Każdy się cieszył. Boke też. Uśmiechał się I każdemu kto podał mu rękę uścisnął. Ja stałam lekko zboku by dopiero potem mu pogratulować.
Po chwili Boka podszedł do mnie. Od razu zasalutowałam mu. Na co uśmiechnął się miło.
- Słuchaj... Chciałem Ci powiedzieć ,że gratuluję Ci tylu głosów. Oraz pokonania Gereba. A na placu razem z Nemeczkiem będziesz szeregowym pasuje?
- Tak panie generale! - odparłam. Czonakosz podbiegł do Boki i zapytał z usmiechem:
- To co Staruszku. Polant? Na uczcenie przewodniczącego? - wszyscy się zgodzili i pobiegli do miejsca gdzie grali w palanta. Ja zaś po cichu się starałam wymknąć z placu. Niestety Nemeczek to zauważył i krzyknął do mnie swoim dziecieńczym głosem:
- Dominika. A ty gdzie? - odwruciłam się i spojrzałam na niego. Zastanowiłam się nad odpowiedziąm. On podbiegł do mnie. Ja szepnełam:
- Muszę grać?
- No wypadało by... Bo jak byś nie grała oznaczało by to lekke zlekceważenie Boki. A co? - zapytał podchwytliwie. Wzdechnełam i spóściłam wzrok na trawę. Jakoś zawsze trudno było mi się przyznać ,że czegoś nie umiem. A teraz. Nie ,że nie umiem. Ja jiec o tym nie wiem! Nie wiem jak się gra! I na czym to polega. Po chwili Boka wrucil i krzyknął do nas:
- Idziecie? - szybko podbiegliśmy do niego I zameldowaliśmy się. - Nemeczek. Czy to prawda ,że dziś na placu był Feri Acz?
- Tak generale! - oznajmił pewnie Nemeczek. I streściłam mu cała historie.
- Słyszałem teraz o tym od chłopaków. Ja I Czaonakosz idziemy do ogrodu botanicznego. By dać i kartę ,że się ich nie boimy.
- Idę z wami! - powiedził Nemeczek - Chce wreszcie zasłużyć na awans! - Boka spojrzał na niego lekko zdziwiony. Zastanowił się i odparł:
- Dobrze.... Ale się mnie słuchaj. Jasne? - Nemeczek pokiwał głową. A ja szybko powiedziałam:
- Ja też idę! - popatrzyli na mnie z lekkim zdziwieniem mojej nagłej decyzji. A ja kontynuowałam - Jako ,że jestem już w tym związku mogę iść. Prawda generale? - Boka zastanowiła się ale po chwili pokiwał głową. Uśmiechnęłam się do niego. - Nie martw się... Będę się słuchać... - zażartowałam. Na co chłopacy się lekko zaśmieli.
- O dwudziestej... Na skrzyżowaniu ulicy Mari. Jasne? - zapytał po chwili Boka pokiwaliśmy głową. Jakoś się zapytam moich "braci" gdzie to. Odwrucil się Boki i wraz z Nemeczkiem poszli na miejsce gry w palanta. Ja chwili patrzałam jak idą. Wiedziałam ,że jak nie mójdę to i tak zauważą ,że mnie nie ma. Poszłam wolnym krokiem w ich stronę. Drużyny były wybrane.
- Dominika do nas! - krzyknął do mnie Barabasz. Podeszłam do swojej drużyny. My akurat byliśmy jak na to mówili chlopaki ,,na polu". Stałam u starałam się ogarnąć co się dzieje. W pewnym. Momecie Czele do mnie podbiegł i zapytał:
- Czemu tak stoisz?
- Patrzę... - odparłam.
- Ale my gramy.
- Nie wiem o co w tym chodzi... - odparłam lekko ściszonym głosem. Czele popatrzał na mnie zdziwiony I cich opod nosem zaśmiał się. Zerknęłam na niego zdziwiona I odparłam już głośniej i pewniej - To nie jest śmieszne! - Czele popatrzał na mnie i przestał się śmiać.
- To nie rzart? Serio nie wiesz jak się gra? - zapytał po chwili patrząc na mnie z zdziwieniem z oczach.
- No nie... Po co bym miała rzartiwać?
- No więc tak... - zaczął Czele stając obok mnie - Teraz stoimy w polu. Czyli łapiemy piłkę. Tamci - wskazał na drużynę gdzie był między innymi Czonakosz - maja ten kij u muszą tak machnąć aby trafić. Piłka leci do góry I... - nie dokończył bo rozległy się krzyki. Nasza drużyna i ich zmieniła się miejscami. Czele poszedł za mną do kolejki. Stanęliśmy no tak po środku. - Teraz my mamy tak tym patykiem odbić piłkę bo oni nie złapali. Jasne? A I za każde okrążenie twoja drużyna ma jeden punkt. I NIE MAŻESZ WYJŚĆ Z KIJEM ZA TEN KWADRAT. - zaznaczył. Pokiwałam głową by usatysfakcjonować go ,że czegoś mnie nauczył. Uśmiechnął się. Nim się spostrzegłam przyszła na mnie kolej by uderzyć piłką kij... Wstchnelam i Zaproponowałam Czelemu:
- Chcesz przedemnie?
- No już... Spróbuj... Masz trzy próby... - zachęcał mnie. Wziełam kij do prawej ręki I piłkę... rzuciłam lekko piłkę i odbiłam. Poleciała za mnie. Odłożyłam kij na podłogę i poszłam po piłkę. Wruciłam. Nabrałam powietrze i spróbowała ponownie. Piłka poleciała w bok... Gorzej ,że... Piłka walnęła kogoś w głowę. A tym kimś był... był Gereb. Szybko podbiegł do mnie I krzyknął:
- CO TY SOBIE MYŚLISZ?! HY?! ŻE NIBY JESTEŚ LEPSZA?! LEPSZA TYLKO BO MNIE POKONALAŚ?! - popatrzałam na niego. Nie wiedziałam jak zaragować.
- Ja nie chciałam... - szepnęłam. A mój wzrok spadł na buty. Zaś Gereba wzrok gdyby było to możliwe. Mógł by zabijać.
- JAK NIE CHCĄCY! JAK NIE CHCĄCY?! - powtórzył z złością.
- No... no to nie chcący... - szepnęłam. Nagle usłyszałam głos Boki. Który był surowszy niż wcześniej:
- Uspokajał się! Czemu na nią krzyczysz?! - Gereb przeniósł ze mnie na Janosza.
- Zrobiła to specjalnie! - krzyknęła wskazując na mnie. Janosz spojrzał na mnie. Ja zerknęłam na niego I z pełną szczerością w głosie powiedziałam:
- Nie zrobiłam tego specjalnie... Ja po prostu... - nie dokończyła bo Gereb mi przerwał:
- Weszłam nie kłam nam w oczy! A dotego my o tobie nic prawie nie wiemy... Bo wiesz nie powiedziałaś nazwiska... - odparł podnosząc jedną brew.
- Nie zrobiłam tego specjalnie! To prostu pierwszy raz gram w palanta! - krzyknelam w pewnym momecie bo już nie wytrzymałam. Wszyscy na mnie spojrzeli. Zagięła tymi słowami Gereba. Popatrzał na mnie a jego twarz stała się czerwoną.
- Powiesz jej coś Gereb? - zapytał Janosz podnosząc brew. Gereb wzdechnął i powiedział:
- No przepraszam no... No ale Boka my nic o niej nie wiemy...
- No dobrze... Więc jak masz Dominiko na nazwisko? - zapytał spoglondając na mnie. Zastanowiłam się. Wiedziałam ,że powiedzenie jak powiem nazwisko ,które mam teraz w tym świecie zostanie skreślona przez nowo poznanych chłopaków. Zapytałam więc:
- Która godzina?
- Nie znieniej tematu... - powiedział Janosz ale w między czasie wypowiedzi Janosza Czele krzyknał:
- Jest piętnasta trzydzieści pięć...
- Oj... Przepraszam ale muszę iść... Bo muszę... Mam kilka spraw na głowie... No wiecie... - powiedziałam szybko. Odwrucilam się I poszłam po woli. Boka złapał mnie za nadgarstek I powiedział:
- Na następnym spotkaniu odpowiesz na moje pytanie. Jasne?
- Tak panie generale! - odparłam I pobiegła w stronę domu gdzie się obudziłam. Jakimś cudem odnalazłam go bez dłuższych poszukiwań. Weszłam do kamienicy. Oraz szybko wbiegłam po schodach. Otworzyłam drzwi kluczem a potem zamknęłam. Poszłam do sypialni w której się obudziłam I położyłam się na łóżko. Zastanawiając się po co tu jestem i jak wtucę do domu... Do swojego kraju i swoich czasów... Tak myśląc przypomniałam sobie ,że w książce Nemeczek umiera. Ale to nie mósi się stać!
- Muszę uratować Nemeczka! - krzyknełam stając na równe nogi.

CZYTASZ
Czasem chce przeżyć to co inni... czy to możliwe? (chzpl)
Ficción históricaŻyczę miłego czytania😊. Mam nadzieję że się spodoba. Będę chciała się postarać by rozdziały wlatywały szybko ale... rozpocząs lsie rok szkolny czyli zaczęły się kartkówki/sprawdziany/lektury i inne żeczy.