XI

91 3 0
                                    

    Spojrzałam na siebie I zastanowiłam się co powiedzieć. Szczeze nie wiedziałam czemu tu przyszłam. Po chwili namysłu postanowiłam:

  - Tak se. Nie mogę? - pokiwał głową I powoedział że mogę. Mówił by dalej ale ja przerwałam mu I przypomniałam - A nie zaczynasz zebrania? Przecierz mówiłeś, że dziś będziecie omawiać plan... - pokiwał głową I poszedł na swoje mniejsze. Zaczął mówić. Ja usiadłam na końcu. Przez całe zebranie słuchałam ich uważnie. Analizując każde słowo dokładnie. Trwało to długo. Nie moje analizowała ale i to opowoeadanie. Jak skończyli zaczęli rozmawiać o bzdurnych rzeczach. Które były idiotyczne. Na przykład co zrobili w szkole i tym podobne. Okazało się ,że Feri maił dziś bułkę. Nie zgadniecie z kim... Z Janoszem! Zamarłam słuchając o tym. Okazało się że oboje się pobili na korytarzu przy wszystkich. Nie powiedział o co. Poszli do dyrektora. I maja odsiedzieć kozę. Przez dwa miesiąc. Są niepoważnie. Nie miałam zamiaru dopytywać o co. Bałam się odpowiedzi. Wpatrywal się we mnie. To dużo mi dawało do przemyśleń. Przypomniałam sobie słowa Alis. Napewno to bzdura. Patrzy na mni3 bo... bo mni3 podejrzewa. Po chwili przyszedł Gereb. Wyglondał na zmęczonego.

  - Przepraszam za spuźnienie... - powiedział I rozejrzał się. Ujrzał mnie i spytał z zdenerwowaniem wskazując na mnie - Co ona tu robi?! - Feri zaśmiał się I powiedział że jestem gościem chonorowym. Lekko się zarumieniłam. Nie codziennie słyszy się takie żmrzeczy. - Ale ona jest w Chłopcach z Placu Broni!!

  - Jesteś na zwiadach. Więc wiesz co ona tam robi. - powiedział uśmiechając się. Gereb westchnął ciężko I pokiwał głową. Usiadł obok mnie i powoedział do mnie ostro I cicho:

  - Uważaj sobie lepiej dziewczynko. To nie miejsce dla Ciebie. - popatrzałam na niego. Pokiwałam głową. A potem odwruciłam od niego wzrok I słuchałam dalej zebrania. Po chwili część organizacyjna I rozmowy się skończyli. Mieli czas wolny. Wstałam I podeszłam do moich braci. Oni rozmawiali z kimś. Nie kojarzyłam z kim. Dokończyłam się do rozmowy... no bardziej stałam. Po chwili podszedł do nas Feri. Kroczył dumnie z głową podniesioną do góry. I z wielkim uśmiechem na tważy. Zapytał czy może że mną rozmawiać. Zgodziłam się. Odeszliśmy od grupy.

  - To co? - zapytałam z ogromną ironią w głosie. A potem dodałam - Jesteś z siebie dumny? - spojrzał na mnie z zdziwieniem a potem zapytał starając się ukryć zdziwienie:

  - Z czego? Że jestem... - nie dałam mu dokończyć bo czułam ,że zacznie się chwalić więc przerwałam mu I powiedziałam z zdenerwowaniem:

  - Z tej głupiej bijatyki!! - Nie wiedziałam czemu jestem aż tak zła. Popatrzał na mnie jak na idiotkę a ja mówiłam dalej - Chwalisz się ją jakby była.taka ważna!!!! O co wogule poszło!!!??? Zapewne o jakąś głupią głupotę!!! - krzyknęłam mu z zdenerwowaniem. On dalej uśmiechnięty zaczął mi mówić:

  - A z kąd wiesz ,że o głupią głupotę? - zapytał. Lekko odebrało mi mowę. Nie wiedziałam co teraz powiedzieć. Lekko wzruszyłam ramionami. A on zaśmiał się. -  Akurat my biliśmy się o ważną i istotną rzecz. - powiedział. Miałam tego Lekko dość. Tego jego uśmiechu. I nie tylko. Całego jego miałam dość. Odwróciła się na piecie o poszłam. Daleko od Feriego. Podeszłam do Ferdi i szepnęłam mu że idę. On pokiwał głową a ja poszłam. Wruciłam do domu. Naszczęście nie było nikogo. W kuchni na stole była jakaś karteczka. Do Jana. Z małym zawachaniem wziełam do ręki I otworzyłam. Była od taty. Brzmiała tak:

Drogi Janie.
Zaopiekuj się rodzeństwem. Ja wyjechałem na kilka dni do mamy ale i załatwić kilka spraw. Poradzicie sobie a jak coś spytajcie Pani Acz. Wruce najszybciej jak się da. Pa!

                             Twój ojciec.

    Uśmiechnęłam się I odłożyłam kartkę na stół. Poszłam do pokoju a tam usiadłam do biurka patrząc przez okno. Nudziło ni się. Po chwili postanowiłam iść gdzieś. Może na plac? Spojrzałam na zegarek. Było jeszcze wcześnie. Wziełam torebkę a w niej miałam kilka drobiazgiów. Na przykład zeszyt, ołówek, książke i tym podobne. Wiec wstałam I wyszłam. Poszłam wolnym krokiem na ulicę św. Mari. Przed  placem lekko otrzepałam suki3nke i weszłam jakby nigdy nic. Nikogo nie było. Więc poszłam dalej trzymając rękami pasem od torebki. Najpierw poszłam obejrzeć. Wszystkie kąty i zakamarki. Było tego dużo. Ale fajnie. Potem usiadłam na jedną z wież i wyciągnęłam książkę. Zaczęłam czytać. Do puki się nie ściemniło. Więc spakowałam manatki i niepewnym krokiem udałam się do domu. Nienawidzę chodzić po ciemku! Ale trzeba... szłam powoli i ostrożnie. Zapamiętałam tą drogę. Ale nie znałam jej tak dobrze by się nie martwić ,że nie ma niebezpieczeństwa. Choć co może mi grozić? Jest tu... spokojnie... chyba. I akurat wtedy się wywrucilam bo wpadłam na kogoś. Podniosłam wzrok był to Gereb. Wyglondal na lekko zirytowanego. Pojrzał na mnie i bez słowa podał rękę. Skozystalam z jego pomocy. Jak już stałam I otrzepałam się  spytał mnie:

  - Jak można mi wiedzieć Co Ty tu robisz o takiej godzinie?

  - Ja? - spytałam go jakbyśmy rozmawiali w conajmniej cztery osoby. Przewrucil ironiczne oczami i powiedział z złowści:

  - No tak! Chyba nie Twoi bracia!! - lekko odsunęła się i zastanowiłam się co odpowiedzieć mu na to pytanie. Co ją robiłam o tej godzinie? Przecierz nie powiem mu że wracam z placu albo że można to tak ując uciekłam z domu. Wyszłam. Nie wiem. Nie chciało mi się mówić. Wzruszyłam ramionami i poszłam dalej nie zwracając uwagi na mówienie Gereba. Po chwili doszłam do domu. Tam już czekali na mnie Janek i Ferdo. Przez stole w kutni.

  - Gdzie byłaś? - spytał mnie Janek. Uśmiechnęłam się I powiedziałam z zamyśleniem i rozmażeniem:

  - Wszędzie i nigdzie... - podeszłam do nich I usiadłam na krześle przy stole. Jan zaczął mi wszystko tłumaczyć i opowiadać i gadać ,że tata wyjechał i mam się nim opiekować. No to wszystko co było w liście ,który przeczytałam. Po chwili wymknęło mi się - No tak... tak... Wszystko wiem... - spojrzeli na mnie z zdziwieniem I zaczęli mnie wypytywać i list i ,że  jak mogłam przeczytać cudzy list. Odpowiadałam im na pytania. Tak jak uważałam za słuszne.  Byłam zmęczona. Nie chciało mi się z nimi rozmawiać Po chwili wstałam I podeszłam do czajnika. Zagotowałam wodę. Odwruciłam sie do nich i zapytałam - Chcecie cherbatę? - spojrzeli na mnie i zgodnie zaprzeczyli. Otwożyłam górna szafkę by wyciągnąć kubek. Ale nie dosięgnelam. Nawet na palcach. Więc poprosiłam chłopaków. Ferdo wstał i mi podał. Zalał a ja doałam torebkę. Podziękowałam. Z kubkiem w ręku wyszlam z pokoju beż słowa i poszłam  do mojego pokoju. Położyłam kubek na szafce nocnej i usiadłam na łóżku. Wziełam książkę do ręki I zaczęłam czytać popijając od czasu do czasu cherbatkę. Tak spędziłam leszte wieczoru. A nawet nie tylko. Spędziłam tak czas chyba do północy. Potem zasnęłam....

Czasem chce przeżyć to co inni... czy to możliwe? (chzpl)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz