ROZDZIAŁ 3. Kaplica, dosłownie mekeke.

121 25 11
                                    

AMY.

Obudziłam się z totalnym bólem głowy i saharą w pysku. Czułam na sobie dłoń i przez moment spanikowałam, bo nie miałam pojęcia do kogo należała, uniosłam kołdrę do góry i niewidzialny ciężar spadł mi z barków, bo była to ręka Sadie, która, jak się okazało spała koło mnie, śliniąc moją poduszkę.

Zrzuciłam z siebie jej rękę, a następnie zwlekłam swoje truchło do kuchni, żeby się napić. Założyłam na siebie szare spodnie dresowe i czarną bluzę Lee. Mieszkanie było o dziwo czyste i nie byłoby w nim nic nie na miejscu, gdyby nie to, że na kanapie w salonie siedział Matt i oglądał telewizję, popijając jakiś napój z kubka.

— Co ty tu...

— Sadie po mnie wczoraj zadzwoniła — odpowiedział mi automatycznie, nie odrywając wzroku od telewizora.

— Ym, okej.

Ja pierdole... "Ym, okej"?

Tylko na tyle było mnie stać, bo nie potrafiłam już chyba normalnie rozmawiać z tymi ludźmi. Sytuacja była na tyle niezręczna, że postanowiłam zabrać butelkę wody i iść z powrotem do sypialni, a potem koczować tam tak długo, dopóki szanowni znajomi nie opuszczą mojego mieszkania.

Już miałam zniknąć za drzwiami sypialni, gdy z ust Matta padło pytanie.

— Dlaczego?

— Co dlaczego? — zapytałam nieco zdezorientowana, bo nie byłam pewna, o co chłopak tak naprawdę pytał.

— Dlaczego odeszłaś? Dlaczego nas zostawiłaś? — Chwila ciszy, która wydawała się trwać długie minuty, mimo, że upłynęło tylko kilka sekund. — Mógłbym wymieniać dalej wszystkie dlaczego, ale doskonale wiesz o co mi chodzi.

— Przykro mi Matt, ale nie zamierzam, ani nie mam siły ci tego teraz tłumaczyć.

— Więc wytłumacz mi chociaż dlaczego zostawiłaś jego?

I to był cios poniżej pasa.

Kogo, jak kogo, ale to chyba wydawało się oczywiste. Nie mogłam pojąc, jak mógł zadać to pytanie. Przecież musiał wiedzieć. Nasunęło mi się pytanie, jak to właściwie teraz wyglądało? Nadal umawiał się z dziewczyną z recepcji szpitalnej? Był z Penny i był jej wierny, a tamtą dziewczynę porzucił?

— Zadałem ci pytanie Amy, nie możesz całe życie uciekać od odpowiedzi. Dlaczego mu to zrobiłaś? — Dostrzegłam nutę pretensji w jego tonie, jakby wszystko było moją winą.

— Naprawdę Matt? Jesteś, aż takim hipokrytą? — Czułam jak ciśnienie podnosi mi się do góry. — Nie zamierzam z tobą dyskutować na ten temat. Może zapytaj się Storma, myślę, że on doskonale zna odpowiedź! — ryknęłam, musiałam zacisnąć dłonie w pięści, bo zaczęłam odczuwać ich drżenie.

— Tak się składa, że pytałem i wyobraź sobie, ale on sam nie miał bladego pojęcia. Było dobrze, a potem z dupy uciekłaś. Ale to już chyba u ciebie standard, zawsze uciekasz. — I to wystarczyło.

Zaśmiałam się gorzko, a po moim policzku potoczyła się łza.

On nie wiedział, jego też okłamał.

— Wychodzę, a gdy wrócę, chciałabym aby was tu już nie było.

— Widzisz kurwa! Zawsze to robisz, ucie...

Nie dosłyszałam końca, bo wybiegłam z własnego mieszkania jedynie w klapkach na stopach. Zbiegłam po schodach w dół, nie zwracając uwagi na nic, dopóki nie wpadłam na czyjąś klatę, od której odbiłam się, jak piłka pingpongowa. Uniosłam głowę i ujrzałam stalowe tęczówki przyjaciela.

Battle with the Devil. #2Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz