Opowieść Fyodora cz.2

126 12 4
                                    

Tydzień po naszych alkoholowych przygodach przypomnieliśmy sobie o wysłanej paczce, więc cierpliwie czekaliśmy na jakikolwiek zwrot, ewentualnie wiadomości, że papież umarł na zatrucie pokarmowe. Tak tak, wszystko było super gdyby nie to, że po kolejnym tygodniu faktycznie otrzymaliśmy paczkę z adresem zwrotnym do Watykanu. Baliśmy się ją otworzyć więc zostawiłem ją w szafie na jakiś kolejny tydzień.

Ten tydzień również spędziliśmy wesoło w miłym towarzystwie, poznaliśmy wtedy wiele ciekawych ludzi, na przykład braci Golec - Bolec, Stolec i Pierodlec. Balowaliśmy razem w piątkę i było nawet fajnie, póki Stolec nie wpadł na pomysł, że jeśli usiądziesz w misce wódki będziesz szybciej pijany. Jako, że nie mieliśmy miski użyliśmy słoika, resztę dopowiedzcie sobie sami, wiedzcie tylko, że Stolec nie wyszedł z tego w jednym kawałku...

Po zawiezieniu Stolca na SOR poszliśmy do domu, a pół pijany pół napierdolony Gogol przypomniał sobie o istnieniu owej paczki schowanej w szafie. Udaliśmy się więc do mojego mieszkania i przeszukaliśmy szafę. Znaleźliśmy paczkę, wyglądałaby normalnie gdyby nie to, że była otwarta. Oj przestraszyłem się, ktoś przecież musiał ją otworzyć no nie? I to nie byłem ja... W każdym razie z paczki zrezygnowaliśmy, a Bolec na haju zamknął się w szafie i krzyczał, że wybiera się do Wietnamu. Jako profesjonalni alkoholicy nie niszczyliśmy mu zabawy, więc ostatnią butelkę wódki wypiliśmy tylko na trzech, w sumie lepiej dla nas. Jednak po tym miało rozpętać się piekło.

Gry tak razem leżeliśmy w trójkę na wersalce i gadaliśmy o otaczających nas problemach, mianowicie braku prowiantu, usłyszeliśmy jebnięcie. Cóż, nie zdziwiło to nas, sąsiad Mirek nie raz rzucał czajnikiem w swoją żonę, zdążyliśmy się przyzwyczaić. Lecz wtem nagle z pokoju wybiegł Boleć, spojrzał w naszą stronę i się odezwał: "Wrociłem z Wietnamu pierdolcie!". Biedny Nikolai spadł z wersalki: "A widziałeś tam może papieża?" wybełkotał, gdy sturlał się na zacny dywan mej babuni. Wtem znów odezwał się Bolec: "Głupcy..." po czym zrzucił swe przebranie i stanął przed nami w swej pełnej majestatycznej odsłonie, cały na biało, twarz jego przypominała słońce o poranku - TO BYŁ ON! PAPIEŻ POLAK! Od razu przetrzeźwiałem. "O nieeeee co zrobiłeś z Bolcem przebiegły kremówkarzu?!" krzyknął Nikolai, który swoją drogą nadal nie wstał z podłogi.  "Głupcy... TO JA OD POCZĄTKU BYŁEM BOLCEM! Ale żadne z was alkoholicy nie spostrzegło tego faktu!" zakrzyknął Karol Wojtyła. Postanowiłem zabrać głos w sprawie, w końcu papież w moim mieszkaniu to niecodzienny widok: "A więc to ty wypełznąłeś z mojej paczki!", na co Wojtyła mi odpowiedział soczystym: "Nie inaczej, siusiaczki!" po czym znienacka zaczął śpiewać Bogurodzicę. Na jej brzmienie do pokoju z różnych stron zaczęły napływać hordy księży.

Wtem niespodziewanie wstał Pierdolec i powiedział: "Miałem nadzieję, że to nigdy nie nastąpi... Jednak woń kremówek, pedofilii oraz smaru mnie tu przywiódł i nos mój się nie mylił! Czas się zmierzyć Karolu!" po czym zrzucił swoją osłonę Pierdolca, a przed nami stanął Szatan w swojej pełnej odsłonie. "A więc to dlatego od rana jebałeś tak siarką!" odpowiedział mu Wojtyła, po czym dodał: "Na niego moja święta armio!", a chmara księży rzuciła się na Szatana.

W tym czasie ja z obsraną zbroją i nie mniej przerażony Nikolai zaczęliśmy zmierzać w stronę mojego pokoju - tam moglibyśmy się uchronić, jednak przy drzwiach na drodze stanął nam sam papież i rzekł: "Fyodorze Dostoyevsky, Nikolaiu Gogolu, myśleliście, że tak łatwo unikniecie swojej kary? Przez wasze trujące pikle mało co nie umarłem! (Mówiłem, że czekaliśmy na wieści, że papież umarł na zatrucie pokarmowe) Za karę... Będziecie żywic się kremówkami i pić sok kremówkowy do końca waszego marnego życia!" i wycelował w nas swój żółciutki palec, biorąc zamach stłukł urnę mojego pierwszego szczura, którego dostałem w wieku 9 lat... Nosz kurwa... Bałem się kary, ale NAGLE JEBS! Dłoń papieża opada na ziemię ze słodkim impetem. To był Szatan! Wbił papieżowi łyżkę w jelito, wyskoczył przez okno i tyle go widzieliśmy, ciało Jana Pawła II opadło bezwładnie na ziemię.

Rozejrzałem się jeszcze raz po salonie, nie było śladu po księżach, zerknąłem znów na ciało papieża, ale jego już tam nie było. Zamiast tego była tam jakaś piłka, nie interesowało mnie to za bardzo, jednak Gogolowi bardzo się spodobała, bo miała na sobie twarz papieża, więc pozwoliłem mu ją wziąć. Gogol poszedł do toalety a ja do pokoju iść spać. Nagle usłyszałem jakieś dziwne dźwięki, więc wróciłem do salonu. Gogol zrzygał się na dywan i zasnął. Kurwa mać dywan babci... Tej nocy spałem spokojnie jak zawsze, jednak gdy rano się obudziłem następnego dnia, uznałem, że cała sytuacja była moim snem. Póki nie ujrzałem piłki z podobizną papieża obok Nikolaia leżącego na wersalce...

Cóż, już nigdy nie wiedziałem ani Bolca ani Stolca ani Pierdolca, a piłka... Okazała się być kulą papieżulą. Koniec~ A teraz idźcie spać dzieci i nie bójcie się, że jakiś papież postanowi wyskoczyć z waszej szafy. Dobranoc.

*dokańcza swoją herbatę, wstaje i wychodzi*

the end~

_________________________________________
dobry wieczór! ja nadal żyję! po prostu trh dużo mam rzeczy do robienia i trh mocno zalatany jestem, ale macie za to w chuj długi jak na mnie rozdział 👍 nwm co zrobić kolejnego, coś wymyślę więc czekajcie na nowe rozdziały mam nadzieję że wam się podobało a tym czasem miłego dnia/nocy/miasta/żelaza/chodnika!!<3333
(tak btw to o jeden ze słoików tych właśnie ogórków stoi u soukoku w piwnicy)

Makrela, Rosjanin i Szmigma Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz