela.
Podeszłam do nich i delikatnie zapukałam. Nikt jednak nie odpowiedział.

- uwaga wchodzę, jeśli robicie coś nieprzyzwoitego, to natychmiast przestańcie - powiedziałam ze śmiechem delikatnie i powoli uchylając drzwi jedną rękę zasłaniając oczy. Tak na wszelki wypadek.
W pokoju panował półmrok. Zerknęłam na łóżko, w którym dostrzegłam jedynie zakopaną w poduszkach, śpiącą Liz.
Tak jak się spodziewałam.
Zaśmiałam się pod nosem, po czym zamknęłam za sobą cicho drzwi i wyszłam.
Postanowiłam zrobić śniadanie dla nas obu w takim razie.
Zbiegłam po schodach i wpadłam prosto do kuchni. W domu rzeczywiście nikogo nie było. Otworzyłam lodówkę rozglądając się za czymś do jedzenia. Po krótkim zastanowieniu chwyciłam serek waniliowy, jajko oraz ku mojemu zadowoleniu świeże maliny, a następnie zaczęłam rozglądać się za mąką i cukrem. Postawiłam na moje ulubione placuszki, co oznaczało śniadanie na słodko. Przy oknie na rogu parapetu dostrzegłam radio, które włączyłam żeby umilić sobie czas muzyką.
Zabrałam się za mieszanie składników pod nosem podśpiewując akurat lecącą piosenkę Fantasy.
Mmm, baby I'm so into you
Darling, if you only knew
All the things that flow through my mind.
I choć Mariah Carey kojarzyła mi się głównie ze świetami, to tą piosenkę nie wiem skąd znałam i nawet wpadała w ucho.
W pewnym momencie usłyszałam trzaśnięcie drzwi i Yasha dyskutującego z kimś w korytarzu. Prawdopodobnie z mamą lub Gabrielem, którego nawet miałam wrażenie głos rozpoznałam. Byłam jednak mocno skupiona na gotowaniu zupełnie zapominając,  że stoję tam w samych majtkach i lekko dłuższej koszulce Gavina, w której spałam.

- O Stella, już wstałaś, dobrze się składa - przywitał się Yash, na co uśmiechnęłam się i obróciłam w stronę wejścia do kuchni do którego stałam plecami. - poznaj mojego bratanka - skinął w stronę stojącego w drzwiach kuchni chłopaka.

Z otwartymi szeroko ustami stanęłam jak wryta wpatrując się w bruneta przetwarzając właśnie usłyszane słowa. Dopiero po chwili kiedy ciasto z drewnianej łyżki, którą trzymałam w ręce skapnęło na moją bosą stopę, otrząsnęłam się i zacisnęłam powieki zdając sobie sprawę z faktu, że właśnie świece tyłkiem przed obcym, a jednak znanym mi już chłopakiem, który wyglądał na mniej zdziwionego niż ja, ale wciąż zaskoczonego.

Violet Lemonade 18+ #1 Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz