ROZDZIAŁ 6. Tak cholernie zimno i źle.

280 26 6
                                    

AMY.

Osoby, które dotknęły prawdziwe tragedie miewają dobre dni, ale miewają też tę złe. Po samym przebudzeniu od razu wiedziałam, że to ten dzień. Wynikało to z tego, że nigdy nie miałam siły wstać, bo nie czułam potrzeby ani chęci do życia, ale powtarzałam sobie, że robię to dla najbliższych.

Dla Lee, dla Damiena, dla Davida, dla rodziców, dla przyjaciół.

Wdech.

Wydech.

Wdech.

Wydech.

Ale czy to ma sens?

— Ma! — szepczę, zawsze gdy zmuszam się do podniesienia.

Każdy ruch był bolesny i ciężki, jakby ważył tonę. Każdy oddech był niewystarczający, jakby płuca się skurczyły i nie mogły się w pełni dotlenić.

Ból, to jedyne co odczuwam.

Nie jest przyjemny. Nie jest moim przyjacielem.

Gdy nadchodził zły dzień lub nieraz kilka pod rząd, byłam jak dziecko we mgle, a mroczny głosik w mojej głowie przejmował nade mną kontrolę. Nienawidziłam z całego swojego zdeptanego serca tych momentów. Byłam sobą, ale jakby mnie nie było. Przez głowę zawsze przebiegały tylko te bolesne momenty z mojego życia, dając mi jasno do zrozumienia, że jestem gównem i nie zasługuję na nic.

Dziwka. Jesteś brudna Amy. Brudna dziwka.

— Dosyć! — krzyknęłam, ze łzami w oczach.

Przetarłam twarz i wstałam z łóżką, wyłączając wcześniej budzik. Damona nie było w zasięgu moich oczu. Może to i lepiej, nie musiał znosić mojego paskudnego widoku i zachowań rodem z zakładu psychiatrycznego.

On też cię zostawi, wszyscy cię zostawią.

— Zamknij się! — jęknęłam sfrustrowana, ciągnąć się za włosy u nasady głowy.

— Z kim rozmawiasz?

Odwróciłam się i dostrzegłam zatroskane spojrzenie mojego brata. Wzruszyłam jedynie ramionami i zwiesiłam głowę. Nawet gdybym chciała nie miałam siły, mu tego tłumaczyć. Z resztą nigdy nie musiałam, oni doskonale wiedzieli. Chciałabym być normalna, bo nie chciałam nigdy oglądać ich zbolałych wyrazów twarzy, troski i smutku w oczach. Oddałabym wszystko, by być normalną. '

Ale nie jesteś, i nigdy nie będziesz.

Z moich ust mimowolnie wydobył się szloch, brat podbiegł do mnie i przytulił, gładząc po głowie.

— No już Amy, jestem tutaj. Wszystko jest dobrze. Nie słuchaj go, jesteś mądra, jesteś najważniejszą kobietą w naszym życiu, jesteś dobra i ciepła — szeptał mi do ucha i trzymał za dłoń.

Ciepło, jego ręka była taka cieplutka i miękka, w porównaniu z moją sztywną i zimną. Powiedziałam im, powiedziałam, że słyszę ten głosik w głowie, gdy nachodzą mnie te dni. Myślałam, że będą mnie uważać za nienormalną, ale tak nie było okazali mi wsparcie i kazali nie bać się prosić o pomoc. Mimo to, nie chciałam tego robić.

Bo jesteś ciężarem, ciężarem wszystkich. Taka niepotrzebna.

Kolejny szloch wydobył się ze mnie. Czułam jak moje płuca kurczą się z każdą minutą, mimo iż nic takiego w rzeczywistości nie miało miejsca. W środku czułam się, jak galaretka, wszystko we mnie dygotało, ale z zewnątrz pozostawałam sztywna, jak struna i zimna.

Battle with the Devil. #2Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz