15. Siódmego dnia października.

369 16 4
                                    

Napięcie rosło z sekundy na sekundę. Ledwo łapałam oddech i najgorsze było to, że wcale nie przez fakt, że biegłam od dobrych kilku minut. Czułam jak zaczyna mrowić mi okolica żuchwy, a klatka piersiowa staje się ciężka.
Nie... błagam tylko nie teraz.
Ze wszystkich sił próbowałam wyrównać oddech i zapanować nad swoim organizmem, ale w tej sytuacji byłam bezsilna. Głowa stała się ciężka, a każde zaczerpnięcie powietrza sprawiało mi coraz większą trudność. Zatrzymałam się w pewnym momencie i zgięłam w pół opierając ręce na kolanach.

- co się dzieje? - krzyknęła oszołomiona May łapiąc mnie za ramie. - Stella musimy uciekać. - powtarzała ciagle przerażona. Spojrzałam na nią krztusząc się.

- Gabriel! - zaczęła wrzeszczeć dziewczyna, a ja czułam jak moje usta momentalnie pierzchną i tracę ostrość obrazu przed sobą.

- nie wiem co się dzieje. - krzyczała May trzymając mnie drżącymi rękami. Gabriel przyjrzał mi się przez chwile, a ja wpatrywalam sie w niego ze łzami w oczach nie mogąc wydusić z siebie ani jednego słowa. Miałam nadzieje nadzieje, że poprawnie odczyta sygnały.
Odczytał.

- ma atak paniki. - powiedział pewnie podnosząc mnie w sekundzie, po czym trzymając na rękach dobiegł ze mną do samochodu. W tym samym monecie wozy policyjne podjechały pod hale, a ludzie w panice zaczęli uciekać we wszystkie możliwe strony. Chłopak zapakował mnie do samochodu siadając z tylu. Lizzy zajęła miejsce obok niego, May z przodu, a Zyon za kierownicą.

- oddychaj Stella. - powiedział starając się powoli wypowiadać słowa, choć widziałam po nim, że do spokoju to mu wiele brakowało. - wiesz jak to działa, to na pewno nie pierwszy raz. Przypomnij sobie, że to mija. Wdech i wydech. - instruował mnie, a ja z trudem próbowałam wykonać jego polecenia.
Po kilku minutach pętla wokół mojego gardła zaczęła się rozluźniać, a płuca były w stanie nabrać pełny oddech.
Ulga spłynęła na twarz Gabriela, który intensywnie wpatrywał się we mnie od pierwszych sekund kiedy tylko znaleźliśmy się w samochodzie.

- Zyon zatrzymaj się. - krzyknęła May.

- oszalałaś? - zwrócił się do niej chłopak z szokiem wypisanym na twarzy.

- nie zostawimy go tam samego, nie ma mowy. Zawracaj. - upierała się.

- chcesz mieć przejebane? Będziemy oskarżeni o współudział. Wiesz, że oni tylko czekają. Pomyślałas o Joe? Minnie proszę Cię bądź rozsądna. - wyrzucał z siebie słowa jak karabin.

- nie wybaczę sobie, że nawet nie sprawdziłam czy nic mu nie jest. - powiedziała łamiącym się głosem.

- Zyon zawracaj. - odezwałam się zachrypniętym głosem. - May ma racje.

- kurwa za kogo wy mnie macie? To mój najlepszy przyjaciel, jest dla mnie jak brat. Myślicie, że zrobiłem to z przyjemnością? Ratowałem mu życie.. i tak, ostrzegłem go jeśli chcecie wiedzieć, nie wpadnie. - warknął Zyon hamując gwałtownie. - zawrócę i zatrzymam się w bezpiecznej odległości, tak żebyś miała pewność - zerknął z wyrzutem na Minnie, która wpatrywała się w szybę po stronie pasażera.

Z każdym dniem dostrzegałam jak oni wszyscy  są ze sobą związani. Zawsze marzyłam o takiej przyjaźni, ale do tej pory nie spotkałam w swoim życiu nikogo, komu byłabym tak oddana. Moje znajomosci ograniczały się raczej do tych szkolnych, a jeśli jakakolwiek wykraczała poza ten obszar to szybko się kończyła. Generalnie nie miałam zbyt dobrych doświadczeń, a zwłaszcza z koleżankami, które z reguły okazywały się fałszywe. Miałam jakąś swoją paczkę znajomych, ale nie było to nic głębszego, a patrząc na nich to na prawdę zazdrościłam im tak bliskich relacji.
May odchodziła od zmysłów, a kiedy Zyon tylko wyłączył silnik, odrazu chwyciła klamkę.

Violet Lemonade 18+ #1 Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz