X

91 3 4
                                    

Obudziła mnie ponownie jeden z moich braci. Ale tym razem chciałam wyjść z domu jak najszybciej. Udało mi się.

Droga do szkoły zleciała mi szybko. I sie nie spuściłam. Byłam jakieś piętnaście minut przed czasem. Usiadłam na korytarzu i wzięłam książkę z torby która wzięłam. Siedziała długi czas. Książka była ciekawa. Nawet bardzo. Po chwili czytania usłyszałam głośny dzwonek. Z Klasy wyszły dziewczyny. Ale na szczęście nie z mojej klasy. Wstałam dalej trzymając książkę. Po chwili usłyszałam głos:

- Hej! Co tam? - odwrucilam się w bok i zobaczyłam stojącą okoń mnie Hanna. Uśmiechnęłam się I zaczęłyśmy rozmawiać. Bardziej jak ona dała temat to ja zaczęłam się jej żalić. Ona mnie pocieszała słowami typu ,,Nie martw się" albo ,,Szkoła nie trwa wiecznie...". Rozmawiałyśmy tak dopluki nie zadzwonił dzwonek. Ustawiłyśmy się i czekałyśmy. Jak nauczyciel wszedł a my zajęłyśmy miejsca to przy czytaniu obecności zatrzymał się na mnie i żeby mnie (prawdopodobnie) upokożyc powiedział:

- Przypominam Panienko Pastor że zostajesz dziś Po lekcjach. - pokiwałam głową. On zaś się uśmiechnął I prowadził lekcje. Na przerwie stałam i rozmawiałam z Hanna gdy nagle usłyszałyśmy bardzo irytujące głos:

- Słuchaj mam do Ciebie pytanie Pastor. Ilu ty masz? - spojrzałam na nią zdziwiona na dziewczynę. Nie miałam pojęcia o czym ona mówi. Odwrucilam od niej wzrok I jakby nigdy nic nigdy nie zwracałam na nią uwagi. Jak przez chwilę nie odpowiadałam jej powiedziała - Halo? Nie odpowiesz przyjaviułce? - spytała mnie ponownie. Spojrzałam na nią z lekka pogardą i powiedziałam oschle:

- Nie wiem o co Ci chodzi Alis. A dotego nie jesteśmy przyjaciułkami.

- Jak to nie wiesz? Pytam który to Twój chłopak. Feri Acz czy Janosz Boka? - lekko się spielam a na moich policzkach pojawił się rumieniec. Alis zaśmiała się i kontynuowała swoje zasmiewanie mnie - Oboje są w Tobie zakochani. A ty którego wolisz? Czy zamiast o Plac będą się bić o Ciebie. - z zdenerwowaniem spojrzałam na mnie z rozbawieniem w oczach. Jej koleżaneczki śmiały się. A ja stałam przed nimi z rumieńcamu na tważy.

- Żaden... Jak chcesz możesz być z nimi. Nie mają dziewczyny. Żaden z nich. Więc możesz ich pod.... znaczy... możesz być z nimi. - powiedziałam i wzruszyłam ramionami. Lecz ona nie odpuszczała zaczęła pytać czy nie będę zazdrosna i tym podobnie. Po chwili tak się zdenerwowałam że podbioslam książkę ,która trzymałam w ręku. I uderzyłam ja w glowe. Odwrucilam soe pewna siebie złapałam za rękaw moja przyjaciułke i poszłyśmy. A ona... zaczęła mnie wypytywać o moje relacje z nimi. Nie słuchałam jej. Z uśmiechem na tważy szłam dumnym i pewnym siebie krokiem. Po lekcjach musiałam zostać jakąś godzinę. Nic mi nie szkodziło. Czytałam przez ten czas książkę. Ale jak śmiałam się to zabrano mi ją... Więc siedziałam I patrzałam na nauczyciela. Miał mi ie dość już po kilku minutach. Wstał i podał mi książkę mówiąc że mam siedzieć cicho. Okazało się że już koniec się wyszłam. Poszłam do ogrodu muzealnego. Usiadłam na ławce pi tyrecku i zaczęłam czytać. Nie zwracałam na innych przechodniów uwagi. Po kilku minutach usłyszałam głos za sobą:

- Coś tym razem w szkole też zrobiłaś? - odwrucilam głowę od książki I spojrzałam za siebie. Moim oczom ukazał się Boka z uśmiechem na tważy.

- Nic... - powiedziałam.stqrajac się by muj głos brzmiał naturalnie. Chłopka spojrzał na mnie podejrzliwie a potem obszedl ławkę i usiadłam obok mnie. Spojrzałam na mnie i zapytał:

- Ale jakoś nie wyszłaś z innymi.

- Znasz mój plan?! - krzyknęłam oburzona. Janosz od razu zaczął mi tłumaczyć że Czele mówi kiedy jego siostra kończy. A dziś kończyliśmy o tej samej godzinę co ja. - Odsiadam kozę... Przez miesiąc... Chyba. - powiedziałam nie pewnie.

- To za wczoraj? - pokiwałam głową. Spuściłam głowę. Nie jestem pewna czy domyślił się o co mi chodzi po głowę. Ale położył ręku na moim ramieniu. - Czyli dziś... dziś miałaś dobry dzień w szkole? - spytał. Wzruszyłam ramionami ale uśmiechnęłam się wspominiajac moja epicką zakończenie kółitn z Alis. Zaśmiałam się po chwili krótko. A potem zaczęłam się chichrac z rozbawienia. Boka spojrzał na mnie z zdziwieniem - Co Cię bawi?

- To ,że można ująć mam frajdę? - powiedziałam starając się opanować. Chłopakowi to ni3 wystarczyło więc kontynuowałam - Mam taką jedną w klasie która mnie irytuję a... - nie dokończyłam bo przerwał mi:

  - Dokucza Ci? - przerwał i zapytał a jego głos brzmiał poważnie. Nie spodziewałam się takiej reakcji na moje słowa. Czułam się zdezorientowana. Nie wiem co powiedzieć. Tak siedziałam zastanawiając się nad odpowiedzią. Aż nagle powiedzualam:

  - Co Cię tak to ciekawi? - spojrzałam na niego podejrzliwie. On wzruszył ramionami a ja dopytałam - Znasz Alis Farkas? - chłopak się lekko zdziwił słysząc te nazwisko. Po chwili odchżąnknal i zaczął mówić w sposób jakby miało to zależeć od jego dalszego życia:

  - Tak, niestety ja znam. Tak przyznam Co że jest irytująca, denerwująca oraz nieznośna. - spkjrzalan na niego z zdziwieniem. Nie wiedziałam co mówił i co miał na muli. Po chwili ciszy kontynuował - To moja kuzynka... - otwożylam buzie szeroko Nie wieżąc co słyszę.

  - Jesteś jej kuzynem?! - krzyknęłam z zdezorientowaniem. On pokiwał głową z smutkiem. - Jak?! Znaczy... - Nic nie mówiłam już. Zamilkłam patrząc na Niego. On zaś ciągną dalej:

  - Moja mama i jej to są siostry. Lecz dawno się nie widzieliśmy. - przyznał mi. Potem coś tam opowiadał o ich relacji. Okazało się ,że ich mamy niezbyt dobrze się dogadywały. Ale i tak czasem na święta się spotykają. Po chwili opowiadania skończył a ja podsumowałam to:

- Czyli Alis to twoja kuzynka ta sama Alis ,która szczeże mnie nienawidzi? - pokiwał głową. Westchnełam. A potem powiedziałam mu ,że wspuczuje bo taka kuzynka to koszmar. Okazało się też ,że czasem opowiada mi o mnie. Lekko się zarumieniłam. Bo nie byl to tylko negatywny ale pozytywny też. Zaczęliśmy rozmawiać. Nasze dozmowy  trwały przez dłuższy czas. Czyli jakieś kilka godzin. Potem wstałam I pożegnałam się. Musiałam iść do domu z powodu że miałam iść na zebranie z Ferdem i Janem. Od razu jak weszłam do domu usłyszałam lekkie krzyki ale też stękanie oraz mówienie z żalem. Poszłam do salonu. Tak napotkałam  ała moja rodzinę oprucz mamy... Od razy jak stanęłam w drzwiach ojciec krzyknął na mnie:

  - Gdzie byłaś?!

  - W szkole. Co się stało? - odpowiedzialam a po chwili spytałam z zdziwieniem. - Gdzie mama? - chłopacy posmutniała. A ojciec powiedział z żalem. Pierwszy raz usłyszałam jak tak mowił:

  - Była u lekarza bo źle się poczuła. Okazało się że jest poważnie chora. Musiał wyjechać by się leczyć. Nie wiemy kiedy wruci. - spojrzałam na nich. Mówili prawdę. Prawdę a ja spuściłam głowę. Ferdo posmutniała. Chyba był najsmutniejszy z nas wszyscych. Jan stał z miną poważną. Nic dziwnego ,że został adiutantem w czerwonych koszulach. Po chwili Ferdo powiedział:

  - Idziemy? - ojciec spojrzał na nas. A on zaczął się tłumaczyć że idziemy do Feriego się spotkać. Na pytanie czemu ja idę z nimi Jan zażartował sobie że jestem jego dziewczyną. Ojciec spojrzał na mnie zdziwiony i zaczął dopytywać i szczegóły. Nie ja odpowiadała. Na pytania lecz tylko Ferdo lub Janek. Pod koniec powiedział do mnie:

  - Feri to dobry chłopak. Cieszę się ,że znalazłaś sobie takiego chłopaka. Feri jest naprawdę odpiwiedzialnym i mądrym chlopakiem.- po tych słowach chłopaki zasmiali się. Złapali mnie pod pachę i wyszliśmy z domu. A oni zaczęli się ze mnie zabijać. Po chwili dotarliśmy do ogrodu jak ujrzeli Feroiego popchnęli mnie na niego tak mocno że jak na niego wpadłam spodliśmy na podłogę. Prawie od razu zerwałam się i zaczęłam się tłumaczyć. On tylko na to zaśmiał się I zapytał mnie:

  - Przyszłaś... A czemu? By śledzis dla placu broni? Czy by powiedzieć co oni robią? Czy by że mną porozmawiać. - powokrzalam na niego I powiedziałam ostro i stanowczo:

  - Żaden z tych powodów. - spojrzał na mnie podejrzliwie. Uśmiechnął się. Zalozył ręce na pierś i spytał z chytrym uśmiechem który (chyba) nigdy mu nie znika:

  - To czemu...?

Czasem chce przeżyć to co inni... czy to możliwe? (chzpl)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz