XIII

64 1 4
                                    

   Czonakosz uśmiechnął się chytrze a już po chwili powiedział:

  - Pocałuj Bokę. Teraz. Tu. W usta. - zarumieniłam się z zażenowania. Zaczęłam się szybko mówić ,że nie mogę a Janosz sam mówił ,że tak nie ma. Nie zgadzałam się prze parę dobrych minut ale Czonakosz powiedział - Mówiłem ,że gramy na wszystko. - zamilkłam i spuściłam głowę. Naglę Boka też zamilkł. Po chwili poczułam na swoim podbródku czyjąś dłoń. Lekko dobwrucilam twarz w prawo a wtedy Boka szybko zbliżył swoją twarz do mojej. Pocałował mnie... uśmiechnęłam się. Niepewnie odwzajemnialam pocałunek. Trwal krótko. Bo już po jakiś trzech sekundach oderwał się odemnie i spytał z ironia:

  - Wystarczy? - Czonakosz patrzał z zdziwieniem. Zresztą wszyscy. Jedyna osoba nie zdziwiona to Janosz. A ja? Strarałam się nie uśmiecheć. Był to mój pierwszy pocałunek. A  dotego z Janoszem Boką. Nie wiedziałam czy się cieszyć czy być załamana. Czonakosz jak doszedł do siebie to oznajmił z przekąsem ,że to było zadanie dla mnie a nie niego i ,że to ja miałam go pocałować. Janosz z większą złością odwrucił się w moją stronę i oznajmił z lekką złością. Nie na mnie. Na Czonakosza Ale złośc nie przechodzi tak szybko - Pocałuj mnie. - powiedział ostro oraz poważnie. Jak spytałam czy serio powiedział ,że on nigdy nie rzartuje a potem dodał - W usta. Wtedy się odczepi. - patrzałam na niego z niedowieżaniem. Po chwili spytałam:

  - Musze...? - pokiwł głową. - A mogę w kącik ust? - zaproponowałam lecz on się nie zgodził bo uznał ,że Czonakosz nie uzna. 

  - Nie krępuj się. - powiedział dodając mi otuchy. Następnie zwrucił się do Czonakosza - Trzeba? - on z jeszcze większym uśmiechem pokiwał głową. Boka już się odwracał nie zdązył być do mnie przodem a ja ,że chciałam to zakończyć pocałowałam go szybko w usta. Krótko. On z zdziwieniem spojrzał na mnie. Zarumianił się. Nastęnie wstał wziął butelkę i powiedział - Koniec. Wasza trójka śpi u mnie. Nemeczek na łóżku. Dominika na konapie. Nie narzekać. - powiedział i wyszedł, ja za nim. Mamrotał coś pod nosem. Położył butelkę na blacie. Poszedł do jakiegoś pokoju. Przyniósł mi kołdrę oraz poduszke. Dał na kanapę. - Proszę. Może być? - pokiwałam głową.  

  - A ty? - spytałam. Wskazał na dywan obok. 

  - Ja na podłodze. Chyba ,że chcesz być sama to pujdę..... - nie pozwoliłam mu dokończyć. Zanim zasnę chce z nim pogadać więc powiedziałam ,że jest dobrze. Wieczorem chłopaki poszli spać do pokoju Boki a ja na kanapę. Janosz jeszcze nie spał leżał i czyta  książkę o chorobach. Po kilkunastu minutach usiadłam i spytałam:

  - Nie jesteś zły? - spojrzał an mnie z zdunieniem. Odłożył książkęi usiadł. .Pokręcił głową.  

  - Na Ciebie nie. Na Czonakosza tak. - uśmiechnął się zadziornie ,a ja zaśmiałam. - Słuchaj. Ten pocałunek.... Sorry. Miałem dość gadania. Więc wiesz... Zadziałałem. - powiedział a ja pokiwałam głową mówiąc ,że nic nie szkodzi ,lecz on nadal przepraszał. Pod koniec spytał.... no bardziej poprosił- Możemy nadal być przyjaciółmi...? I niech ten pocałunek tego nie zmienia... Ok?? - pokiwałam głową. Usiadł obok  mnie na kanapie i zaczął ze mną rozmawiać. W pewnym momęcie oparłam o niego głowę i zasnełam. Obudził mnie głośny huk. Gwałtownie zerwałam się z mebla.

  - Mówiłem ,że zawsze działa. - usłyszałam głos. Spojrzałam na bok. Czonakosz stał z patelknią i jakąś drewnianą łyżką. - Wstała. 

  - Która....? - spytałam cicho przecierając oczy. Czele podszedł i pokazał mi swój zegarek. Dwunasta. Opadłam na łóżko. Nie bo zemdlałam. Nie miałam siły wstać. - Okej.... Dobranoc... - powiedziałam. Przykryłam głowę kołdra i chciałam ponownie zasnąć. Ale on nie dawal mi spać. Zaczął krzyczeć że mam wstawać.

  - Ej! Czonakosz daj jej spokuj! - krzyknął do niego Boka. Odkryłam głowę. Boka stał obok Czonakosza i Czelego. - Nie widzisz że jest rozpalona?! - krzyknął wskazując na mnie. Ja usiadłam I szepnelam.

  - Nie jestem rozpalona...

  - Jesteś. - zaprzeczył Boka i położył swoja dłoń na moim czole. - Masz gorączkę. - powiedział I poscil dłoń z mojego czoła. Podszedł do kuchni. I zaczął coś robić.
No! Wina Pastorów! Nienawidzę ich! - pomyślałam z zloscia. Po chwili Janisz wrucil lekko popchnął mnie a ja upadłam. Chłopak położył na moim czole zimny oklad. Następnie zwrucil się do reszty i kazal im odejść. Oni odeszli. Pożegnali się i wyszli. Wszyscy opricz mnie, Boki i Nemeczkam.

  - A TY zostajesz Nemeczek? - spytał zdziwiony Boka. Chłopiec pokiwał głową. Spojrzał na mnie z uśmiechem I usiadł na kanapie z drugiej strony. Zaczęli rozmawiać na różne tematy. Na szczęście była dziś sobota... jak sie nie mylę. Straciłam poczucie czasu. Po chwili wstałam I powiedziałam szybko:

  - Muszę wracać do domu.... - wstałam I zaczęłam iść do holu. Po chwili lekko się zachwilaiam. Wtedy dwójka chłopaków podbiegła do mnie i proponowali mi że mni3 odprowadza. Najpierw nie chciałam się zgodzić ale po chwili zgodziłam się. Wyszliśmy z domu I zaczęliśmy iść do mojego domu. Szliśmy gadając o wszystkim. Po kilkunastu minutach byliśmy na miejscu. Już pod kamienicą powiedziałam im - Dzięki. Proszę nie idźcie dalej. Nie chce... - westchnelam a potem powiedziałam dalej - Ni3 chce żebyście mieli problemy. - powiedział. Ale oni mieli to gdzieś. Poszli ze mną nadal... Przeczuwałam ,że będą kłopoty... I sie nie pomyliłam....

Czasem chce przeżyć to co inni... czy to możliwe? (chzpl)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz