ROZDZIAŁ 1. Tornado, siejące zniszczenie.

195 32 8
                                    

AMY.

Ostatnie pięć miesięcy było dla mnie istnym koszmarem, po tym, jak Michael opuścił moje mieszkanie, tonęłam w morzu łez, bólu i goryczy. Leczyłam się alkoholem, kolorowymi tabletkami i białymi proszkami. Sięgnęłam dna.

W którymś momencie Damien, który był przy mnie cały czas pilnował, abym ograniczyła kontakty z Damonem, bo to głównie on dostarczał mi najlepszej rozrywki. Czułam, że byłam dla Damiena ciężarem wiecznie pakującym się w kłopoty i to, że nawet on miał mnie powoli dosyć, prawie tak samo, jak ja... Byłam żałosna i złamana. Dlatego bez problemu przystałam na jego propozycję i zamknięcie się na oddziale w specjalistycznym ośrodku i poddałam się terapii, dla ofiar przemocy.

Miałam dosyć oglądania się za siebie, budzenia z płaczem i krzykiem, całą zalaną potem i walczącą o każdy oddech. Chciałam być normalna, tak bardzo tego potrzebowałam.

Po zamknięciu się w szpitalu dotarła do mnie powaga sytuacji i byłam jeszcze bardziej zalękniona, bo nie miałam już kolorowych tabletek i alkoholu, które tłumiły cały ból i wypierały wszystko z mojej głowy, dotarło do mnie, że jestem w piździe i mogę nie skończyć szkoły, że nie pójdę na studia, że opuściłam przyjaciół i nic już nie będzie takie samo... Byłam chujową przyjaciółką i chujowym człowiekiem.

Nie mogłam pozbyć się cichego głosu z mojej głowy, który cały czas powtarzał mi, że jestem brudna i do niczego. Miałam na tym punkcie obsesję, pod prysznicem potrafiłam szorować się, we wrzątku do krwi, a to uczucie nie znikało, wtedy szorowałam jeszcze mocniej.

Codziennie patrzyłam w lustro widząc dziewczynę, którą nie chciałam być, codziennie oglądałam bliznę, która przypominała mi o całym gównie, które zrobił mi Ashton, codziennie przebiegały mi przez głowę słowa "Najwidoczniej nie byłaś warta mojej uwagi.", nie było dnia, w którym nie myślałam o kolorowych tęczówkach, które tak bardzo uwielbiałam i o tym, jak zgasły gdy ostatni raz się widzieliśmy. Codziennie myślałam o żółtej kopercie i zastanawiałam się, kim tak naprawdę są moi rodzice.

Na terapii wpajali mi, że to nie była moja wina i, że nie mam się czego wstydzić, ale ja i tak się wstydziłam, przyjmowałam leki, które zagłuszały głosik, ale tak naprawdę on nigdy nie zniknął. Siedział cichutko z tyłu głowy i czekał, aż zostanę sama i wtedy wychodził z cienia. Byłam popieprzona.

W końcu zrezygnowałam z terapii i wróciłam do domu. Nie potrafiłam już jeździć, dlatego znalazłam sobie inny rodzaj rozrywki, który realizowałam wspólnie z Damonem. Byliśmy naprawdę wybuchowym duetem, a ja kochałam czuć adrenalinę.

Zaczęłam robić naprawdę złe rzeczy, bo się pogubiłam. Było mi w sumie wszystko jedno... Zaczęło się od drobnych kradzieży portfeli na imprezach, ale z czasem i to nie wystarczyło. Zaczęły się grubsze kradzieże aut na game boya i oszustwa kryptowalutowe..

Kradzież na game boya była prosta, bo nie trzeba było być wybitnie zdolnym, żeby ukraść z nim samochód. Damon sprowadził je z Bułgarii. Konsola mieściła się w torebce i przechwycała sygnał z auta, generując cyfrowy kod, który otwierał samochód. Bułka z masłem.

Kryptowaluty wyłudzaliśmy na wiele sposobów, głównie jako inwestycje i odzyskiwanie kryptowalut. Portfele internetowe nie zawierały danych osobowych, więc nie było problemów, byliśmy jak duchy. Tak, jak lubiłam najbardziej.

Wtedy nie myślałam, nie zamartwiałam się i nie czułam bólu. Nadal nie miałam kontaktu z nikim z reszty paczki, żółta koperta codziennie przypominała mi o tym, że będę musiała wrócić, bo tylko odwlekałam nieuniknione. Słowa Ashtona nie były brednią, ona naprawdę żyła, a sprawa była poważniejsza niż myślałam, ale przez prawie pół roku tego do siebie nie dopuszczałam, aż przyszedł moment, gdy stałam się bezwzględną suką bez uczuć z wiecznie skostniałymi kończynami i chłodnym spojrzeniem, bo nie czułam już nic, nawet wyrzutów sumienia, gdy robiłam wszystkie te złe rzeczy.

Battle with the Devil. #2Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz