ROZDZIAŁ 2. Powrót do rzeczywistości.

194 24 3
                                    

AMY.

Otworzyłam lekko opuchnięte oczy, w pierwszej kolejności dostrzegłam, że po Damonie nie było śladu w moim łóżku, ale jego miejsce jeszcze było ciepłe, więc musiał wstać, jakoś niedawno. Podniosłam się od niechcenia z miną skazańca i ruszyłam do salonu, gdzie dostrzegłam dwie filiżanki na stole i Damona, szykującego śniadanie. Wyglądał naprawdę dobrze. Stał do mnie tyłem w samych szarych dresach, szczególnego uroku dodawały mu lekko potargane włosy.

Był idealny, zawsze się o mnie troszczył, potrafił rozśmieszyć, a każdy chujowy dzień stawał się przy nim lepszy i może mogłabym się w nim zakochać i mieć normalne życie z partnerem, który był ideałem z niewielkimi skazami, ale nie potrafiłam. Kochałam Damona, ale bardziej, jak brata. Jego opinia na ten temat była taka sama, co dawało mi szczerą ulgę, bo lubiłam to, jak jest między nami.

— Ja pierdole, czego straszysz paskudo! — krzyknął chłopak, jak tylko odwrócił się w moją stronę.

— Pierdol się! Jestem piękna — mruknęłam, powstrzymując śmiech.

— Ta zdecydowanie, ale jak chcesz dzisiaj zrobić na kimkolwiek wrażenie to idź coś zrób ze sobą, bo wyglądasz paskudnie. — Widziałam, jak starał się zachować powagę, ale nie dał rady i uśmiechnął się.

Pokręciłam głową i pokazałam mu środkowy palec, a następnie udałam się do łazienki, aby się odświeżyć i ogarnąć. Nie byłam wymagająca i miałam wyjebane w to, jak wyglądam, dlatego dwadzieścia minut później siedziałam z chłopakiem przy stole i popijałam kawę.

Nadal miałam problem z maskowaniem cieni pod oczami, w dodatku schudłam i ważyłam marne pięćdziesiąt pięć kilogramów, co trochę mnie martwiło, moja cera była tak blada, że zlewałam się z niektórymi ścianami. Postawiłam na naturalny makijaż, zwykłe czarne jeansy z wysokim stanem i tego samego koloru bluzie.

Ze stresu nie byłam w stanie nic przełknąć, dlatego Damon zaproponował, że zapakuje mi śniadanie na wynos do szkoły, mój żołądek zdecydowanie zacisnął się w supeł, a ja coraz bardziej zastanawiałam się, czy aby na pewno nie zostać, bezdomnym klochem bez wykształcenia, przecież i tak już byłam bogata, na chuj mi była ta szkoła?

Pokręciłam głową, odganiając tę myśl, to, że byłam bogata, nie znaczyło, że miałam być nie wykształcona, przecież miałam ambicje, jako tako.

Moje bogactwo, zaczęło się w dniu, w którym zaczęliśmy transakcje kryptowalutowe, uzbierało się tego, jakieś sto tysięcy dolarów, a pewnego dnia nagle obudziłam się z kwotą, której nie potrafiłam wymówić, bez przećwiczenia.

Na początku myślałam, że to jakaś pomyłka, ale Damon wyjaśnił mi, że waluta, w której trzymałam pieniądze, miała nagły skok. Nagły skok oznaczał, że jedna moja krypto, była warta ponad trzydzieści dziewięć tysięcy dolarów. Byłam obrzydliwie bogata i okropnie zagubiona. 

Damon wyjaśni mi, że w każdej chwili może dojść do spadku waluty i polecił przetransferować wszystko na walutę dolarów. Tak też zrobiłam, i w taki właśnie sposób, byłam bogata, ale dalej w to nie wierzyłam i nie używałam tych pieniędzy. Miałam jeszcze hajs z pięknych czasów na delfie, gdy ja i mustang coś znaczyliśmy.

— Wstawaj, musimy się zbierać.

— A nie mogę zostać i iść tam dopiero jutro?

— Nie, wstawaj i idź podbić tę budę White — powiedział chłopak, posyłając mi delikatny uśmiech.

— Dobra, ale jak będzie do dupy to wracam do domu.

— Ciekawe czym wrócisz, skoro to ja cię zaworze.

Battle with the Devil. #2Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz