XX

32 0 0
                                    


Zamarła jak to usłyszałam. Spodziewałam się tego. Pamiętam jak mi mówił ,że jego ojciec był choro. Wtedy jak zostałam na noc. Jak graliśmy w butelkę. Ale sądziłam ,że medycyna mu pomoże... Że przeżyje... Ale.. Jednak... zmarł. Janosz siedział obok mnie teraz już patrząc na podłogę. Ręce miał ściśnięte w pięść. Spojrzałam na jego twarz. Był zły ale i smutny... Zrobiło mi się smutno. Bardzo smutno. Żali mi Janosza...

- Przepraszam... - powiedziałam nagle. Janosz otworzył oczy i spojrzał n mnie z złością. Krzyknął:

- Z co przepraszasz?! Po coc?! Ostatnio tak nie robiłaś?! Czy masz jakieś ataki przepraszania?! Nie twoja wina że umarł!! - krzyknął a po tych słowach po policzkach zaczęły mu spływać łzy. Zaczął płakać. Rozluźnił pięść. Zakrył oczy swoimi rękami. Nie chciałam go widzieć takiego smutnego. Niepewnym ruchem objęłam go ramieniem. Przytuliłam go. On od razu odwzajemnił mój uścisk. Oparł się o moje ramię i zaczął płakać. Mówił przy tym - On na to nie zasługiwał... Czemu On?? Kochałem go... On... on mnie wszystkiego nauczył... - zaczął mowic. Na końca powiedział jedynie - Chcę do taty... - smutni mi było tego słuchać. Nie chciałam by tak się z tym męczył. Lekko się odsunęłam od chłopaka. Spojrzał na mnie z smutkiem w oczach.

- Jak chcesz... Możesz mi się wyżalić... opowiedzieć o nim... Może wtedy będzie Ci lepiej... - Zaproponowałam z spokojnym głosem. Pokiwał głową z smutkiem. Po chwili ponownie się do mnie przybliżył. Złapał mnie za rękę i zapytał cicho czy może mnie tak trzymać. Pokiwałam głową. Złapał mnie mocniej za rękę i położył głowę na moje ramie. Na moich policzkach pojawił się duży rumieniec. Nie potrafiłam się teraz skupić na innych rzeczach. Najważniejsze było poprawienie mu humoru. Odwzajemniłam jego uścisk. - Może chodźmy na plac? - zaproponowałam szeptem. W tamtym monecie Boka zrobił coś czego się nie spodziewałam. Gwałtownie wstał i podszedł do biurka. Gwałtownie otworzył szafkę i zaczął wyciągać z niej kartki. Po chwili podszedł do mnie z tymi papierami.

  - Weź to. - rozkazał. Spojrzałam na kartki które trzymał. Były to plany na wojnę z "czerwonymi koszulami"

  - Czemu mi to dajesz? - zapytałam z zdziwieniem. 

  - Weź to! - powiedział podniesionym tonem. Wzięłam to od niego i położyłam na kolana. Zaczęłam to przeglądać co to jest. Wszystkie jakieś plany... Wszystko z Palcu broni... Odszedł a ja patrzałam dalej co robi. Podszedł do szafy. Wyciagnal z niej czapkę chłopaków z Placu Brani. Podszedł do mnie I założył mi ją. - To też. - dodał ostrym tonem. Zdziwiłam się.Czapka spadła mi na oczy. Podniosłam głowę by go zobaczyć. Usmiechal się teraz - Słodko w tym wyglądasz... - stwierdziłz uśmiechem.
 
  - Po co mi? - zapytałam.

  - Nie chce mieć NIC związanego z Placem... - oznajmił z lekka zloscia.

  - Czemu? - zapytałam z zdumieniem i niedowiezaniem.

  - To co słyszałeś "Nie chce mieć NIC związanego z Placem..." - powturzyl z większą złością.

- Co?! - krzykenlam z zdumieniem i gwałtownie wstałam. Wszystkie papiery które trzymałam rozleciały się po pokoju. Nie zwrucilam na to teraz jednak uwagi. - Czemu? Po co? Dlaczego? - zaczęłam zadawać wiele pytań. Idwrucil się jedynie I podszedł do biurka. Wiał pusta kartkę, pióro i atramet. Zaczął pisać. Po chwili dał mi kartkę. Spojrzałam na nią. Było tam napisane:

Ja Janisz Boka zżekam się bycia generałem na placu Broni. Moją CAŁĄ władze daje mojej adiutantce Dominice. Nie obchód mnie wasze zdanie. Teraz ona tam dowadzi. Oprucz mojej rezygnacji ze stanowiska moweie rozwiez że onchidze.

Czasem chce przeżyć to co inni... czy to możliwe? (chzpl)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz