VII

104 3 0
                                    

Wzruszyłam ramionami. I zaczęłam dalej iść. Nie zwracając uwagi na nich. Po chwili też ruszyli dalej.

Jak doszliśmy to szybko u sprawnie weszliśmy przez płat. Najpierw Boka (zobaczyć czy nikogo nie ma) potem Nemeczek ja i Czonakosz. Zaczęliśmy turlać się po trawie i szybko przemieszczać się po ogrodzie. Aż nie usłyszeliśmy cichego krzyku Nemeczka. Odwruciliśmy się do niego (stał na tyłach).
- Co Ci? - zwrucil się do Nemeczka Boka. Nemeczek podniósł lekko dłoń i powiedział z byłem w oczach:
- Opażylem się pokrzywą.... - Czonakosz jak to Czonakosz stał się cały czerwony bo chciał wybuchnąc śmiechem. I powiedział :
- No to possij, possij! - Boka z zażenowaniem spojrzał na Czonakosza a ja włożyłam rękę do kieszeni sukienki i wyciągnęłam z niej chusteczkę. Podałam Nemeczkowi. Od podziekował mi i ruszyliśmy dalej. Jak dotarliśmy do stawu. Boka powiedział:
- Musimy znalesć łódkę by dotrzeć na wyspę.
- Jak się nie mylę to jest lewej stronie... - wymknęło mi się. Ponownie wszystkich spojrzenie wbiło soe na mnie. Janosz spojrzał na mnie z zdumieniem. I zapytał:
- No to sprawdzę... - odparł. I poszedł. Czekaliśmy na niego tylko chwilę. A on przyszedł do nas trzymając w ręku line. A na końcu liny była łódka. Wszedlismy na pomost. Najpierw wsiadła Boka potem Czonakosz.
- Wiadaj Nemeczek! - powiedziałem mu. On się posłuchał i wsiadła do łódki. A ja już miałam wsiąść ale Czonakosz odepchnął łódkę a ja wpadłam do wody. Zaczęłam odruchowo machnąć rękami i nogami starając się dopłynąć do łózdki. Jak dopłynęłam złapałam się o nią a Boka pomógł mi wejść do niej. Usiadłam obok bruneta cała drżąc się z zimna. Janosz Potrzali na mnie i zrobił coś czego się nie spodziewałam. Ściągnął swoją bluzę albo jakieś. Co tam miał. I dał mi. Mówiąc:
- Trzymaj. Okryła się. - poprosił mnie. Szybko załowyłam i odetchnelam z ulgą. Było mi ciepłej. Czonakosz zaśmiał się a Nemeczek uśmiechnął. Jak doplynelismy do brzegu wyślijmy a Boka rozkazał - Czonakosz. Pilnuj łódki. A ty Dominika i Nemeczek. Ze mną. - powiedział I zaczęliśmy iść. Schowaliśmy się za drzewem. I nasłuchaliśmy. - Gereb... - powiedział cicho po domem. Tak... On tam był. Słyszeliśmy uch rozmowę.
- Czy któryś z was ma siostre? - spytał Gereb.
- Po co Ci to? - zapytał Feri z zdenerwowaniem ,że Ggerb mu przerywa.
- To ważne! Proszę! - poprosił. A kilka osób zgłosiło się. Na szczęście Pastorowie sie nie zgłosili. Ale po lekkim zgardzeniu przez Feriego sie zgłosili. Gereb zaczął przepytywać wszystkich. Jak doszedł do Pastorów zapytał:
- A wasza? Jak ma na imię?
- Czy to ważne? - zapytał Ferdo z ignorancja.
- Tak! - krzyknął odżywiony Gereb prz tym strasznie gestykulując. Było widać ,że mu na tym zależy. Janek westchnął I powiedział pod nosem:
- Dominika. Dominika Pastor. Tyle? - Gereb uśmiechnął się.
- Jak wyglond? - Błagam by nie pamiętali! Jak są niemądrzy to niech nie pamiętają jak wyglondam! Już czułam spojrzenie Nemeczka oraz Boki na mnie. Jak zaczęli opowiadać muj wyglond. Czułam się okropnie. Nie licząc czucia wzroku na sobie. To widziałam jak Gereb się cieszy. A Feri zapytał z uśmiechem obierając się o swoją rękę:
- A czemu mi nie przedstawiliście swojej siostry? I ile ma lat?
- Ona ma... 13... - powiedział niepewnie Janek. Jak mogą bie wiedzieć ile mam lat?! - Bo nie jest istotna... - powiedział po chwili. Słuchałam by ich dłużej gdybym nie poczuła rękę na swoim ramieni. Odwruciałam się i ujrzałam zły wyraz twarzy Boki. On zwrucil się do mnie:
- O Gerebie nikomu nie mówimy. Jasne? - zapytał a ja o Nemeczek, pokiwaliśmy głową. A potem chłopak dodał - A Tu Dominiko jesteś tu tylko na zwiadach. Miałaś wzbudzić nasze zaufanie. Tak? Wes nie kłam mi w oczy! - onieśmieliło mnie jego słowa. Czułam się zawstydzona. Wiedziałam ,że to tak wyglondało ale to nie tak.
- O czym ty mówisz? - zapytałam cichutko I niepewnie. Wtedy Boka przewrucił oczami i odszedł od mnie. Kontynuowaliśmy oglondanie wroga... och wroga... Zauważyłam, że Feri bardzo się mną zaintereswal moja postacią. Jak przestała rozmawiać o mnie. To wyszli na chwilę. Boka chciał pobiec ale ja złapałam go za rękę I szepnęła:
- Nie zgaszaj ich lampy... - On wyrwał się z mojego uścisku i pobiegł. Przyczepił na drzewo i (prawdopodobnie by zrobić mi na zlośc) zgasił lampę. Wrucił.
- Idziemy. - rozkazał i zaczęliśmy iść i usłyszeliśmy krzyk:
- Generale! Jest tu jakąś kartka! A lampa zgaszona. - Feri przybiegł i przeczytał kartkę. Zaczął krzyczeć. A pod koniec wypowiedzi kazał nas znaleść. Nasz wolny krok przekształcił się w bieg. Wszedlismy do łódki a Czonakosz zaczął wiosłowanie z całej siły. Nie wiedział dlaczego. Ale zrobił to przez naszą reakcje. Wysiedlismy i zaczęliśmy biec. Usłyszeliśmy głos Feriego I innych. Boka się do mnie nie odzywał ale do innych powiedział:
- Do szklarni! Już. Jakoś macie się schować. - pobiegliśmy. Boka stanął za drzwiami, Czonakosz pod jakąś półką a Nemeczek I ja... My się zastanawialiśmy gdzie. Czonakosz non stop nas pośpieszał. A ja powiedziałam:
- Wejdź na drzewo, już!
- A co z Tobą? - zapytał z pspuczuciem.
- Nie ważne, już! - krzyknełam pokazując na drzewo. Wiedziałam ,że po tym co zrobię będę miała przechlapane. Chyba u wszystkich. Stanęłam obok jakiegoś kwiata. Symulując ,że go oglondam. Nemeczek patrzał na mnie zdziwiony. Choć słyszał co mówili Pastorowie to i tak był po mojej stronie. Drzwi się otworzyły a do środka weszli czerwone koszule. Jak mnie zauważyli Ferdo zapytał:
- Dominika?! Co Ty tu robisz?! - odwrucilam wzrok od kwiata i uśmiechnęłam się do gruby. I powiedziałam Choć moje myśli kazały mi tego nie mowić:
- A czy do kochanej siostry inaczej nie można? - zapytałam podchodząc do niego I przytuliłam go. Zamurowało go. A Feri powiedział:
- Czyli to jest wasza siostra? - odsunęła się od brata i stanęłam przed przywudcą. Obserwował mnie uważnie. Pokiwałam głową. Co miało być odpowiedzią na jego pytanie. Po tym zaczął chodzić dokoła mnie i oglondać moją sylwetkę i cała mnie. Jak obszedl mnie dwa razy poczułam się lekko nieswojo.
- Ładnie wyglondasz... - powiedział zatrzymując się przedemna. - Ale mam pytanie. Czemu jesteś cała mokra? - spytał mnie. Spojrzałam na niego z małym gniewem ,że wzrucił na to uwagę. Ale odpowiedziałam mu:
- Nie Twoja sprawa.
- Dominika! Zwracaj się grzeczniej! - zgadzil moje słowa Janek. Feriego uśmiech soe powiększył i odezwał soe podchodząc do mnie.
- Lubie dziewczyny które dużo mówią... Nawet jak mają noewypażony język... - odparł uśmiechając się. Jakoś tak mnie zdenerwował że odpowiedziałam mu stanowczoi z przekąsem:
- Czyli lubisz jak ktoś Cię obraża?
- Nie. Lubię się z kimś droczyć. - powiedział. Byłam zdziwiona tym co powiedział. Te słowa zawsze wszystkich denerwowała. Straciła. Swoją pewność. Aż tu nagle usłyszeliśmy hlup wody wiedziałam co to było. Zapewne Nemeczek spadł z drzewa... do wody. Stanęłam obok Feriego I złapałam go za rękę. Zaproponowałam:
- Może się przejdziemy? - Od razu się uśmiechnął I odwzajemnił muj uścisk dłoni. Odwruciła się w stronę moich braci i rozkazał im:
- Idźcie z resztą do ruin. Zróbcie coś co chcecie. Ale nie obawiajcie planów. Już, już.
- Ale... - zaczął Janek. Wiedziałam co chce powiedzieć ale generał mu przerwał i powiedział:
- Bez ale! - i wyszliśmy trzymając się za rękę. Reszta też wyszła i poszła.w przeciwną stronę. A ja szłam trzymając za rękę Feriego do.... nawet nie wiem gdzie... Chodziliśmy przed lóższy czas rozmawiając... rozmawiając to za dużo powiedziane słuchając jak Feri opowiada o sobie i komplementuje mnie. Po chwili doszliśmy do alei z kwiatami. Obserwowałam je uważnie. Po chwili chłopak puścił mnie. I stanął przedemna. W ręku trzymał czerwoną różę ,którą prawdopodobnie zerwał chwilę temu zerwał. Zaczął coś do mnie mówić. Ale nie słuchałem go. Obserwowałam bardziej ogród za nim. Bo miałam wrażenie ,że coś widziałam... albo kogoś. Po chwili wpatrywania się w  obiekt zauważyłam kto to.... Był to nie kto inny jak Janosz Boka. Ten sam chłopak co chwilę temu na mnie krzyczał. Uśmiechnęłam się a wtedy zauważyłam, że chłopak się lekko zbliżył do mnie. Od razu odsunęła się. Od razu.
  - Muszę iść... Fajnie było... Ale wiesz... jutro szkoła. Pa! - powiedziałam i zaczęłam biec w stronę miejsce gdzie stał chłopak. Ale go już go tam nie było. Więc wybiegłam z ogrodu. Na ulicy nikogo nie zauważyłam. Westchnełam ciężki i udałam się do domu. Tam od razu weszłam do pokoju. Położyłam sięna łóżku i wiedziałam już jedno...
  Będę miała przechlapane na placu Broni. A Feri Acz nagle się mną zainteresował. A Janosz Boka chyba mnie nie lubi... ale jednocześnie też się mną interesował.
   Pogubiłam się już w tym.

Czasem chce przeżyć to co inni... czy to możliwe? (chzpl)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz