Rozdział II

147 6 3
                                    

 
  Następnego dnia wstałam wcześnie. Około ósmej. Ale leżałam bo nie chciało mi się wstawać. Wziełam do ręki telefon i zaczęłam przeglondać mojego booksgrama.

  Około godziny dziewiątej dziewięć wstałam I zeszłam na duł. Tam już przy stole siedzieli moi bracia napychając sobie jedzenia do buzi. Zapomniałam dodać ,że nie licząc że są bardzo wysportowani. Są też ogromnymi żarłokami. Jak przyszład to przestali się upychać jedzeniem. A babcia zapytała mnie:
- I jak? Wyspałaś się? - pokiwałam głową I przetarłam oczy. - Siadaj... - wskazała na krzesło. Usiadłam. Podała.mi tależ. Wzięłam chleb posmarowałam masłem i dałam coś na wieżch. Zaczęłam jeść. A mio bracia kontynuowali rozmowę. Nic nie rozumiałam bo gadali z pełnymi buziami. Po zjedzeniu śniadania i ogarnięciu się poszłam do pokoju i położyłam się na łużku. Po chwili usłyszałam muj dzwonek do telefony. Wziełam do ręki I przeciągnęłam zieloną słuchawkę. Od razu usłyszałam głos mamy:
- Hej Dominiko. Jak u babci? - zapytała.
- Hej mamusiu. Dobrze. - odparłam.
- A Nilodem i Leo. Nie dokuczają Ci? - zadała następne pytanie. Nastanowiłam się. Pi chwili powiedziałam:
- Jest w pożądku... A jak mama u Cie? - mama zaczęła opowiadać co u niej. Zajeło to dłuższą część naszej rozmowy. Przy ciekawych momentach kiwałam głową a od czasu do czasu zadawałam pytania. Na wszystkie dostałam odpowiedzi.
- A wy co robicie? - zapytała jak skończyła.
- A Wisz... Wszystko i nic... - odparłam wzruszając odruchowo rękami.
- A a babcia jak?
- Dobrze - powiedziałam. No i wtedy do pokoju wszedł babcia. Jak zobaczyła że trzymam telefon przy uchu wycofała się ale ja powiedziałam szeptem:
- Nie ni choć babcia... - babcia weszła. A ja zwruciłam się do mamy - Słuchaj mama babcia przyszła. Pa! - i się szybko rozłączyłam. Odłożyłam telefon na pułkę i poprawiłam się w siadzie.
- I ci u twojej mamy? - zapytała. Wtedy szybko jej streściłam mają i jej córki (mojej mamy) rozmowę. Ona kiwała głową. - A co masz za plecami? - zapytałam jak zauważyłam że trzyma rękę za sobą. Babcia podała mi książkę. Była jak moralny zeszyt. Na okładce było kilku chłopcych biegnących w prwo. Cała okładka była lekko wyblakła ale nadawołi jej to takiego klimatu. U góry widniał autor Ferenc Molnar. A na dole wielki czarny ,,Chłopcy z Placu Broni". Od razu skojarzyłam tą nazwę. Była to ta o której babcia I Nikodem wspominali.
  - To ta książka co masz zadaną na wakacje.... - podała mi. Od razu zaczęłam się jej przeglondać. Odwruciłam i zaczęłam czytać co było napisane z tyłu. Było to tak ,,Chłopcy z Placu Broni” Ferenca Molnara to opowieść o grupie przyjaciół, których łączyły wspólne wartości i ideały. Jedną z najważniejszych wartości w życiu chłopców była miłość do ulubionego miejsca zabaw – Placu Broni, który traktowali jako swoją małą ojczyznę,,. Po przeczytaniu tego nie miałam odczuć. Myślałam, że to tylko jakąś nudna książka opowiadająca o czymś nudnym. O jakiejś ziemi. Spojrzałam na babcie lekko rozczarowana i zapytałam:
  - To to? To ta książka którą tak chwaliłaś? - babcia pokiwała głową z szerokim uśmiechem. - Ale to... to... opowiada o czym w ogóle? O jakiejś bandzie chłopców. Którzy co robią? Biją się o jakiś kawałek ziemi... Ziemi. Babciu to nie dożeczne!
  - Och... Dominiko ta książka to nie tylko papier i tuż jak uważają twoi bracia. Ani to nie jest jakaś bzdura. Tylko historia prawdziwa. Nie dosłownie ale to jest coś co może Cię wciągnąć... A jak się oderwiesz. Zdziwisz się ,że to nie działo się na prawdę.... - powiedziała tajemniczo. Popatrzałam na nią a potem znowu wzrok przeniosłam na okładkę wyblakłą z kolorów.
  - Ale... Masz może wersją no... Kolorową? Która bardziej zachęci do czytanie? - zapytałam zaciekawiona.
  - Ma swój urok... Nie prawdasz? - zapytała powarznie. Pokiwałam głową. - Była to ulubiona książka twojego dziadka... Zawsze o niej dużo opowiadał. Najdziwniejsze było w tym to... że opowiadał jak by przeżył te historie razem z nimi. Jakby tam był... Nigdy tego nikt nie rozumiał. Dlaczego on siedzi w książkach a nie bawi się jak inni chłopacy w jego wieku. Tłumaczył się że się bawi ale nie z nimi... - skończyła. Zawsze słuchałam o moim dziadku z zainteresowaniem. Bo prawie wogule nic o niem nie wiedziałam. Zmarł jak miała trzy lata. Pokiwałam głową I odparłam po chwili zamyślenia:
  - Czyli on lubiał czytać? Tak? I nie grał w te wszystkie gry?
  - Tak a potem opowiadał o książkach które przeczytał z zafascynowaniem. Jedna dziwna rzecz to to ,że opowiadał jak by sam przeżył te przygody....
  - Ale jak? - zapytałam ponownie. Babcia wzruszyła ramionami. Wzdechnełam lekko rozczarowana. - Ale jak? Jak można tak opowiadać? Chyba nie możliwe przeżyć coś co ktoś inny przeżył? - zapytałam z zaciekawieniem. Babca ponownie wzruszyła ramionami i wstała.
  - No to zostawiam Cię z tą lekturą... A ja idę zobaczyć co robi Nikodem i Leo... - wyszła zostawiając mnie samą z książką. Położyłam się na brzuchu na łóżku i wzięła książkę na przeciw siebie. Zaczęłam czytać. Już po kilku pierwszych zdaniach zniechęciłam się do tej książki. Ale czytałam dalej. Czytałam długi czas. No i muszę przyznać... Spodobała mi się. Przez całą książkę miała różne uczucia i radość, smutek, zaciekawienie, złość i rozbawienie. Bardzo mi się spodobała. Pod koniec... popłakałam się... Było mi smutno bardzoooo..... Więc przeczytałam jeszcze raz to zdanie. I kontynuowałam. Po skończeniu tej książki zamknęłam ją. I odetchnełam. Chwilę jeszcze leżałam bo chciałam by mój mózg przetrawił te informacje. Wstałam po chwili z łóżka i wziełam książkę do ręki. Potem usiadłam na fotel I oglondałam okładkę. Miałam całkiem inne spostrzeżenie na nią niż wcześniej.
  - To ten to Nemeczek... A tan Boka... - szepnęłam cicho. Mogła bym wymieniać kto kim jest. Można ująć choć przeczytałam ta książkę raz to była to moja jedną z ulubionych książek. A Boak... Boka był moim ulubionym bohateram literackim. Tak siedziałam i myślałam patrząc na okładkę książki. Była piękna i nadawała klimatu całej histori. Po chwili zerknęłam za okno. Słońce powoli zmieżałi ku zachodowi. Oparłam głowę o oparcie fotela i zamknęłam oczy. Myślałam na temat Boki i innych chłopców. Co by się stało gdybym jakimś cudem tam dołączyła? Czy zdołała bym zmienić tą książkę? Czy by mnie polubili? Zadawałam sobie te pytania i rozkładałam na czynniki pierwszę. Wiedziałam że nikt nie nie odpowie na te pytania ale i tak myślałam. Aż nie zasnęłam. Miałam bardzoooo dziwny sen. Był pokręcony i dziwny. Dziwniejszy niż zwykle. Najpierw było wszystko w pożądku ale potem... Potem był bardzo dziwny. Gdzieś spadałam a potem latałam. Byłam w małym zamkniętym pomieszczeniu a potem pod wodą. Przez cały czas były krzyki obcych mi głosów które krzyczały dziwne rzeczy których (niestety) nie paniątałam. No i się nagle obudziłam. Było już ciemno więc nic nie widziałam. Odwruciłam się na boki i zasnęłam ponownie... Następnego dnia obudziłam się wcześniej. Ale... Był jeden problem...

Czasem chce przeżyć to co inni... czy to możliwe? (chzpl)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz